Jutro poniedziałek. Początek tygodnia. Przedostatni poniedziałek w starym roku. Niby normalny dzień. Ale nie dla wszystkich. W jutrzejszym dniu, przypada jedno z dwóch ważnych świat katolickich. O dziwo, na pierwszym miejscu nie jest to grudniowe, lecz to wiosenne. I to sam kościół katolicki przyznaję.
Kiedyś, gdy byłem małym chłopcem, święta grudniowe musiałem przeżywać pod przymusem. Taka była rodzinna tradycja i nie było żadnych ustępstw. Zresztą samo nadanie mi tytułu katolika przez chrzest, było z perspektywy czasu wymuszone. Cóż, nic w tym temacie nie mogę zrobić, czasu straconego nikt mi nie zwróci. Było minęło, szkoda wspominać.
Wracając do mojego życia lat temu, np czterdzieści. W mojej pamięci wigilia i dni po niej, były bardziej sacrum. Całe przygotowania, potrawy, prezenty były owiane bogobojnością, tajemnicą i zapachem choinki. Nawet ciężkie czasy komuny, wiadomo co i jak, nie były przeszkodą do świętowania narodzin boga. Wszystko toczyło się miarowo, spokojnie, tradycyjnie. Choinka była przystrajana w wigilię, karp był zawsze, sałatka warzywna i barszcz prawdziwie gotowany. Pierogi z kapustą robione po domowemu, opłatek, sianko i talerz dla niespodziewanego gościa. No i obowiazkowe północne wyjście na pasterkę. A dzisiaj?
Choinka ubrana w swoje świecidełka już na początku grudnia. Karpia wyparł łosoś, pierogi robi maszyna a barszcz dojrzewa w kartoniku. Ludzie w galeriach szaleją, mając jakiś obłęd w oczach. No rzecz najważniejsza. Nie ma już takiego piękna śniegu, jakim było kiedyś. Szare święta. Może dlatego, że ja w nie już nie wierzę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości