Kasjopea Kasjopea
211
BLOG

Kasjopea Kongresowo, czyli o „Kongresie Futurologicznym” Lema

Kasjopea Kasjopea Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Z twórczością Stanisława Lema zetknęłam się dość wcześnie, bo już w wieku siedmiu lat czytałam „Bajki robotów”. Wtedy jednak nie byłam jeszcze w stanie docenić geniuszu ich autora. Kilka lat po tym natknęłam się na „Opowieści o pilocie Pirxie”, jeszcze później połknęłam „Solaris”… a kiedy odkryłam cykl dotyczący Ijona Tichego, uznałam go za arcydzieło.

Pod hasłem „Ijon Tichy” mam na myśli nie tylko wspaniałe „Dzienniki Gwiazdowe”, lecz także „Kongres futurologiczny”. Temu ostatniemu dziełu chcę poświęcić niniejszy artykuł.

Jakże jednak pisać o opowiadaniu, w którym każdy fragment jest pokazem kunsztu literackiego, mistrzowskiego władania słowem, szerokiej, interdyscyplinarnej wiedzy i niebanalnego poczucia humoru?

Ponieważ adekwatna pochwała warsztatu literackiego jest tu niewykonalna, skupię się przede wszystkim na warstwie, można by rzec, filozoficznej.

Ostrzegam lojalnie, że poniżej mogą pojawić się spoilery.

Główny bohater, Ijon Tichy, sympatyczny (w pewnym sensie) podróżnik międzygwiezdny bierze udział w światowym kongresie futurologicznym, którego celem jest rozwiązanie problemu przeludnienia. Już w pierwszym akapicie zafascynował mnie fragment „(…) astronautyka jest dziś formą ucieczki od spraw ziemskich. Każdy, kto ma ich dość, wyrusza w Galaktykę, licząc na to, że najgorsze stanie się pod jego nieobecność”. W powyższych zdaniach tkwi jakaś nutka sarkazmu, połączona z pewną melancholią – przynajmniej takie odnoszę wrażenie.

Grubo myliłby się ten, kto w „Kongresie…” spodziewałby się spokojnych i nudnych posiedzeń w klimatyzowanych salach konferencyjnych, przeplatanych pogawędką przy kawie… Nie tutaj. Nie u Ijona Tichego.

Zjazd futurologów odbywa się w Costaricanie, gdzie przeludnienie jest rekordowe, a zamieszki i bunty nie stanowią nietypowego zjawiska Naukowcy mieszkają w Hiltonie – i już na pierwszej stronie główny bohater nadmienia, że ponieważ po obradach z owego hotelu nic nie zostało, może bez oskarżenia o reklamiarstwo (czy, jak teraz byśmy powiedzieli, „product placement”) stwierdzić, iż był to Hilton znakomity.

Obiecujący początek… a dalej jest tylko lepiej. Niepowtarzalne gry słów (na przykład bembardowanie, czyli bombardowanie Bombami Miłości Bliźniego, w skrócie BMB), zaskakujące zwroty akcji i… ważne pytania filozoficzne, które mimochodem i nienachalnie nasuwają się podczas czytania.

Pominę tutaj  smaczki, związane z papieżówką, sąsiednimi konferencjami oraz wodą z kranu. Całkowicie celowo nie wyjaśniam, co kryje się pod powyższymi hasłami – odsyłam do książki.

Dość wspomnieć, że Ijon Tichy, po rozmaitych perypetiach, chowając się w kanale przed bembardowaniem zdejmuje maskę tlenową i zostaje poddany działaniu halucynogenów. Kiedy już wydaje się, że to minęło i zostaje uratowany… wpada do kanału i odzyskuje przytomność. A wtedy ratuje go inna grupa, lecz i ta okazuje się złudzeniem i naukowiec budzi się znów w kanale. Potem zostaje zastrzelony przez ekstremistów… jednak to tylko kolejna halucynacja. Wreszcie budzi się w ciele Murzynki, do którego – jak mówią lekarze – przeszczepiono jego mózg, by uratować mu życie. Doznaje szoku i otrzymuje kolejny przeszczep.

Spędza tygodnie w szpitalu, gdzie lekarze dokładają wszelkich starań, by wyleczyć go z przekonania, że otaczająca rzeczywistość jest tak naprawdę halucynacją. Kiedy jego przypadek zostaje oceniony jako beznadziejny, zamrażają go – do czasu, gdy choroba stanie się uleczalna.

Bohater budzi się odmrożony w roku 2039.

Świat w nowej epoce wydaje się wręcz rajem – powietrze jest czyste, dzieci grzeczne, panuje powszechny dobrobyt i światowe rozbrojenie… Jaki system zapewnił takie cuda? Rządzi farmakokracja. Ludzie mogą mieć wszystko (po zażyciu odpowiedniego specyfiku). Sny są na zamówienie, nagrodę Nobla może otrzymać każdy (to znaczy, mieć takie doświadczenie gdy zażyje właściwą kapsułkę)… pewnego dnia jednak Tichy odkrywa, że tak naprawdę skala psychemicznego (kolejny lemowski neologizm) złudzenia jest o wiele większa, niż powszechnie wiadomo. Napotkany stary znajomy, również ponownie ożywiony, pokazuje mu środek, który neutralizuje działanie tak zwanych maskonów – substancji, rozpylanych w powietrzu, sprawiających że obywatele widzą to, co rządzący chcą, żeby widzieli. Tichy widzi, że luksusowa restauracja w której siedzi jest tak naprawdę obskurnym miejscem, w którym klienci gnieżdżą się jedni przy drugich, a pozornie wykwintne danie to w rzeczywistości bezkształtna masa, papka o nieapetycznym wyglądzie. Profesor Trottelreiner tłumaczy mu, że takie psychemiczne manipulacje są spowodowane koniecznością zamaskowania przeludnienia i uczynienia życia na przepełnionej planecie znośniejszym.

Podczas następnego spotkania, odbywającego się tym razem w pokoju Trottelreinera profesor tłumaczy zagubionemu w czasie gościowi, że rozbrojenie wynikło z nieuczciwości fabryk, odpowiedzialnych za produkcję broń. Uznały one, że bardziej opłaca im się produkować środki chemiczne, tworzące złudzenie dział laserowych, wyrzutni rakiet, a nawet latających czołgów (czyżby Lem inspirował się konstrukcją A-40 KT, szybowca z czołgiem T-60?), niż prawdziwe egzemplarze. Oznajmia też, że dowiedział się, iż zaprezentowany przez niego uprzednio specyfik to bardziej zaawansowany maskon, i że dopiero teraz udostępniono mu prawdziwe antymaskony.

Obraz, który wówczas roztacza się przed oczami Tichego, przeraża go jeszcze bardziej. Ijon dostrzega protezy profesora i fatalny stan jego zdrowia… a także to, że Trottelreiner zaczyna się rozpadać, gdy ogarnięty przerażeniem Tichy wybiega z pokoju, a gospodarz ku własnej zgubie usiłuje go gonić.

Na zewnątrz dostrzega pożałowania godny stan świata wokół niego, a następnie… niechcący zażywa porcję kolejnego antymaskonu, który odsłania… jeszcze bardziej fatalną rzeczywistość, niż ją wcześniej ujrzał.

Oszczędzę opisów owych realiów, jednak ze względu na temat, który utkwił w mojej głowie po przeczytaniu opowiadania, ośmielę się zdradzić zakończenie. Zatem, tym, którzy jeszcze nie czytali „Kongresu Futurologicznego” a nie lubią znać końca książki, doradzam wstrzymać się z lekturą kolejnej części tej notki (którą planuję również opublikować w najbliższych dniach).

Ciąg dalszy nastąpi.

Kasjopea
O mnie Kasjopea

Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości