Dla dość dużej grupy Polaków, obecne święta są tragiczne w swoim wymiarze. Gorycz żałoby po stracie najbliższych, którzy polegli przez pandemię. W tych rodzinach panuję żałoba świąt. Świętowanie schodzi na dalszy plan, są wspomnienia i pretensje, że być może trzeba było inaczej postępować, zaradzić, walczyć o to, żeby coś zmienić a nie czekać, aż człowiek umrze na izbie przyjęć, w karetce czy przed szpitalem. Zaniechania władzy doprowadziły do takich sytuacji. I co najbardziej ohydne w tej sytuacji to, że władza nie widziała w tym nic szczególnego, że ludzie umierali w karetkach przed szpitalami, jednocześnie narodowy stał pusty.
Ile śmierci było przez perfidne słowa Morawieckiego, że pandemii już w Polsce nie ma i trzeba pójść zagłosować? Ile ludzi zmarło tylko dlatego, że zabrakło tlenu, respiratorów, z powodu nie atestowanych maseczek, ile zamarło przez lekceważenie władzy, zaniechania? Smutne święta, tragiczne bo po części wynikające z działań a raczej zaniechań władzy. To takie same tragedie, które były udziałem tragicznych wydarzeń grudniowych.
Smutne święta też są w rodzinach, gdzie ktoś z bliskich przebywa teraz w szpitalu. Jeśli może rozmawiać leżąc w szpitalu, to w cale ten ból nie jest lżejszy. Brak bezpośredniego kontaktu przy łóżku nie minimalizuję tęsknoty, czułości. Jeszcze większy ból, gdy jest bliska bez kontaktu, bez szans na przeżycie, podłączona i żyjąca dzięki maszynie. Bez żadnego kontaktu, leżą w samotności, nieświadomi nie tylko świąt, ale poczucia, że ktoś czuwa przy łóżku.
Tegoroczne święta są najbardziej tragicznymi w historii Polski po roku 1945. Święta naznaczone wielkimi tragediami, bólem, rozpaczą, niewyobrażalną bezsilnością. Smutek i bezradność to główne potrawy na świątecznym stole.
Inne tematy w dziale Rozmaitości