Znana dziennikarka Dorota Wellman wyznała w programie „5 minut z Pauliną”, że zdarzyło jej się uderzyć mężczyznę do nieprzytomności. Wszystko przez to, że katował on małego psiaka na ulicy. Wellman znana jest ze swojej miłości do zwierząt i aktywnej walki w obronie ich praw.
Artykuł stary, ale postanowiłam go przytoczyć jako przykład słusznego – według mnie – użycia siły. W niektórych przypadkach przemoc jest konieczna, choćby wtedy, gdy widzimy bite zwierzę. Ba! Bitemu dziecku czy osobie dorosłej też należy pomóc, aczkolwiek tutaj potrzebna jest już właściwa interpretacja rzeczywistości: o co właściwie chodzi, kto zaczął, etc. Pamiętam sytuację, gdy wracając z partnerem do domu natknęłam się na zbiegowisko wokół bójki, a konkretnie wokół jednego mężczyzny kopiącego drugiego. Moim naturalnym odruchem była chęć niesienia pomocy, lecz partner powstrzymał mnie tłumacząc, że kopany – wedle tego, co krzyczał kopiący – zaatakował jakąś dziewczynę nożem. Oczywiście nie wiadomo, jak było naprawdę, ale pewności w takich sprawach nigdy nie ma, o ile nie widzieliśmy wszystkiego od początku.
W przypadku znęcania się nad zwierzęciem sprawa jest niemal czysta, gdyż zwierzę jest z założenia niewinne. Oczywiście jeśli pies rzuca się na nas z zębami, nie pozostaje nic innego, jak odpowiedzieć agresją. Nie ulega jednak wątpliwości, że sytuacja, na którą natknęła się pani Wellman (tu zakładam, że mówiła prawdę), była moralnie jednoznaczna. Podobnie jest z biciem „nieposłusznego” konia czy wołu (kto dzisiaj orze wołami? :)), strzelaniem do zwierząt w ramach „sportu” czy nawet szarpaniem zwierzęcia przez bezmyślne jeszcze dziecko – trzeba zareagować, czy to upomnieniem, czy to klapsem, czy to strzałem w mordę, czy może nawet jeszcze mocniej. Osobiście bardzo nie lubię wtrącać się w cudze sprawy, ale z drugiej strony lepiej się pomylić i skompromitować nadmierną gorliwością, niż później żałować swojej bierności.
Dodajmy tutaj, że każda sytuacja jest inna i wymaga nie tylko kierowania się uczuciami, ale także używania rozumu. Zagorzali obrońcy zwierząt często nie chcą przyjąć do wiadomości, że przedmiot ich troski może być dla ludzi zagrożeniem. Stają w obronie wilków, dzików, delfinów, fok, słoni, niezależnie od tego, ile wyrządzają one szkód. Kiedy w grę wchodzą uczucia, przekonania i wartości, trudno mówić o kompromisie. A bez niego jesteśmy skazani na ciągłe toczenie bitew, bez nadziei na wygranie wojny.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości