Podczas wyśmiewania wypowiadających się na najrozmaitsze tematy tzw. celebrytów warto pamiętać, iż nasze własne, nie poparte specjalistyczną wiedzą opinie, są warte jeszcze mniej. Mniej, czyli ile? Mniej niż... zero? W końcu traktuje się tzw. celebrytów jak zadufane w sobie zera, którym się – w naszym przekonaniu – wydaje, że są dla kogoś autorytetem, prawda? Niektórzy nawet piszczą: „Aktor jest od grania, jak d*pa od sr*nia!” Czyli nie powinien wypowiadać się na tematy wykraczające poza dziedzinę, na której się zna. Czy jest to słuszne podejście? Przecież mało kto z nas zajmuje się w Necie komentowaniem wyłącznie tego, z czego się kształcił, w czym się specjalizował czy czym zajmuje się choćby hobbystycznie. Pewne kwestie (moralność, religia, społeczeństwo, wreszcie – polityka) są interesujące dla większości społeczeństwa, od zachlanego menela poprzez przeciętnego urzędnika aż po ludzi z „wyższych sfer”. Jeżeli aktorzy, piosenkarze, artyści tudzież im podobni ludzie sukcesu mieliby zamknąć gęby, żeby nie razić „pospólstwa” swoimi (debilnymi?) opiniami, to (niemal) cała reszta wypowiadającej się w Internecie populacji również powinna się natychmiast karnie, pokornie i bezdyskusyjnie wylogować, zaprzestając wymądrzania się w sprawach, które wykraczają poza ich osobiste podwórko.
(Przykra?) prawda jest taka, że właśnie podniecając się wypowiedziami tzw. celebrytów i omawiając je (choćby poprzez sprzeciw wobec tego, żeby się właśnie wypowiadali), legitimizujemy je, nadajemy im pewne znaczenie, umacniamy je jako pozornie istotne. A czy oni sami ekscytują się naszą – rzekomo ciętą i trafną – ripostą, czy zamkną grzecznie swoje wirtualne japy, kiedy ich zbeszta zgorszony Kowalski? Raczej nie. Skoro zwykli blogerzy mają w d*pie połajanki innych zwykłych blogerów, to dlaczego tzw. celebryci mieliby się tym przejmować? Nie oszukujmy się, nasza paplanina nie jest warta dla tych ludzi więcej od zużytego papieru toaletowego. Jeśli ktoś pisze ze złością, że ma gdzieś zdanie durniów ze świecznika, gdyż ci nie znają się na polityce, a sam nie jest w tej kwestii ekspertem, to niech przynajmniej ma świadomość, iż jego własna emocjonalna tyrada przepadnie w mrokach niepamięci po jednym dniu (a przez tzw. celebrytów nie zostanie zapewne nawet zauważona).
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo