kawalec kawalec
153
BLOG

Polak Polakowi Jackiem Wilkiem -- "polska narodowa solidarność"

kawalec kawalec Polityka Obserwuj notkę 1

"...gdyby media i politycy nie nagłośnili całej sprawy, to niewiele osób by się w ogóle nie zorientowało, że panuje koronawirus". Tak, aż ludzie padaliby na ulicach. Ale co tam, ważne żeby biznes się kręcił! "Ja, moje, mnie!!". Tacy narodowcy.

""Umrze nie 2% ludzi, tylko 12% firm. I to będzie dopiero prawdziwy dramat - setki tysięcy Polaków straci pracę, może zabraknąć wielu towarów." Czyli dramat to nie nie śmierć 700,000 ludzi, tylko brak wielu towarów i utrata zyskowności w 12% firm. Do Reczy kwituje to tak "Polityk Konfederacji podkreśla, że osoba dająca prymat dobru wspólnemu przed dobrem jednostki jest zarażona "wirusem komunizmu"" Trochę mi to swoją drogą przypomina niedawne eugeniczne wynurzenia JKM, kolegi partyjnego naszego Lupusa. Tylko dlaczego ten darwinizm wykorzystuje narodowy listek figowy? Ja rozumiem, że elektorat, że demokracja, ale w sumie można się zadławić ze zdziwienia i nie wiadomo czy bardziej to śmieszne czy straszne.

Nie mam zamiaru przekonywać polityków Konfederacji, że Covid to nie jest spisek mający na celu likwidację papierowej waluty, przymus szczepień czy ograniczenie obywatelskich swobód. Być może właśnie to nastąpi w wyniku właśnie ogłoszonej pandemii. Być może nawet wirus faktycznie ktoś ulepszył, żeby zebrał większe żniwo. Nie wiem. Choć różne hipotezy uważam za możliwe. Wiem jedno: z przekazów uważanych za wiarygodne -- tak z Chin jak i Korei czy Włoch -- wynika, że ten wirus zachowuje się niebezpiecznie, zarażać można nie mając objawów, śmiertelność jest o wiele większa niż w grypie, stadnej odporności nie ma. Włosi właśnie się nie przejmowali dobrem wspólnym by dogodzić swoim zachciankom, a teraz nie nadążają ze sprzątaniem trupów. A przedstawiciele rodzimych środowisk krytykujących Powstanie Warszawskie za nieroztropne szafowanie polską krwią nie przejmują się potencjalnym żniwem śmierci zarazka, który w tym środowisku często uchodzi za broń biologiczną. Oficjalne deklaracje to broń obosieczna. Mogą przysporzyć głosów. Mogą też dać natchnienie małolatom do robienia koronaparty.

Są owszem kultury, gdzie najwidoczniej zarazą się nie przejmują: kolega z Hong Kongu mówi, że Brytyjczycy chodzą w najlepsze do knajp, nie noszą masek i uważają, że to grypa. Pomimo alarmu w mediach i przerażenia w oczach rządzących Zjednoczonym Królestwem, Brytyjczycy tłumnie chodzą do pubów i na mecze, zapraszają na nie 3,000 ziomali z Madrytu, gdzie wirus rozpętał się na dobre. Włosi też się zrywali nie tylko z kwarantanny ale i szpitali, żeby taksówką wyskoczyć na pizzę. Można? Można! I mają efekty. Albo je będą mieli. Nawet jeśli ci szczęśliwi ludzie młodzi czy nawet czterdziestolatkowie wykpią się z tego i skończy się bólem głowy, inni przez to będą dusić się na korytarzach szpitalnych albo w domach nie doczekają ratunku. Bo JA jestem najważniejszy. Bo MNIE wolno się bawić. Za 20 lat ci sami radośni imprezowicze zamienią się miejscami z obecnymi ofiarami i już im do śmiechu nie będzie.

Nie wiem jak sobie poradzi Europa i Stany. Wiem jak sobie poradziły Chiny. Nie wiem jakie tam pieczenie na jednym ogniu z gaszeniem epidemii władza upiekła. Ten system nie jest ustrojem jaki ja jako polski patriota chciałbym tu mieć. Narodowa solidarność i dobro wspólne nie potrzebują tyranii a tym bardziej terroru. Ale cywilizacja chińska ma w sobie to coś, co powinna mieć każda zbiorowość z ambicjami nawet nie do wielkości czy przewodzenia ale choćby do przetrwania. Umiejętność PODPORZĄDKOWANIA osobistej zachcianki czy krótkookresowej korzyści ważnemu interesowi zbiorowości jakim na przykład jest przetrwanie czy uniknięcie klęski, która przecież będzie także osobistą stratą. Także i w naszej kulturze, chrześcijańskiej, mówi się przecież od zawsze, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Przecież takiego argumentu powszechnie używa się np. wobec wojujących aborterek. Dlaczego więc moja wolność ma oznaczać ograniczenie szans słabszych jednostek na przeżycie w czasach zarazy? No chyba, że współcześni narodowcy już wpisali się w wyścig szczurów.

Środowisko p. Wilka mówi często o tym, że Polska musi być wielka bo inaczej jej nie będzie. No więc jakie inne wielkie narody znamy, takie co to nie tylko przetrwały ale i potrafiły odcisnąć swe piętno na historii. Poza wspomnianymi Chinami z ich wspólnotową filozofią konfucjańską i altruistyczną mistyką taoistyczną, mamy choćby Spartan. Brutalność wobec słabych dzieci nie może się podobać, ale całą reszta to solidarność etnosu i całych warstw społecznych, poświęcenie kawałka życia obronie kraju. Podobnie Rosjanie z czasów caratu: dziećmi poległych Kozaków opiekowali się sąsiedzi jak swoimi, zaś podporządkowanie się władzy nie kłóciło się z szeroką swobodą codziennego życia. Szary człowiek odnajdywał się jakoś w wartościach wiary, strzegącej jakiegoś minimum podmiotowości, a twarda ręka cara i ochrany nie była wcale jedynym czynnikiem dyscyplinującym tą kulturę, która do tej pory na wielu obszarach Azji jest synonimem cywilizacji. I to w tej kolektywistycznej kulturze robili Polacy złote interesy, jak np. założenie pierwszego w Chinach browaru w Harbin. Zresztą, jakby nie było, dalej dzięki zdolności do poświęceń jednostkowych swobód, kraj ten czerpie liczne korzyści z międzynarodowego podziału łupów, choć po prawdzie poza surowcami w spadku po komunizmie niewiele ma atutów.

Przekonanie o potrzebie podporządkowanie się władzy dla wspólnego dobra oraz ponoszenia jednostkowych kosztów dla potęgi kraju to rzeczywistość nie tylko społeczeństw zmilitaryzowanych takich jak (poza Spartanami i Rosjanami) Rzymianie, Arabowie, Anglicy czy Prusacy, ale także bardziej współczesnych kultur, jak np. Korea, Japonia, Singapur, Malezja czy Szwajcaria. Poświęcenie Koreańczyków czy Japończyków dla korporacji oznacza liczne osobiste wyrzeczenia, ale czy źle im z tym? Cieszą się pozycją i dostatkiem, ale także nieskrępowanym życiem towarzyskim, swobodą wypowiedzi i dysponowania swym majątkiem. Czy to nie dzięki drakońskim karom i ograniczeniom egoizmu nie stał się Singapur modelem antykorupcyjnego sukcesu gospodarczego z przysłowiową czystością na ulicach i jednostkami cieszącymi się wysoką jakością życia dzięki uporządkowanemu życiu zbiorowości? Czy wreszcie zmuszanie społeczeństwa Szwajcarii do obowiązku powszechnej obrony kraju kłóci się z jak najdalej posuniętą bezpośrednią swobodą decydowania o masie spraw w referendum? W żadnym z tych krajów nie widzi się opozycji między dobrem wspólnym a dobrem jednostki. To pierwsze warunkuje to drugie. A komunizmu trudno się tu doszukać.

A co z tymi bankructwami? No cóż, chcącemu nie dzieje się krzywda a nic nie jest dane raz na zawsze. Każdy biznes ma to do siebie, że kiedyś może się skończyć. Będzie ktoś sprawniejszy i wykopie mnie z rynku. W (mijających właśnie) czasach globalizacji, to tańszy producent przetrwa, stąd także wzrost potęgi Chin. Przychodzą wojny. Tak, wtedy każdy przedsiębiorca marzy o podczepieniu się pod kolektywny z natury rzeczy wysiłek wojenny. Inaczej może nie przetrwać. Zawsze jest jakaś siła wyższa a kataklizmy chodzą po ludziach i narodach. Od tego mamy zdolności przewidywania, żeby liczyć się z czarnym scenariuszem. Kiedyś b. premier wołał "było się ubezpieczyć". A czym jest ubezpieczenie? Formą zbiorowej samopomocy! Niestety, jeśli firmy nie dają rady stworzyć zapasów, rezerwy finansowej, nie mają pomysłu jak się zaadaptować do sytuacji, mogą nie przetrwać. Często przetrwają te, w których np. pracownicy w ciężkich chwilach okazują solidarność i przedkładają dobro zbiorowości jaką jest zakład pracy ponad swe własne dobro jakim jest pensja w terminie czy 8-godzinny dzień pracy. Jest w tym kolektywnym poświęceniu jakaś mądrość, bo jak zakład przetrwa to i mnie dobrze będzie. Ja tu nie oceniam polskiej rzeczywistości gospodarczej w której trudno o rezerwy i gdzie skłonność do poświęceń dla dobra wspólnego jest mała. Ja tylko mówię o zasadzie.

Jedyne analogie, jakie przychodzą mi do głowy z postulatami Jacka Wilka to bogate społeczeństwa schyłkowe, jak np. Rzym przed upadkiem albo ... Polska przed rozbiorami. Jeśli komuś się wydaje, że społeczeństwem takim są współczesne USA, niech pamięta, że po pierwsze my nie mamy dolara ani armii, żeby pozwolić sobie na przysłowiowe swobody, które tak naprawdę też są przysłowiowe. I Hollywoodzkie. W przyrodzie zaś jest pewna analogia do sytuacji w której egoizm części bije w całość. Jest nią nowotwór.

kawalec
O mnie kawalec

czasem coś mi świta więc pisuję

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka