Krystyna Pawłowicz Platformie Obywatelskiej spadła z nieba. Takich bzdur i to w dodatku tak wulgarnym językiem nie wygadywał nawet Andrzej Lepper, gdy rechotał z tych, którzy uważali, że można zgwałcić prostytutkę.
O ile przy zadymie z jej występem w TVN24 po „marszu szmat” najzagorzalsi zwolennicy PiS mogli sobie dysonans poznawczy rozładować w stosunkowo prosty sposób (wypowiedź zmanipulowano, Pawłowicz cytowała tylko ulotkę organizatorów, itd.), o tyle kolejnych jej wypowiedzi nie da się obronić żadnym innym argumentem poza tym, że była pijana. Bo na trzeźwo takich kompromitujących bredni nie mówiły nawet Beata Kempa i Marzena Wróbel (gdy jeszcze były w PiS).
A przy wywiadzie dla „Rzepy” odpadają nawet argumenty najbardziej rozpaczliwe: że poniósł ją temperament, że udzielił jej się nastrój Sali, że prawdziwy kontekst wypowiedzi był inny…
„UE jest gorsza od komunizmu, wszystko chce kontrolować, ma policzoną każdą krowę, kozę i kurę. Nawet cukier w spiżarce zważy. To jest system totalny, w którym uczestniczymy za względnie niewielkie pieniądze pomocowe. Tyle, że to nie jest żadna pomoc, tylko pułapka kredytowa. (…) Jestem z gruntu przeciwna Unii Europejskiej. Czekam i modlę się, żeby to się po prostu samo rozwaliło.” I w dodatku mówi, że Jarosław Kaczyński aprobuje to jej stanowisko!
To wcale nie musi być nieprawdą, bo stanowisko Jarosława Kaczyńskiego wobec Unii Europejskiej zawsze było jak Wałęsowe „jestem za, a nawet przeciw”, ale to są dwie różne rzeczy: to, co naprawdę myśli prezes PiS, i to, co wolno publicznie rozgłaszać.
Wypowiedzi Pawłowicz nawet dla najtwardszego rdzenia elektoratu PiS są zbyt radykalne i zbyt chamskie (Grodzka ma „twarz boksera”!), a co dopiero dla tych, którzy na razie nie głosowali na PiS i których trzeba do partii przyciągnąć. Dlatego Adam Hofman szybko wkroczył i zaczął się w imieniu kierownictwa PiS dystansować od tych wypowiedzi.
To stwarza w PiS nową sytuację. Dotąd Jarosław Kaczyński musiał dyscyplinować tylko tych, którzy za bardzo otwarcie kwestionowali smoleńskie wybuchy. A tu trzeba było kazać ściągnąć smycz na przeciwległym skrzydle. Nie wiadomo, jak na to zareaguje sama Pawłowicz. Potulnie stonuje swoje wypowiedzi? A może tym samym językiem i z tym samym wdziękiem odwinie się Hofmanowi? W każdym razie na pewno sprawa będzie miała swój ciąg dalszy i niezależnie od tego, jaki to będzie dalszy ciąg, punktów PiS-owi to raczej nie przysporzy.
Krystyna Pawłowicz nie jest formalnym członkiem PiS, co w razie czego daje Jarosławowi Kaczyńskiemu łatwą możliwość pobycia się jej przed następnymi wyborami. Ale do tego czasu temperamentna poseł może jeszcze zdrowo nawywijać. Może więc trzeba będzie spuścić ze smyczy psy gończe, które wykryją, że dziadek Pawłowicz służył w Wehrmachcie albo należał do KPP, a ona sama wygaduje to wszystko na polecenie Donalda Tuska?
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka