WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
24
BLOG

VI. (Yesterday)

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 4
VI. ЗАВТРА (Yesterday)

путь


Rosyjska równina nie ma sobie równych na całym bożym świecie. Nigdzie indziej nie można biec po płaskiej przestrzeni przez długie miesiące. Jest w rosyjskiej równinie coś metafizycznego, co pozwala zapomnieć na chwilę o materializmie szalejącym w ludzkich sercach. Jeśli jeszcze lubi się biegać... Jeśli bieganie jest tą właśnie czynnością, którą lubi się ponad wszystko... Kiedy się wie, po co się biegnie, cel jest jasno określony, a wizja świata uporządkowana i spójna, to można się poczuć tak wolnym, tak radosnym jak Łajka.

Od kilku lat przemierzała niestrudzenie rosyjskie pustkowia kierując się to ku północy, to ku południowi, to na wschód, to na zachód, jak jej sugerował wiatr. A że wiatr wieje, gdzie chce, to i Łajka przemieszczała się pozornie nieco chaotycznie. W tym chaotycznym ruchu był jednak plan, który na próżno staralibyście się ogarnąć ludzkim spojrzeniem. Od Omska do Tobolska, od Archangielska do Samarkandy, od Ufy do Kaliningradu, od Lwowa do skutych mórz północy, poprzez pustynie, tajgę i tundrę rysowała Łajka linie niebieskich planów wywołując swoim pojawieniem się niespotykane perturbacje w ludzkich sercach i umysłach. I mimo tego, że ścigali ją agenci nie tylko wszelkich służby, ale i płci obojga, że Specnaz umieścił zwalczanie Łajki w swoim tajnym programie szkolenia, że zaangażowano najtęższych z matematyków, żeby opracować wzór na łajkowe drogi, zawsze przybywano o godzinę za późno, o kilometr za daleko. Nikt nie potrafił przewidzieć, gdzie i kiedy się pojawi, nikt nie potrafił odczytać zawiłego szyfru jej szlaków, bo szyfr był nie do pojęcia dla słabych ludzkich umysłów.

3. Tретья картина третьего явления


Gawryłow był skończony! Cała jego piękna kariera legła w gruzach, lata poświęcone służbie Związkowi Radzieckiemu, partii i bezpieczeństwu państwa okazały się być nic nie warte. On sam przekreślił to wszystko w ciągu paru minut. Tylko, że sam dobrze nie wiedział, jak do tego doszło. Patrząc spod nabrzmiałych powiek na swoją pokaźnych rozmiarów żonę, towarzyszkę Gawryłową, pakującą dorobek ich życia do pięciu wielkich waliz, usiłował zrekonstruować sobie przebieg tragicznych wydarzeń dnia poprzedniego. I chociaż potrafił odtworzyć w pamięci, minuta po minucie, co się stało, wciąż nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego? Nie znał motywów swojego postępowania, nie znał - jak się okazało - swoich poglądów, ani rozmiarów swojego szaleństwa. Towarzyszka Gawryłowa przerwała tymczasem zajmującą ją czynność upychania butem baranich kożuchów w piątej z przepastnych waliz i uznała, że najlepszym odpoczynkiem dla niej będzie wygłoszenie kolejnej tyrady z całej serii, które przygotowała pod adresem swojego męża na dzisiejsze przedpołudnie i prezentowała z nieprzejednaną gorliwością co jakiś kwadrans.


- Ty śmieciu - zaczęła inwokacją, kiedy opanowała sapanie - Moja mamusia, nieodżałowana towarzyszka Anna Walentynowna miała rację: ty do niczego nie dojdziesz! Charakter słaby i ślamazarny! Tak mówiła. Niewdzięczniku! Burżuazyjny relikcie! Tak odpłacić mi się za lata trudów i wyrzeczeń! Wszystkiego cię nauczyłam! Podlizywania, upadlania, warowania, płaszczenia się, gięcia grzbietu, donoszenia, insynuowania, knucia, kopania dołów pod kolegami, szczucia, łaszenia się, popiskiwania, moczenia ze strachu.

Tyle ci dałam! A ty? A ty odpłaciłeś mi się za to czarną niewdzięcznością. Czy myślisz, kupo mięsa, że ja, po tym wszystkim co mi zrobiłeś, wyjadę teraz z tobą gdzieś na daleką Syberię, w głuszę, do jakiejś zapadłej dziury ścinać drzewa w lesie? Niedoczekanie twoje! Chcesz być bohaterem? Twoja sprawa! Pamiętaj: jak się było czterdzieści lat wzorowym ścierwem, to potem nie tak łatwo, szast prast, zostać jakimś tam trzeciorzędnym bohaterem. Też mi bohater! Naczytał się po kryjomu samizdatów, nastudiował skrycie burżuazyjnej literatury i proszę: cały kubeł tego intelektualnego obrzydlistwa wylał na głowę towarzyszom z Moskwy. Ja już tam z nimi rozmawiałam! Ja im powiedziałam wszystko!

Już oni mi krzywdy nie dadzą zrobić. “Rozumiemy was, towarzyszko” - tak mówili - “że spotkało was wielkie nieszczęście. Zdarza się, że choć sami jesteśmy lojalnymi i wzorowymi obywatelami, to obok nas najbliższa osoba okaże się wrogiem naszej ojczyzny. To nie wasza wina. Przyjmujemy z całym zaufaniem wasze informacje na temat waszego męża, waszych intuicji i przemyśleń dotyczących okoliczności sprawy, a także listę potencjalnych współpracowników i podejrzanych. Nie bójcie się.” Tak mi mówili. “Macie tu adres w Moskwie, zgłosicie się do władz obwodowych w waszej dzielnicy, na pewno przydzielą wam przyzwoitą kwaterę i znajdą właściwe dla was zajęcie”.

Więc jadę! Nie zostanę tu ani dnia dłużej. Bo przede wszystkim, panie imperialisto Gawryłow, jestem uczciwą radziecką kobietą! Przerwała i zajęła się pakowaniem wieszaków. “Po cholerę jej wieszaki?” pomyślał Gawryłow, jakby to było najważniejsze. ”Ciekawe, czy stół zabierze?” zastanawiał się. ”Dobrze byłoby mieć na czym wódkę i szklankę postawić... A jeszcze wczoraj nic nie zapowiadało katastrofy...”

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura