To było oczywiście do przewidzenia, że natychmiast po wywiadzie Zbigniewa Brzezińskiego dla TVN, personel Jarosława Kaczyńskiego rzuci się do dawania odporu.
A ponieważ merytorycznych argumentów przeciwko Brzezińskiemu nie ma, więc jedyne, co można zrobić, to mówienie, że ten Brzeziński to wcale nie jest ktoś ważny.
Gdyby politycy PiS byli bardziej oczytani, mieliby ułatwione zadanie, bo swego czasu Wiesław Górnicki napisał chyba z tonę tekstów przedstawiających Brzezińskiego jako niemal półgłówka, który nie wiedzieć z jakiego powodu został nie tylko skończył Harvard, ale został doradcą do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA. A ponieważ Wiesław Górnicki miał świetne pióro, niektóre z tych deprecjonujących Brzezińskiego tekstów były naprawdę dowcipne.
Politycy PiS wolą jednak mówić z głowy. Wychodzą z tego rzeczy śmieszne, ale bynajmniej nie dowcipne. Ot, jak w wypowiedzi Mariusza Błaszczaka dla TOK FM: „Myślę, że powaga i poważanie tego człowieka legło w gruzach”. W przeciwieństwie do „powagi i poważania” autora tego bon-motu…
Dużo łagodniej potraktował Brzezińskiego Jacek Sasin. W TVN24 łaskawie uznał, że „warto go słuchać”. A dlaczego? „Bo jest to człowiek o dużym doświadczeniu politycznym, współpracownik prezydentów Stanów Zjednoczonych”. Natomiast „nie można przyjmować bezkrytycznie tego, co mówi, bo każda wypowiedź podlega pewnej krytyce”.
Zdanie to jest absolutnie słuszne i podpisze się pod nim nawet każdy leming, a co dopiero sympatyk PiS.
Dopiero po takim – powtórzmy – absolutnie słusznym spostrzeżeniu ogólnym, poseł Sasin przeszedł do właściwej oceny Zbigniewa Brzezińskiego: „Mam wrażenie, że Brzeziński mówiąc to co mówi, nie dysponuje jednak pełną wiedzą na temat śledztwa smoleńskiego”.
Posła Sasina ten brak pełnej wiedzy nie dziwi, ponieważ „dzisiaj jest tak, że na zachodzie Europy, w Stanach Zjednoczonych, tą wersją, która się najbardziej przebiła do opinii publicznej jest wersja raportu Anodiny”.
Poseł Sasin powiedział, że on wcale nie krytykuje Brzezińskiego, bo wierzy, że ta jego wypowiedź „wypływa z dobrej woli i z jego oglądu sytuacji”.
Wbrew pozorom, ocena Sasina jest dużo bardziej negatywna, niż Błaszczaka. Sasin zarzuca jednemu z najsławniejszych światowych politologów, że wygaduje coś na podstawie fragmentarycznej wiedzy!
Pozostaje tylko pytanie, co PiS zamierza dalej robić w tej sprawie. Pozwoli Brzezińskiemu na dalsze tkwienie w błędnych ocenach wynikających z niewiedzy, czy też wyśle mu raport Zespołu Macierewicza, żeby ten przereklamowany profesorek poznał prawdę i dopiero potem oceniał słowa Jarosława Kaczyńskiego. W samych superlatywach, rzecz jasna.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka