WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
26
BLOG

KŁOPOTY Z NARRACJĄ (3) i (4)

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 11
KŁOPOTY Z NARRACJĄ (3)


Kule świstały nad blaszanym dachem Chevroleta pojękując złowieszczo, a jedna musnęła nawet lakier pozostawiając odznaczający się od reszty powierzchni ślad w nieco jaśniejszym kolorze podkładu. Na tyle niewielki, że minęło kilka miesięcy zanim właściciele auta, któregoś sennego sobotniego popołudnia spostrzegli go, gdy korzystając z chwili wytchnienia od codziennych obowiązków myli pojazd. Jest w myciu własnego samochodu coś bardzo pierwotnego; to trochę jak utrzymywanie w czystości plemiennego totemu zapewniającego siłę, ład i powodzenie.

Zazwyczaj robi się to w miejscu doskonale widocznym dla wszystkich z sąsiedztwa, zwłaszcza dla tych, którzy odbierani są jak przedstawiciele nastawionego wrogo plemienia, a wokół pokrytego pianą samochodu gromadzi się członków rodziny; żony z pieczołowitością przygotowują kąpielowe mieszanki ściśle według przepisu pilnując, żeby roztwór detergentu nie był zbyt agresywny dla mytych powierzchni; dzieci zmuszane są do wykonywania czynności mycia właściwego: pocierania miejsce przy miejscu blaszanych płaszczyzn karoserii ociekającymi roztworem gąbkami.

Głowa rodziny kroczy dostojnie pośród uwijających się w specjalnym stroju, na który składają się: podkoszulek na ramiączkach, spodenki bokserki, najlepiej w kolorowe wzory i lekko opadające, tak żeby spomiędzy gumy ściągacza i dolnego brzegu podkoszulka koniecznie wystawał goły brzuch (im większy, tym lepiej), szare, ewentualnie bure, skarpety i sandały. Dodatkowym elementem ozdobnym może być czapeczka. Najlepiej skórzana z daszkiem, ale dopuszczalne są również bejsbolówki. Rekwizytem spełniającym rolę włóczni - insygnium władzy - jest gumowy wąż ogrodowy, którym głowa rodziny zmywa zalegające płaty piany.

Po pierwszym opłukaniu następuje etap dokładnego zapoznawania się z efektami mycia. Woda zmywając pianę odkrywa wszelkie niedociągnięcia i błędy rytuału, które nadzorujący samiec wychwytuje wprawnym okiem bezlitośnie rugając odpowiedzialnego za pozostawiony pyłek. Czynności powtarzane są do skutku, to jest do czasu, kiedy wódz uzna proces za doskonale skończony. Myślę, że socjologowie przyznają mi rację gdy powiem, że opisany rytuał stanowi jedną z podstaw, która kształtuje wrażliwość i pragnienie życia według wartości współczesnych społeczeństw kultury zachodu. Zupełnie odmienne zasady obowiązują w społecznościach wschodu i południa, gdzie generalnie przyjmuje się, że co zaschnie, to kiedyś samo odpadnie.

Tyle dygresji, a teraz wróćmy do zdarzenia, które zaczęło się tak niefortunnie. Pani Inez siedząca z prawej strony na siedzeniu dla pasażera nie od razu zrozumiała o co chodzi. Świst, który usłyszała przywiódł jej na myśl własne młode lata, kiedy wraz z matką szyły spadochrony dla desantowców. Szczerze mówiąc, sam nie wiem dlaczego akurat złowrogi odgłos świstu kuli wywołał wspomnienie tej czynności. Zasada skojarzeń opiera się jakże często na zupełnie irracjonalnych podstawach. Na szczęście jej małżonek, Kloss, był człowiekiem o większym zasobie doświadczeń życiowych w zakresie wychwytywania i rozpoznawania odgłosów, a niemałe znaczenie miał fakt, że odbył zasadniczą służbę wojskową i to w czasach wojny, dlatego też z miejsca rozpoznał charakterystyczny dźwięk przelatującego w niewielkiej odległości pocisku i z miejsca poinformował o tym żonę.

Ta, po chwili milczenia, zasugerowała zmianę kierunku jazdy i była to właściwa sugestia, którą dzielny mężczyzna od razu zaczął wprowadzać w czyn. Zmiana kierunku nie dokonała się błyskawicznie. Korzystając z uroków automobilizmu powinniśmy zawsze pamiętać, że ruchem każdego urządzenia mechanicznego rządzą te same, stałe i warte pojęciowego opanowania zasady newtonowskiej fizyki. Aby doszło do zmiany kierunku jazdy konieczna jest zamiana ruchu obrotowego w osi pionowej na ruch obrotowy w osi poziomej, połączonego ze zmianą biegów, czyli takim przestawieniem przełożenia zębatki skrzyni, żeby zmniejszyć moment pędu kół dokonujących skrętu. Żeby nie było zbyt prosto należy uwzględnić siłę tarcia pomiędzy stykającą się z nawierzchnią jezdną powierzchnią kół, a samą nawierzchnią.

To dodatkowy czynnik spowalniający cały proces. Powinniśmy o tym pamiętać, bo do wielu nieszczęść na naszych drogach dochodzi właśnie z powodu lekceważenia tej wiedzy! Musiało minąć trochę czasu zanim automobil państwa Kloss wykonał manewr skręcania. Mimo iż był dość gwałtowny, został wykonany sprawnie i zakończony sukcesem, to znaczy: nie spowodował zagrożenia kolizją w ruchu drogowym. Teraz państwo Kloss mogli trochę odpocząć dzięki komfortowej sytuacji jazdy na wprost i zrelaksować się, jako że uniknęli dwu grążących im równocześnie niebezpieczeństw: uszkodzenia pojazdu pociskiem z broni palnej i związanego ze skręcaniem, zawsze istniejącego, podwyższonego ryzyka spowodowania kolizji.


- O John - westchnęła pani Kloss - manewr skręcania wykonałeś zgodnie z wszelkimi przepisami ruchu drogowego!
- Zawszę wykonuję ten manewr ściśle zgodnie z przepisami, kochanie - pouczył ją małżonek z marsową miną, co mu się chwali, jako że światły obywatel nie powinien nigdy zaniedbywać możliwości uświadomienia mniej zdyscyplinowanych członków społeczności, a zwłaszcza rodziny, że ścisłe trzymanie się regulaminów, przepisów i zaleceń władz popłaca. Dokąd zaszłaby kultura zachodu, gdyby nie trzymano się opracowanych regulaminów? Donikąd, drodzy państwo, donikąd! Teraz państwo Kloss mogli, jak każda szanująca się amerykańska rodzina, przedyskutować sytuację, którą napotkali wspólnie na swej drodze i zaplanować dalsze czynności na popołudnie. Co też niezwłocznie uczynili.


KŁOPOTY Z NARRACJĄ (4)

Tym razem udało mi się za pierwszym razem!
- Tu Związek Zawodowy Narratorów, Manuela Potworska, słucham.
- To ja - przedstawiłem się.
- To znowu pan? Przesłała znany mi już odgłos ziewnięcia. - Co znowu?
- Mam ponownie problem z narratorem
- Nie dojechał? - udała zdziwienie panienka, a ja wyobraziłem sobie znudzony wyraz jej twarzy.
- On niestety tak, moi bohaterowie nie. Streściłem lapidarnie sytuację starając się być uprzejmym, co przychodziło mi z trudem, z powodu podwyższonego ciśnienia.
- To co pan chce od narratora? - z drugiej strony wyczułem zniecierpliwienie. - Niech pan ogłosi casting dla bohaterów.
- Nie ma takiej potrzeby, droga pani - czułem pracujące intensywnie mięśnie własnych szczęk - bohaterowie są ok, oni nie mogą dojechać, bo przysłany przez państwa narrator im na to nie pozwala. Przez dwie bite strony pozwolił im ujechać łącznie sześć metrów, licząc skręt. Poza tym nawtykał w narrację nieprawdopodobną ilość farmazonów własnego autorstwa, które ani nie posunęły akcji do przodu, ani nie zwiększyły wiedzy czytelnika w jakiejkolwiek dziedzinie. Poza tym to jakiś cholerny bizantyniec!
- No - westchnęła panienka - to by się zgadzało. Żeby pan wiedział, co się działo jak się zabrał za narrację w książce przygodowej o korsarzach! - zachichotała nagle.
- Nie wiem, czy chcę wiedzieć.
- Phhh - parsknęła śmiechem w słuchawkę - Przez dziesięć rozdziałów wypływali z portu!
- A ile było rozdziałów? - zapytałem słabym głosem czując, jak pogrążam się w koszmar.
- Dziesięć - wykrzyknęła i nie panując nad sobą zaczęła zanosić się śmiechem.
- Proszę pani! - zawołałem. - Proszę pani! - powtórzyłem głośniej, kiedy nie osiągnąłem żadnego rezultatu.
- No słucham, słucham - powstrzymała z trudem chichot.
- To bardzo zabawne, kiedy się na to patrzy z pewnego dystansu, wie pani, gorzej jednak, kiedy samemu pada się ofiarą tego rodzaju narracji. A właściwie: aberracji.
- Dobrze, dobrze - rozbawiona, etatowa pracownica Związku Zawodowego narratorów postanowiła być użyteczna. - Jutro przyślę panu następnego. Rano.
- To dziękuję i do usłyszenia!
- Pa! - usłyszałem zalotnie w odpowiedzi, co doprowadziło mnie w okamgnieniu do furii niemalże - Pan to jest naprawdę zabawny facet!

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Kultura