Dola posłów PiS jest niemal tak ciężka jak dola chłopa pańszczyźnianego. Choćby w dostępie do informacji. Pozostali mieszkańcy kondominium niemiecko-rosyjskiego, gdy chcą się dowiedzieć coś o świecie, włączają telewizor i oglądają programy informacyjne albo kupują gazety i czytają zwartość. Na przykład o tym, że na szczycie w Wilnie nie doszło do podpisania umowy stowarzyszeniowej między Unią Europejską i Ukrainą. Chyba każdy, kto choć w minimalnym stopniu interesuje się polityką, zna te przyczyny, bo przez ostatnie dni w kółko trąbiły o tym wszystkie media. Z jednej strony Rosja wywiera ogromny nacisk na Ukrainę, z drugiej – sami Ukraińcy nie są wystarczająco przekonani do jednoznacznego opowiedzenia się za wybraniem integracji z Europą, a nie z Rosją. W konsekwencji prezydent Janukowycz pękł i poprosił o odłożenie decyzji w tej sprawie.
Ale posłowie PiS tak nie mogą zrobić. Ich musi o tym poinformować osobiście premier Tusk i minister Sikorski. Dlatego klub poselski PiS złożył wniosek o poszerzenie porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu o informację prezesa Rady Ministrów i ministra spraw zagranicznych o szczycie Partnerstwa w Wilnie. „Chcemy, żeby wyjaśnili, dlaczego doszło do fiaska, nie podpisano umowy stowarzyszeniowej Unia Europejska-Ukraina” - poinformował PAP poseł PiS Krzysztof Szczerski.
Nie wiem jeszcze, czy porządek obrad zostanie poszerzony zgodnie z żądaniem posłów PiS. Nie wiem, czy i co odpowiedzą premier z ministrem spraw zagranicznych. Za to wiem, co powiedzą posłowie PiS: że to wina Tuska i jego kapitulanckiej postawy wobec Putina. Gdyby premierem był Jarosław Kaczyński, Ukraina na pewno by podpisała umowę stowarzyszeniową. A może nawet już by była w Unii. A Rosja na nikogo by nie wywierała nacisku, bo pod groźnym spojrzeniem Jarosława Wielkiego schowałaby się do mysiej dziurki.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka