WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
49
BLOG

KONKURS POETYCKI

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 12
 
Jechały dzieci raz na wycieczkę
Pojechał Wowa, Sasza i Misza
Włożyły jabłka i książki w teczkę
Czerwoną chustę założył Grisza

Chłopiec mówił z dziecinnym zaangażowaniem mechanicznie akcentując i przeciągając ostatnie sylaby. “Co im się stało?” zastanawiała się tymczasem Kozajewa spokojna o wyuczony na pamięć przez ucznia tekst jej własnego wiersza. “Chleje? Chla chyba, jeżeli już.” Co też mi do głowy przychodzi? A jego ojciec, rzeczywiście, musi pić. Włosy zawsze tłuste, oczy przekrwione, zawsze śmierdzi samogonem. Ale dlaczego on to powiedział...?”

Dokąd jedziemy? - padło pytanie
Może do lasu? Może nad rzeczkę?
Nie - odpowiedział im nauczyciel -
Lenin największy w Rosji Radzieckiej

Dlatego w Moskwu dziś ujezżajem
Na Plac Czerwony żeby zobaczyć
Zwłoki Lenina starym zwyczajem
Taka wizyta musi coś znaczyć

“Coś nie tak” - serce załopotało Kozajewej znów gwałtownie, kiedy rozpoznała zmiany we własnym utworze. “Spokojnie, spokojnie” starała okiełznać nerwy. “Rymuje się. Tak też może być. Może uczyłam ich kiedyś jakiejś innej, wcześniejszej wersji?.

To do niczego - zaśmiał się Grisza
To jest do bani - wtórował Sasza
zamiast oglądać trupka w lodówce
Lepiej wesoło hasać po lasach

Palce dyplomowanej nauczycielki jak szpony wpiły się w jasne włoski chłopca. Jego skrzywiona twarz, z załzawionymi oczami przekręciła się ku niej, ku górze. Nie przestawał mówić. Nie, on już nie mówił. Krzyczał z wściekłością patrząc na nią z nienawiścią.


Ukraść karabin milicjantowi
Narzucić terror i kontrybucje
Obwiesić drzewa komunistami
Rozpocząć krwawą kontrrewolucję


Bo każde dziecko, małe czy duże
Wie, że na całym szczęśliwym świecie
Są mało ważne i ważne sprawy
Truchło przy truchle niech leży przecie!

Skończył Sasza wykrzyknikiem i ugryzł ją w rękę. Potem odskoczył i pędem pobiegł na swoje miejsce rozcierając głowę, z której wyrwano mu pęk włosów.
- Co jest? - wizytator wstał ze swojego miejsca. Mięśnie szczęk grały mu jak reprezentacyjna orkiestra Czerwonej Armii - Co wy tu? Ciężko łapał oddech - Co tu się dzieje, co one mówią?
- Towarzyszu wizytatorze - dyrektor wstał i objął go za ramiona. - To jakieś nieporozumienie. One - wskazał na dzieci - miały ostatnio świnkę. Proszę usiąść. To już się nie powtórzy. - Towarzyszko Kozajewa - huknął na nią wściekle - Niech mówią następny wierszyk.
- Katia - wymamrotała Kozajewa patrząc martwo na swoją ulubienicę: śliczną dziewczynkę o czarnych oczach, z długim blond warkoczem. - Powiedz natychmiast wierszyk “Świat byłby piękny”. Szybko! Dziewczynka wybiegła wyraźnie zadowolona, dygnęła chwytając rączkami brzegi spódniczki i wyrecytowała jednym tchem dziecinnym, wysokim i jasnym jak diamencik głosikiem:

Świat byłby piękny, szczęśliwy taki
Gdyby nie knuły nędzne sobaki
Gdyby nie ryły, nie knuły spisku
Impierialisty, sprawcy ucisku

Gdyby nie chciały zniszczyć podstępnie
Obozów pracy, w których tak pięknie
W których wolnością człowiek oddycha
Krótko, łapczywie, bo zaraz zdycha
 
A popatrz dziecko nad Białe Morze
Gdzie katorżnikom świtają zorze
Polscy pisarze za groszy parę
sprzedają honor i przodków wiarę
 
W Czechosłowacji kiepscy artyści
Pieją, że dobrzy są komuniści
We wszystkich krajach nie brak idiotów
Co wolą nędzę zamiast kłopotów

Szczęśliwa każda kraina, która
Pozawieszała drani na sznurach
A nieszczęśliwa, gdzie biedne dzieci
W sprzedajnych klerków wpadają sieci


Nikt jej nie przerwał, bo nikt nie był do tego zdolny. Wizytator i dyrektor stali spoglądając na siebie w skrajnym osłupieniu i przerażeniu. Kozajewa poczuła się, jakby była wykuta z granitu, a jedyne, czego teraz chciała, to żeby granitowa struktura jej ciała była prawdziwą, i żeby na zawsze już tak pozostało. Po chwili dotarło do niej coś, co sprawiło, że na prawdę zaczęła się bać. “Same tego nie wymysliły. Nikt ich tego nie mógł nauczyć. Nikt w Rosji. Więc skąd...?”

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura