Kilka dni temu wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz powiedział, że kilka kopalń węgla kamiennego jest trwale nierentownych i że zarządy spółek węglowych muszą dostosować wydobycie do popytu oraz nie bać się decyzji o redukcji zbędnych mocy. No i się zaczęło.
Natychmiast odezwali się PiS-owscy obrońcy polskiego przemysłu w ogóle, a górnictwa w szczególności. Sygnał do boju dał oczywiście Pan Prezes: „obecnie ze Śląska dochodzą bowiem bardzo niepokojące informacje o planach zamykania kopalń (…) o planach, które uderzają w nasze strategiczne interesy, ale także w śląską pracę i śląską rodzinę; prowadzą do destabilizowania tej ziemi i tego wszystkiego, co buduje społeczeństwo Śląska”.
Senator Bolesław Piecha nazwał górnictwo „przemysłem strategicznym i narodowym” i w ogóle poleciał w narodową symbolikę: „To jest, panie ministrze, sianie poważnego niepokoju. Jeżeli jeszcze wymienia się przy okazji likwidacji kopalń kopalnie: »Wujek«, »Halembę«, »Brzeszcze«, to są to nadużycia, bo jest to uderzenie w symbole”. Słusznie. Mieliśmy już takiego premiera, co to zamachnął się na kolebkę Solidarności i wszyscy wiemy, jak skończył. Jak jakaś fabryka została narodowym symbolem, to już musi trwać do końca świata, a nawet dłużej. Jak tylko PiS wróci do władzy, z pewnością odbudowane zostaną polskie stocznie, fabryka traktorów Ursus, Zakłady Radiowe im. Kasprzaka, a może nawet wytwórnia płyt winylowych w Pionkach.
PiS nie poprzestało oczywiście na ogólnikach, lecz zaproponowało też szczegółowy i konkretny program uzdrowicielski dla śląskich kopalń. Ten program przedstawiła wiceprezes PiS Beata Szydło, która w partii jest główną specjalistką od gospodarki, jak na etnografa z wykształcenia przystało. Jej recepta na kłopoty ze sprzedażą polskiego węgla jest rewelacyjnie prosta: „Kopalń nie można zamykać, trzeba szukać innych rynku zbytu.”
Mam nadzieję, że Beata Szydło osobiście zajmie się szukaniem tych innych rynków zbytu, bo wtedy mielibyśmy dłuższą chwilę odpoczynku od tej niewątpliwie oczywiście sympatycznej pani.
Ale może jej nie doceniam. Może Beata Szydło w try miga znajdzie kraj, który zechce kupić węgiel droższy od cen światowych, przy taniejącej – z powodu rosnącego wydobycia z łupków – ropie naftowej?
Gdyby się jednak jej nie udało, zawsze w zanadrzu jest inny prosty sposób. Przecież wystarczy tak zdewaluować złotego, żeby opłacała się nawet uprawa i eksport polskich bananów, a co dopiero węgla. W końcu skoro Gomułce i Gierkowi udawał się eksport polskiego węgla, to tym bardziej uda to się premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka