W rankingu pożytecznych idiotów Witold Waszczykowski tylko dlatego nie zajmuje pierwszych siedemnastu miejsc, bo ma silną konkurencję ze strony Anny Fotygi, Krzysztofa Szczerskiego, Zbigniewa Kuźmiuka czy Janusza Wojciechowskiego. W każdym razie pierwszą dziesiątkę zajmuje sam jeden osobiście. A nawet jak nie dziesiątkę, to piątkę na pewno.
Zalety Witolda Waszczykowskiego można by wymieniać dłużej, niż Fidel Castro wymienia zalety gospodarki socjalistycznej, ale chyba jego największą zaletą jest to, że w niemal każdym swoim wystąpieniu mówi coś, co nie tylko demaskuje jego głupotę, ale przy okazji kompromituje całą jego partię i osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Bo Witold Waszczykowski nie ma zwyczaju sprawdzania, co Jarosław Kaczyński publicznie mówił o sprawach, z których Waszczykowski usiłuje robić zarzuty rządowi.
Choćby wczoraj w Sejmie. Pal diabli swoistą retorykę (Waszczykowski uczył się jej albo z pism Lenina, albo z artykułów płk. Wiesława Górnickiego), te wszystkie „Niedługo będzie pan mógł zameldować ministrowi spraw zagranicznych Rosji Ławrowowi: »Terminala gazowego nie ma, gazu z łupków nie ma, Białoruś jest wasza, Ukraina odchodzi. Zadanie wykonano«”. Po wyborze Karola Wojtyły na papieża natychmiast powstał dowcip, że papież przyjedzie do Polski i na lotnisku powie: „Pułkownik Wojtyła melduje wykonanie zadania”. I jako dowcip, takie teksty są na miejscu, ale żeby w demokratycznie wybranym parlamencie poseł mówił takie rzeczy do ministra spraw zagranicznych (u którego w dodatku był kiedyś wiceministrem) – no to trzeba być nie tylko durniem, ale i po prostu świnią.
Ale – powtarzam – pal to diabli. Chce mieć Jarosław Kaczyński takich ludzi w swojej partii – jego sprawa. Tylko, że Waszczykowski wczoraj krzyczał w Sejmie też takie słowa: „Rząd zmarnował Euro 2012. To nie miał być zwykły turniej do poharatania w gałę”. Chłopina zapomniał o tym, że Jarosław Kaczyński w maju 2012 r. wzywał polski rząd nie tylko do grożenia bojkotem ukraińskiej części Euro 2012, ale nawet powiedział: „Dlatego odpowiednie instytucje europejskie powinny przygotować scenariusz odebrania Ukrainie prawa do organizacji powierzonej jej części mistrzostw Europy i przeniesienia jej do innego kraju”.
Niewątpliwie, gdyby w 2012 roku premierem był Jarosław Kaczyński, to pewnie Witold Waszczykowski (jako wiceminister u Anny Fotygi) osobiście zadbałby o to, aby Euro 2012 było czymś więcej, niż „poharataniem w gałę”. Do dzisiaj byśmy sobie opowiadali, jak było cudnie.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka