Katka Balażowa Katka Balażowa
266
BLOG

Dostaję depresji na widok Komorowskiego

Katka Balażowa Katka Balażowa Polityka Obserwuj notkę 13

 

Tekst niniejszy dedykuję pani Środzie, która zarzuciła PiS, że ich kampania jest „kościelna”, wyciszona i pełna miłości. Ja, co prawda, w PiS nie jestem, ale wielce sympatyzuję, więc zupełnie gratis, na specjalne życzenie pani Środy odrobinka nienawiści. Najpierw do pani. Wczoraj w programie u T. Lisa ukazał nam się istny Goebbels w spódnicy. Mistrzyni manipulacji. Wyszczekana rycząca 50-tka. Najpierw pożaliła się, że w niedzielę osoby idące na mszę chciały się na nią rzucać z nienawiści, potem zarzuciła PiS, że za wiele w ich kampanii miłości, że to takie ble, ta miłość, jakby zapomniała, kto jeszcze nie tak dawno tą miłością epatował po wygranych wyborach. To ja już nie wiem, pani Środo szanowna, co pani wybiera. Miłość czy nienawiść?  

Dobra, teraz Bronek. Jestem wstrętnym, znienawidzonym przez media, zupełnie anonimowym bloggerem, w dodatku grzesznym i niekulturalnym, więc nic nie mam do stracenia. Mogę sobie napisać, co mi się żywnie podoba.

A więc Bronek to furman. Bacik mu dać, koszulinę na piersiach rozchełstaną, kobyłkę żwawą, i heja, po krakowskim Rynku turystów wozić (jeżeli jakiś woźnica poczuł się urażony tym porównaniem, to przepraszam). Bronku, mów do nas więcej w telewizji. Bronku, sam sobie jesteś najlepszym odstraszaczem wyborców, PiS powinien ci płacić za każdy występ w telewizji!

A więc Bronek najpierw kilkakrotnie chwalił się, jakie to ma sondaże niesamowite i jakim to zaufaniem społecznym się cieszy. Potem długo zapewniał Liska, że ma charyzmę. (Słyszałam, że taki Napoleon na przykład czy Piłsudski, to codziennie, regularnie zapewniali innych o swojej charyzmie, co ponoć okazywało się skuteczne). Na pytanie o debaty z kandydatami na prezydenta (tymi oprócz J. Kaczyńskiego), uśmiechnął się ironicznie i bąkał pogardliwie, że im to owszem, powinno zależeć na debacie z kandydatem z TAKIM poparciem, ale jeżeli o niego chodzi, to może debatować tylko z równym (mniej więcej) sondażowo sobie, a więc jeno z Jarkiem.

W sumie powinno mi być więc miło, jak Furman zasiada w telewizji i roztacza swój próżny kobyli samozachwyt, irytując ludzi od lewa do prawa. A nie jest. Dlaczego? Mam złe przeczucia. Najpierw zaniepokoiła mnie beztroska Tuska i jego sympatyczny komentarz na wieść o tym, że J. Kaczyński zdobył najwięcej podpisów. W pierwszej chwili zdziwiłam się reakcją PO, bo nie była zupełnie w ich stylu. Jak to? Zamiast rzucić się na Kaczyńskiego z zarzutami, że pewnie podpisy wymuszał, atakował ślepe staruszki i siłą wyrywał im PESELE, Donek uśmiechnął się wyrozumiałe i pogratulował, oddając honor wrogiemu sztabowi!

Drugi raz zła myśl pojawiła się podczas masochistycznego oglądania „Lisa na żywo, ale w studio” – Bronek wydusił z siebie coś mniej więcej takiego: „Umówiliśmy się z Miedwiediewem, że po wyborach będziemy kontynuować tę politykę…”. Taki pewny wygranej czy gadał z jakąś wróżką z Kremla?

W głowie powstała mi myśl niesympatyczna i wręcz schizofreniczna. Przecież ONI nie pozwolą Kaczyńskiemu wygrać. Przecież tak wiele już zainwestowali w dzisiejszy kształt Polski, by głupie wybory mogły coś zmienić… Obym się myliła… W każdym razie nie zawadzi dokładnie patrzeć im na ręce i w programy do liczenia głosów.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka