WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
35
BLOG

MY NAME IS BOND. JAMES BOND.

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 11
sixteenth scene: My name is Bond. James Bond.


- To tu - powiedziała Inez wskazując dłonią na szyld firmy “Wrecks and Scraps” umieszczoną pod reklamą zegarków na rękę firmy “Timeless”
- Ale fajna rzecz - ucieszył się Kloss - zachęca do kupna, a jednocześnie pokazuje godzinę i jest pożyteczna.
- Nie filozofuj - strofowała go Inez ciągnąc za rękaw - bo nie zdążymy do teatru. Weszli do warsztatu i natknęli się przy kantorku na wysokiego rudzielca, który z wyrazem bezradności na twarzy przeszukiwał wszystkie kieszenie swojej garderoby.
- Bez kwitu nie wydam panu wozu - twardym głosem poinformował go umorusany smarami gość w niebieskim roboczym drelichu.
- Kurcze, przecież dziś rano go miałem! - złościł się chudy rudzielec. - Co ja mam teraz zrobić?
- Znaleźć kwit - wzruszył ramionami mechanik. - Państwo do kogo? - zastąpił drogę Inez i Klossowi.
- Chcieliśmy odebrać samochód z naprawy - wyjaśniła Inez.
- Nie tylko wy - wyszczerzył się robotnik. - Ale do tego trzeba mieć kwit!


- Mam - odetchnęła Inez z ulgą wręczając mu dowód pozostawienia wozu.
- No i bardzo ładnie! - zawołał wesoło mechanik - Widzisz, koleś - odwrócił się do Irlandczyka - dokumentów trzeba pilnować. No nie płacz, skocz do domu i przynieś prawo jazdy. I umowę kupna tego wozu, jeśli masz. Coś wymyślimy. Zapraszam państwa - objął Inez lekko ramieniem i nie oglądając się na wściekłego rudzielca wprowadził do garażu przez wewnętrzne drzwi o szybach z mrożonego szkła.
- To ten! - zawołał Kloss, bo miał ochotę na przejażdżkę po tych wszystkich spacerach.


- Nie - zaprzeczył pracownik warsztatu - wasz jest ten obok. - Rzeczywiście, za niebieskim Chevroletem stał drugi, identyczny. - Niezłe jaja, co? - wyszczerzył żeby mechanik. - Ten sam rocznik, ten sam model, ten sam kolor. A ten - wskazał ręką na bliższy - jest właśnie tego gościa, co zgubił kwit. - Podszedł do ich samochodu - Trzydzieści pięć dolców, niestety. Kloss skrzywił się, ale nie dyskutował tylko wyjął portfel i śliniąc palec odliczył należność.
- Teraz będzie jak nowy - mechanik zwinnym ruchem schował zwitek do dużej kieszeni na piersiach. - Może jazda próbna? - zaproponował.
- Dziękuję - Inez pokiwała przecząco głową - spieszymy się. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku?


- W jak największym - zapewnił mechanik i otworzył szarmancko drzwi. W chwilę później już wyjeżdżali. Kloss spojrzał we wsteczne lusterko i upewniwszy się że nic nie jedzie, skręcił w prawo. Dopiero teraz, w bezpiecznej odległości za nimi pojawiła się niebieska furgonetka.
- Widzisz tego gościa? - Inez malowała usta szminką przeglądając się we wstecznym lusterku - jedzie jak wariat.
- Aha - zgodził się Kloss. - A teraz wyciągnął spluwę i celuje do nas. - Nad dachem ich samochodu świsnęła pierwsza kula.
- Pedał! - wykrzyknęła Inez i upuściła szminkę.
- Dlaczego? - zapytał Kloss zdziwiony. - Dlatego, że jeździ niebieską furgonetką, czy dlatego, że do nas strzela?
- Pedał gazu, Kloss! - Inez pożałowała, że kiedyś w uroczystych okolicznościach powiedziała brzemienne w skutki: “tak”.
- Oooo! - do Klossa dotarło i był w stanie wydobywać z siebie już tylko onomatopeje.
Kule świstały złowrogo nad blaszanym dachem Chevroleta...

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Kultura