WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
75
BLOG

MAKE PEACE, NOT WAR!

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 3
V.


Wódz Huczących Strzelb, Błyskotliwy Żółw, nie kłamał i tarcza słońca nie zdążyła skryć się za horyzontem, kiedy dotarli do obozu Hippisów. Na obóz składało się kilkanaście przyczep campingowych pomalowanych w zagadkowe, różnobarwne esy-floresy. Stały, porozstawiane stochastycznie, bez ładu i składu, na obszernej polanie. Wkoło roiło się od śmieci. Wśród nich siedzieli młodzi ludzie, poubierani w dziwnie podobne uniformy. To znaczy: dziwne było to, że można było zuniformizować się w tak pozbawiony gustu sposób.

Mężczyźni przypominali wyglądem żydowskich proroków z początków pierwszego tysiąclecia, a kobiety prezentacje najgorszych fryzur roku wystające z worków po kartoflach. Na osłodę: kolorowych. Stado tworzyło luźne grupy siedzące wśród odpadków w kręgach, w których gniewnymi głosami prowadzone były żarliwe dyskusje wyzwalające masę emocji. Rewolucyjnych - co wprawionym uchem szybko wychwycił Stirlitz.

Nikt na nich nie zwracał uwagi więc przeszli pomiędzy rozdyskutowanymi i przysiedli koło jednej z przyczep. Kloss wydobył z plecaka niedużą benzynową maszynkę i zajął się przyrządzaniem herbaty. Zdążyli ją wypić i zakąsić prowiantem, kiedy spotkał ich pierwszy objaw zainteresowania ze strony członków stada. Oto z jednej z grup oderwało się barwne indywiduum i podpłynęło ku nim na lekko zgiętych nogach. Uznali je za mężczyznę ze względu na brodę i wąsy. Stanął nad nimi i zaczął się im intensywnie przyglądać rozmazanymi oczyma, a na porośniętej niechlujnie twarzy pojawiło się skrzywienie świadczące o intensywnej pracy mózgu.


- Hej! - wybełkotał wreszcie uśmiechając się jak dziecko specjalnej troski.
- Dobry wieczór - odpowiedział mu najuprzejmiej jak potrafił Kloss.
- Czy czujesz te wibracje? - zapytał nie z tego ni z owego brodacz wykonując gwałtowny skręt tułowiem.
- Nie bardzo - szczerze odpowiedział Kloss, a Stirlitz wzruszył ramionami.
- Widziałem takich w psychuszce, w Kostromie, kiedy odzyskałem świadomość - szepnął do Klossa i znacząco mrugnął okiem. - To ostatnie stadium. - Miał rację, bo indywiduum otworzyło usta ukazując uzębienie, którego stan był stanem dalekim od fizjologicznej normy, wybełkotało coś pozawerbalnego i runęło na wznak wznosząc tuman kurzu i tak już zaległszy pozostało.


- To był atak epilepsji - wyjaśnił Kloss spoglądając z niepokojem na leżące ciało.
- Nawalił się marihuaną - nie zgodził się dziewczęcy głos. - Zawsze tak robi.
Spojrzeli z zainteresowaniem w kierunku głosu, bo był dziewczęcy i ładny. I o tyle nie wprowadzał w błąd, że należał do dziewczyny, która miałaby szansę uchodzić za ładną, gdyby albo zmieniła wizażystę, albo nie miała żadnego, a jedynie kierowała się w doborze stroju, fryzury i makijażu głosem zdrowego rozsądku.


- Dobry wieczór pani - skłonił się Stirlitz. - Nazywam się Stirlitz.
- Hans Kloss - przedstawił się Kloss - Dobry wieczór.
- Lepiej tak nie mówcie, bo będzie chryja - ostrzegło ich dziewczę spoglądając w popłochu na tę cząstkę stada, która zalegała najbliżej nich.
- To znaczy jak? - badał Stirlitz.
- No - dziewczątko zniżyło głos do szeptu - “Dobry wieczór”... i ...”nazywam się”. To konwencja językowa stanowiąca jaskrawy przejaw drobnomieszczańskiego zakłamania i hipokryzji.
- Aha - Kloss pokiwał głową z udawanym zrozumieniem - A ja zawsze myślałem, że to konwencja językowa świadcząca o odebraniu podstaw poprawnego wychowania. Ale - zastrzegł się - mogę się mylić.


- A co tu robicie, bracia? - zapytało dziewczę ignorując polemiczny podtekst wypowiedzi Klossa.
- Przechodziliśmy - wyjaśnił Stirlitz dobrodusznie.
- A usłyszawszy gorącą, publiczną dyskusję przystanęliśmy i zaczęliśmy się przysłuchiwać.
- Dlaczego mówisz: “usłyszawszy.”?
- Bo to imiesłów przysłówkowy uprzedni i nigdzie nie słyszałem, że nie wolno go już używać.


- Aha - tym razem dziewczę udało zrozumienie. - Ten wysoki - wskazała na chudego faceta o sięgających do pasa włosach - to nasz guru. James. Studiował filozofię na Berkeley, ale wyrzucili go ze względów politycznych. On mówi - zapaliła się gwałtownie w sposób właściwy dla wieku egzaltowanego - że z życia należy brać przyjemności, odrzucić zakazy i normy...
- To pewnie wyrzucili go tuż po wykładzie z Arystypa, a przed Sokratesem.
- To nie znam - wzruszyła ramionami. - Ten Agnostyk i Sokkretes są z waszej komuny?


- Nie - wytłumaczył Kloss najłagodniej jak umiał. - To tacy starzy Grecy.
- I o ile mnie pamięć nie myli - uzupełnił tłumaczenie kolegi Stirlitz - nie mieli nic wspólnego z komuną.
- U mnie w Iowa był jeden Grek i prowadził knajpę...
- To nie ten - smutno zaprotestował Kloss.
- Nie? - zmartwiło się również dziewczę.
- Na pewno.
- Bo chodzi o to - dziewczyna usiadła po turecku i zaczęła poprawiać kok - żeby się wyrzec wszelkiej przemocy. Gdyby wszyscy wyrzekli się przemocy, to na świecie nie byłoby wojen.


- Zupełnie słusznie - zgodził się Stirlitz. - Jakby się wszyscy ubierali gustownie, to cały świat byłby elegancki.
- A jakby wszyscy byli wysocy, to nie byłoby niskich - wykoncypował Kloss.
- No więc sam widzisz - uśmiechnęła się dziewczyna, a miała ładny uśmiech.
- Ale są - ponuro stwierdził Stirlitz. Sowieci z jednej, Amerykanie z drugiej. Korea, Wietnam, Kongo.
- Ale gdyby wszyscy - wystartowała z żarliwym słowotokiem - wyrzekli się przemocy... I my, i młodzi ludzie w Kraju Rad...
- A jeśli młodzi ludzie w Kraju Rad - słowa: “kraj” i “rad” Stirlitz wymówił dziwnie przez zęby - się nie wyrzekną?
- To powinniśmy - my tu w Ameryce - zrobić to pierwsi. Dać przykład! Rozbroić arsenały!


- Świetny pomysł - Stirlitz nie mógł wyjść z podziwu nad takim konceptem. - Umie pani rąbać drzewa na czterdziestostopniowym mrozie?
- Nie bardzo - zaniepokoiło się dziewczę. - A po co?
- Bo mam nieodparte wrażenie, że jeśli udałoby się zrealizować pani marzenia, to ich realizacja pociągnęłaby za sobą błyskawiczną konieczność przyswojenia sobie takiej umiejętności.
- Ale musimy chronić lasy! Te w Ameryce Południowej! Nigdy nie zgodziłabym się na ich niszczenie.
- Mam wątpliwości - Stirlitz zamyślił się ponuro.


- Poczekajcie - dziewczyna zerwała się nagle - zaraz wrócę. - Pobiegła żwawo w kierunku jednej z przyczep i zniknęła w jej wnętrzu.
- Kloss - Rosjanin zwrócił swój ciężki wzrok ku koledze. - Mówiłeś, że tu się da żyć. Ale powiedz mi, co tu się porobiło z ludźmi? Mieliście jakieś epidemiczne zapalenie opon mózgowych?
- To młodość - próbował tłumaczyć Kloss.
- Nie, Kloss - Stirlitz pokiwał głową - to jakieś wrodzone albo nabyte upośledzenie umysłowe. Ta dziewczyna ma - na oko sądząc - ponad dwadzieścia pięć lat. Siedemnastoletnia pomocnica kucharki w punkcie masowego żywienia ma więcej oleju w głowie...
- To fanaberie bogatych dzieciaków... Wiesz... oni tu mają wszystko. I te reklamy, lansowany sposób życia, te ich filozofie... - nieporadnie odgadywał Kloss.
- Infantylne, niedomyte, podstarzałe bachory - podsumował Stirlitz. - Wychowujecie pokolenie imbecyli. I dam sobie rękę uciąć, że to robota KGB! I to perfekcyjna!


- Nie przesadzasz? - Kloss się trochę przeraził. - Nie tłumacz głupoty spiskiem!
- Nie tłumaczę faktu głupoty, tylko masową skalę zjawiska. Jak to jest, że najbardziej popularny rodzaj zidiocenia jest tym, który najbardziej odpowiada życzeniom Biura Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego?
- To ja sam już nie wiem - Kloss rozłożył bezradnie ręce, ale w duszę wkradł mu się niepokój.
- A ja wiem - warknął Stirlitz. Jego zdanie należałoby wziąć pod uwagę, bo któż jak nie on najlepiej rozpoznawał sztuczki swoich niedawnych pracodawców? Rosjanin miał prawo być rozdrażniony i zły. Wszak w niedługi czas po tym, jak wypowiedział wojnę morderczym strukturom, rozpoznał ślady ich krwawych łapek w samym sercu mocarstwa, które jako jedyne stanowiło siłę zdolną się im przeciwstawić!
Tymczasem dziewczę wróciło. Chyba natura wynagrodziła jej brak zdolności intelektualnych dużymi umiejętnościami empatycznymi, bo z miejsca zorientowała się w sytuacji.


- Jesteś zły? - zwróciła swoje chabrowe, bezmyślne oczęta ku Stirlitzowi.
- Nie, skądże - zaprotestował Stirlitz - Jestem wściekły jak wszyscy diabli.
- To niedobrze - zmartwiło się dziewczęcie - Emanując złymi emocjami zatruwasz wszechświat!
- Właśnie, że bardzo dobrze! - Stirlitz wściekł się na prawdę i teraz krzyczał. Kloss po raz pierwszy widział go takim i w zachwycie przyglądał się koledze, który darł się na dziewczynę, a ta bladła i malała, nie śmiąc wszakże uciec.


- Masz tu, w tym kraju, wszyscy macie - zatoczył ręką koło - wszystko to, czego inni mogliby wam tylko pozazdrościć! A szczególnie mogą wam zazdrościć tego, czego nie macie, a oni mają w nadmiarze. Nie macie pustych żołądków. Nie ma wyniszczającej i ogłupiającej pracy ponad siły. Donosicielstwa i zdrady. Lepkiego strachu na odgłos kroków na schodach. Obozów pracy i kopalni uranu. Więzienia bez wyroku i lat w psychuszce. Skrytobójstw władzy i kłamstwa na każdym kroku. Kagańca i knuta. A co macie? Dobrobyt. Szanse i możliwości. Prawo do przemieszczania się i do sprawiedliwego procesu. Do wyjścia w nocy na ulicę. Do zaskarżenia policjanta i rządu. Do wywłaszczenia za odszkodowaniem. I macie wolność czynienia ze sobą tego, co wam się zamarzy. I jak z niej korzystacie? Zamieniając się w stado bezmózgich termitów? Podrygując w takt prymitywnych dźwięków, jak Kabokle? Żyjąc w tym brudzie? Wyznając filozofię tchórzostwa ubraną w szatkę miłosierdzia? To przyjdą wam tutaj zawszone miliony ubrane w płowe szynele. I będą palić, gwałcić i rabować. I pić. Chlać na umór. I dalej gwałcić, rabować i palić. Aż się wasze kolorowe miasta zamienią w szare, ciche pustynie. Aż wam wykażą naukowo, że Alaska zasługuje na to, żeby ją gęściej zaludnić. We wzorowym porządku. W równych szeregach baraków znajdziecie mieszkanie: od Cieśniny Beringa po Nową Funlandię!


Wkoło Stirlitza zebrało się tymczasem całe stado zwabione krzykiem. Patrzyli bezrozumnie na krzyczącego tym bardziej, że w miarę jak w Stirlitzu rósł zapał, rosła i ilość rosyjskich słów, którymi przeplatał przemówienie. Minęło kilka dobrych minut zanim się wypalił.
- Job wasza mat' - zakończył i usiadł.
Zapanowała cisza. Słychać było ptaki przewalające się wśród liści i brzęczenie przelatującego trzmiela. Wreszcie jeden z brodatych zaczął klaskać. Klaskał z uznaniem potakując głową i wyrażając dodatkowo swoją aprobatę nonsylabami. Wkrótce przyłączyli się inni. Zrobił się rwetes i zamieszanie. Dziewczę, które do niedawna malało i bladło też przyłączyło się do aplauzu, choć nie wiedziało, z czego aplauz ten wynika. Posługiwało się jak zwykle prostą zasadą włączania się w strumień masowych emocji.
Przed tłumek wyszedł przywódca - ten, który nosił imię James - i wzniósłszy ręce uciszył całe towarzystwo, po czym zwrócił się do Stirlitza:


- O kurcze, jesteś bracie fenomenalny, kurcze, niech żyje miłość, precz z wojną, kurcze, podły imperializm zdycha, kurcze, ręce precz od Wietnamu, kurcze, równość dla czarnych, równouprawnienie dla kobiet, kurcze, kobiety dla mnie, czarni dla ciebie, kurcze, nie ma satysfakcji w opresyjnym społeczeństwie, kurcze, wojna to gówno, kurcze, chrześcijaństwo to przeżytek, kurcze, schody do nieba, kurcze, autostrada do piekła, kurcze, LSD to wyjście, kurcze, wyjście z matni, kurcze, zgadzam się z tobą, kurcze, zostań z nami...
Jak przystało na wybitnego studenta Berkeley, miał, jak to się mówi, gadane..
Strirlitz podniósł się wolno, otrzepał spodnie, zebrał manierkę i maszynkę i dostojnym ruchami zapakował to wszystko do plecaka. Potem podszedł do Jamesa i patrząc w rozmaślone ślepia wysyczał przez zęby:


- A skopałbym cię, a potem rozwalił, sobaczy synu, ale to na nic. Ani to nic nie zmieni, ani się nie zabawię, a tylko zmęczę. Chodź, Kloss - odwrócił się ku koledze - nic po nas wśród tych zwierząt. Idziemy do ludzi, póki noc nie zapadła. Chcę popatrzeć na twarze, mordy mi zbrzydły. Kopnął leżący kamień i potrąciwszy ramieniem jedną z łachudr ruszył wąską leśną ścieżką pomiędzy drzewa. Kloss spojrzał na stojących lekko przepraszająco: nawykły do zachodniej demoralizacji nie potrafił zdobyć się na aż tak radykalne potępienie. Chwilę potem z uczuciem ulgi na twarzy pobiegł za znikającym w gęstwinie Stirlitzem.

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura