WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
23
BLOG

THE MOST NOBLE MAN

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 4
 
sixth scene: the most honest and noble man


    Biuro Monsignore Manuzzio umieszczone było na jedenastym piętrze nowowybudowanego biurowca. W odróżnieniu od bohatera, którego dopiero co zostawiliśmy w rozpaczliwym położeniu, Monsignore Manuzzio nie miał kłopotów. Dziesięciu dolarów, co prawda też nie miał, ani nawet nie wiedział jak wygląda tak mała suma pieniędzy, ale tylko dlatego, że Manuzzio nigdy za nic nie płacił. Co najwyżej mówił, żeby zapłacono. Sam dobrze nie wiedział jak jest bogaty.

“Pieniądze to nie wszystko” mawiał, “najważniejszy jest szacunek i honor”. Bo Monsignore Manuzzio był człowiekiem honoru. Najważniejszym człowiekiem honoru spośród ludzi honoru. Wszyscy ludzie honoru okazywali przed nim bojaźń i drżenie, całowali w dłoń i nigdy nie zwracali się do niego wprost, chyba że sam sobie tego zażyczył. Pieszczotliwie mówiono o nim: “Duży Tato”. Było to zdrobnienie od: “Ojca Wszystkich Ojców” albo “Szefa szefów”. Nawet jeśli nie oglądaliście tych wszystkich filmów, to już na pewno wiecie, że Monsignore Manuzzio był nie byle kim.

Nie był również przestępcą, a w każdym razie nie uważał się za przestępcę. Na poziomie struktury społecznej, na który się wspiął, nie istnieją już zwykłe podziały tak wyraźne na poziomie szaraczków. Jeśli zabijesz człowieka i na twoim koncie znajduje się nie więcej niż kilkanaście tysięcy dolarów - jesteś zbrodniarzem, jeśli zrobisz to samo, a masz kilkaset tysięcy - to było to zabójstwo w afekcie z masą okoliczności łagodzących, jeśli ponad milion - to był to wypadek, a jeśli miałbyś tyle ile Monsignore, to zabójstwo nie mogło mieć miejsca, bo człowiek, który rzekomo został zabity, nigdy się nie urodził. Nikt go nigdy wcześniej nie widział, nie miał rodziny, nie pracował. Nigdy go nie było. Nie mogłoby więc być mowy o zabójstwie.

Dlatego Monsignore Manuzzio nie miał wrogów. Wszyscy jego wrogowie po prostu nigdy nie istnieli. Jeśli nie masz żadnych wrogów, to nie musisz się ruszać. Manuzzio ruszał się więc mało. Uważał, że długość życia zależy od dwu rzeczy: od nieposiadania wrogów i od nie marnotrawienia energii. Dzisiaj, co prawda musiał zdobyć się na wysiłek i przyjechać wózkiem do sali konferencyjnej, a było to całe trzydzieści metrów od jego gabinetu, ale dzisiaj plan dnia był dość napięty, a sprawy wyjątkowo pilne. Miał się spotkać z kimś ważnym, choć nie tak ważnym jak on sam. Dlatego spóźnił się dziesięć minut tak, żeby gość musiał uzbroić się w cierpliwość. Kiedy wjechał wszyscy obecni w sali wstali i poczekali, aż przejedzie wzdłuż stołu. Wózek zakręcił z gracją u jego szczytu i Monsignore Manuzzio zajął swoje miejsce.


- Możecie siadać, panowie - powiedział nie otwierając niemalże ust. Kiedy usiedli skinął na Lombardiniego, swojego sekretarza, wysokiego chudzielca o gładko zaczesanych do tyłu i świecących od brylantyny włosach. Ten podbiegł do szefa i ucałował dłoń, która nieznacznie uniosła się znad oparcia fotela, żeby przyjąć hołd.
- Fabrizzio - wyszeptał - Zapytaj naszego gościa o cel jego wizyty. Powiedz mu, że jestem zaszczycony mogąc gościć go w swoim domu. Powiedz mu jeszcze, żeby mówił tylko o ważnych rzeczach, a pomijał nieistotne.


Fabrizzio Lombardini wyprostował się i zwrócił do lekko siwiejącego mężczyzny zajmującego miejsce z prawej strony stołu.
- Monsignore Manuzzio wyraził zadowolenie z pańskiego przybycia, panie Grant. Skłonił się lekko. - Monsignore Manuzzio prosi pana, żeby zechciał pan opowiedzieć mu o problemie, z którym pan zechciał się do nas zwrócić. Zapadła cisza.
- Fabrizzio - głos Manuzziego był ledwo słyszalny - Niech pan Grant zaczyna.
- Proszę - skłonił się ponownie sekretarz w kierunku gościa. Ten wstał i poprawiwszy swój jedwabny krawat odchrząknął i przystąpił do referowania.

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura