Darek O. Darek O.
2340
BLOG

„Nie ma w świecie drugiego takiego kraju...”, czyli rzecz o niewygodnej prawdzie

Darek O. Darek O. Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Zdaniem Julii Horodeckiej, kierowniczki Zagranicznego Biura Handlowego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w Kazachstanie, „wszystkie narody i narodowości Kazachstanu żyją w zgodzie, nie ma żadnych konfliktów. Biorąc to wszystko pod uwagę, to chyba nie ma w świecie drugiego takiego kraju jak Kazachstan pod tym względem”. Niestety, jest to opinia co najmniej błędna. 

Swój pogląd przedstawicielka PAIH wyraziła na falach podcastu „Szlaki PAIH”, w którym polskim przedsiębiorcom przybliżane są kraje całego świata jako miejsca potencjalnych inwestycji i kontaktów biznesowych.

Nie sądzę, by pani Julia Horodecka nie znała realiów etnicznej koegzystencji w Kazachstanie. Przyznam, że trudno mi zrozumieć, dlaczego zamiast rzetelnego przedstawienia tych realiów, osoba publiczna uznaje, że działaniem na rzecz polskiego biznesu będzie tak otwarte mijanie się ze stanem faktycznym. (Że jest to mile widziane przez oficjalną stronę kazachstańską - nie mam wątpliwości).

A stan faktyczny jest taki, że co prawda, w Kazachstanie nie mamy do czynienia z trwałymi zbrojnymi konfliktami między poszczególnymi grupami narodowościowymi i etnicznymi, ale do mniej lub bardziej krwawych konfliktów co jakiś czas dochodzi. Dochodzi do nich punktowo i z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nie wpływają one w znaczący sposób na gospodarkę kraju. Nie znam się na tym, ale tak zakładam. Równocześnie wiem jednak, że nawet niewielkie lokalne starcia mogą przerodzić się w mordercze, długotrwałe konflikty – zbrojne lub polityczne. Dlatego uważam, że rzetelne przedstawienie sytuacji bardziej leży w interesie polskich inwestorów, niż nieprawdziwe tezy o pokojowej wyjątkowości Kazachstanu. Rzetelna wiedza jest podstawą do unikania błędów i do osiągania zdolności przystosowawczej.

Dodajmy, że przedstawicielka BZ PAIH swoją deklarację o międzyetnicznej sielance sformułowała niewiele ponad rok po tragicznych wydarzeniach w miejscowości Masanchi, w dystrykcie Kordai, w obwodzie Żambył, na granicy z Kirgistanem…

Krwawy konflikt w Kordai

Wszystko zaczęło się 5 lutego 2020 r. od, wydawałoby się drobnego, zdarzenia na drodze, w którym starli się kierowcy i pasażerowie dwóch aut. Jednym samochodem jechali Kazachowie, drugim przedstawiciele dungańskiej – chińskiej, muzułmańskiej mniejszości. O co poszło dokładnie nie wiadomo, wiadomo natomiast, że pobici Kazachowie, w tym 80-latek, trafili do szpitala.

7 lutego lokalni policjanci próbowali zatrzymać podejrzany samochód, którym jechali przedstawiciele Dunganów. Podobno ścigani Dunganowie starli się z policją. Kilka godzin później w kilku wioskach regionu - Sortobe, Masanchi, Aukatty i Bulan Batyr - wybuchły starcia między przedstawicielami dwóch grup etnicznych.

O godz. 19 policja otrzymała wiadomość, że około 70 agresywnych ludzi zgromadziło się na obrzeżach wioski Masanchi. Doszło do pierwszych poważnych starć. Później okazało się, że w zamieszkach wzięło udział ponad 1000 osób. Uczestnicy pogromów, wyładowujący swoja złość na Dunganach, używali żelaznych przedmiotów, kamieni, broni, koktajli Mołotowa, stawiali też opór policjantom. Kazachowie podpalili dungańskie domy, sklepy, biurowce, samochody. Mieszkańcy spalonych domów uciekli do Kirgistanu.  

W wyniku konfliktu zginęło 11 osób, 185 zostało rannych (34 z nich wymagało hospitalizacji), a 47 osób zostało zatrzymanych. Koszty zamieszek wyceniono na 1,7 miliarda tenge. Konieczne było przesiedlenie około 20 000 ludzi do sąsiedniego Kirgistanu.Według akima regionu Żambył, Askara Myrzachmetowa, uszkodzonych zostało 36 budynków mieszkalnych, 11 obiektów użyteczności publicznej i 44 samochody.

Bijatyki, zamieszki, zabójstwa...

Ubiegłoroczne starcia to nie jedyne krwawe zamieszki etniczne na przestrzeni lat. Oto ich lista (poza już opisanym konfliktem) opracowana z zastosowaniem odwróconej chronologii:

W Sylwestra i Nowy Rok na przełomie lat 2018-2019 wybuchła bójka w restauracji mieście Karaganda. Samo zdarzenie nie miało podłoża etnicznego, wywołało jednak nastroje antyormiańskie, ponieważ w bójce zabity został 23-letni Kazach. Zatrzymano trzech sprawców. Wedle informacji medialnych byli to Ormianie. Zdarzenie wywołało gniew lokalnych mieszkańców, organizowano protesty przed posterunkami policji, w wyniku pomylenia Armenii z Azerbejdżanem, zaatakowano kawiarnię „Cafe Baku” w Semey. Kilka ormiańskich rodzin w obawie przed represjami musiało opuścić miasto.

Do starć między Kazachami i Turkami doszło w lutym 2016 roku, w miejscowości Butylo, w regionie Żambył. Sprowokowało je włamanie dokonane przez 17-letniego Turka włamał do prywatnego domu. Napastnik zabił wówczas 5-letniego chłopca narodowości kazachskiej. W rezultacie domy Turków we wsi zostały obrzucone kamieniami.

Także w lutym, tyle że 2015 roku, we wsi Bostandyk doszło do pogromów miejscowej ludności tadżyckiej.

W marcu 2007 r. w regionie Ałmaty wybuchł konflikt kazachsko-czeczeński. Został on wywołany przez ludność kazachską, która czuła się lekceważona i prowokowana przez miejscowych Czeczenów. Jeden z Czeczenów miał pobić młodego Kazacha, co wywołało chęć odwetu. W wyniku dalszych zdarzeń zginęło 9 osób - 7 Czeczenów i 2 Kazachów.

W październiku i listopadzie 2007 r. we wsi Mayatas, położonej w dystrykcie Tole Bi w kazachstańskim Turkiestanie doszło do konfliktu między Kurdami i Kazachami. Powodem starć była informacja o zgwałceniu 4-letniego kazachskiego chłopca przez 16-letniego Kurda. Oburzenie kazachstańskiej ludności znalazło ujście w formie podpaleń domów i ataków fizycznych na Kurdów. Zamieszki trwały trzy dni. 90 procent kurdyjskich mieszkańców wioski opuściło swoje domy i przeniosło się wgłąb prowincji.

W listopadzie 2006 r. w Shelek starli się Kazachowie i Ujgurzy. W bójkach wzięli udział przede wszystkim młodzi ludzie, a zarzewiem była bójka dwóch grup w lokalnej kawiarni „Stary Zamek”. W tym przypadku, przewaga liczebna w konflikcie była po stronie Ujgurów. Zwykle w walkach większość stanowią Kazachowie. Władze regionu nie uznały wydarzeń za konflikt etniczny, a jedynie za lokalny konflikt.

20 sierpnia 2006 r. w Aktau demonstrowano przeciwko przybyszom z Kaukazu. Z kolei w październiku tego samego roku doszło do konfliktu międzyetnicznego, którego punktem kulminacyjnym była masowa bijatyka między robotnikami tureckimi i kazachstańskimi na roponośnym polu wydobywczym w Tengiz.

W 1992 r. w Ust-Kamenogorsku doszło do starć między Kazachami a Czeczenami.

Konflikty etniczne w Kazachskiej SRR zdarzały się także w czasach ZSRR. Dwa najbardziej znane to antyczeczeński pogrom we wschodnim Kazachstanie w roku 1951, kiedy zginęło kilkadziesiąt osób i masakra w Żanzaozen. Ten drugi dramat rozegrał się między 17 a 28 czerwca 1989 r., między grupami Kazachów i osiedleńców Kaukazu Północnego. Zamieszki łączyły w sobie elementy silnego niezadowolenia społecznego, idei antyradzieckich i starć regionalnych, skierowanych przede wszystkim przeciwko mieszkańcom Kaukazu. Zamieszki zostały stłumione przez siły specjalne. Dokładna liczba zgonów nie jest znana (podaje się liczby od 4 do 200 osób).

Co nam mówi statystyka?

Według informacji opracowanej przez Zgromadzenie Narodu Kazachstanu, opublikowanej kilka dni temu W Kazachstanie mieszkają przedstawiciele ponad 190 grup etnicznych. Inne dane mówią o ponad 130 grupach, a Julia Horodecka przywołuje 120 grup narodowych i etnicznych.

Niezależnie od tego, ile tych mniejszości jest w rzeczywistości, zestawienie sumaryczne z roku 2018 przedstawia stan rzeczy następująco:
Kazachowie - 67,47% (w roku 1989 było ich tylko 39,7%)
Rosjanie - 19,76% (w roku 1989 było ich aż 37,8%)
Uzbecy - 3,18%;
Ukraińcy - 1,53%;
Ujgurowie - 1,46%;
Tatarzy - 1,11%;
Niemcy - 0,99%;
inne grupy etniczne - 4,5%. 

Z informacji opublikowanej na stronie Informbiuro.kz przez ZNK wynika, że:

Kazachstan ugruntował swoją pozycję jako kraj, w którym panuje harmonia międzyetniczna, ale konflikty między przedstawicielami różnych narodowości, choć rzadkie, zdarzają się.

Tym samym teza o całkowicie pokojowej koegzystencji upada, nawet w oficjalnych biuletynach agendy rządowej. A jakie jest lekarstwo na te „zdarzające się” konflikty? Ma nim być zwiększenie roli sektora obywatelskiego oraz wzrost poziomu edukacji (w tym edukacji międzyetnicznej). Z jednej strony słusznie, bo aktywizowanie społeczeństwa obywatelskiego zawsze jest cenne, z drugiej sprytnie, bo zawsze za niepowodzenie będzie można obwinić oddolne organizacje. Ja jednak biorę to założenie za dobrą monetę.

Przedstawiciele Zgromadzenia uznają, że w ostatnich latach sytuacja w Kazachstanie ulega zmianie. Jej efektem jest wzmocnienie radykalnej retoryki i ksenofobii w sferze językowej oraz etnicznej i religijnej, spadek rozwoju społeczno-gospodarczego, nierówności, wzrost ksenofobii w mediach społecznościowych, spadek poziomu zaufania do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.

Nie ma nadziei?

Tymczasem krótko po śmiertelnej noworocznej bijatyce w Karagandzie publicystka portalu The Diplomat, Catherine Putz, przypomniała, że przez cały okres trwania ZSRR na terytorium Kazachstanu, deportowano do tego kraju ludność wielu podbitych przez sowietów państw. Stąd m.in. ogromne zróżnicowanie etniczne niepodległego dziś państwa. Kazachstańskie władze starają się odwrócić tendencje narodowościowe (z powodzeniem) i równocześnie budować tożsamość narodową i poczucie dumy swoich rdzennych obywateli. Niestety, często robią to zapominając, z jak delikatną materią mają do czynienia.

Zgodnie z prawem Kazachstanu nielegalne jest podżeganie do „nienawiści społecznej, narodowej, rasowej, rasowej, klasowej lub religijnej” lub obrażanie „honoru narodowego i godności uczuć religijnych obywateli”. Artykuł 174 Kodeksu Karnego był krytykowany jako niebezpiecznie niejasny, a wyroki skazujące otrzymują ludzie uznawani za winnych „podżegania do nienawiści” - głównie wobec Kazachów.

Moim zdaniem elity władzy Kazachstanu trwają w swoistej pułapce bez jasnej perspektywy wydostania się z niej. Z jednej strony borykają się z koniecznością poprawnego ułożenia wzajemnych relacji między wszystkimi zamieszkującymi kraj grupami etnicznymi, równocześnie jednak chcą, by rolę dominującą, faworyzowaną, odgrywali etniczni Kazachowie. Realizują ten plan m.in. tak, że rdzenni Kazachowie są forowani przy naborze do struktur administracji państwowej, choć konstytucja daje równe szanse wszystkim obywatelom. Niby więc wszyscy są równymi obywatelami Kazachstanu, ale w dowodach osobistych wciąż jest rubryka dotycząca przynależności etnicznej. Z jednej strony rząd Kazachstanu stwarza mniejszościom narodowym warunki do kultywowania kultury, tradycji i języka oraz wyznania, z drugiej posiadanie podwójnego obywatelstwa jest nielegalne i podlega karze. Zdecydowanie utrudnia to realizację prawa do swobodnej manifestacji przynależności narodowej i etnicznej oraz utrwalanie więzi tożsamościowych z obiema „ojczyznami”. Językiem oficjalnym jest język kazachski, ale językiem „międzyetnicznej komunikacji” jest język rosyjski. Wciąż, 30 lat po uzyskaniu niepodległości, są ludzie nieznający kazachskiego (ok. 20%). Należy do nich minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Jurij Wiktorowicz Iljin, który mówi tylko po rosyjsku.

Rozwiązanie problemów, rozsupłanie tego narodowościowego węzła gordyjskiego, to praca na lata. Tym trudniejsza, że Kazachstanowi trudno byłoby dziś porzucić język rosyjski. Jak podkreśla wielu przedstawicieli tamtejszych elit, język rosyjski jest dla Kazachów nie tylko „platformą międzyetnicznego porozumienia”, to także okno na świat daleko szerszy niż tylko dawne granice ZSRR. To równocześnie język wielkiego sąsiada, którego nikt nie chciałby niepokoić i drażnić.

Rzeczywiście, szans upatrywać można w edukacji – międzyetnicznej, kulturowej itp. W uczynieniu z wielonarodowości rzeczywistego atutu w biznesie, handlu zagranicznym, w politycznym i dyplomatycznym public relations. Oraz w pogodzeniu się z tą różnorodnością. Ona nie zniknie z dnia na dzień. Będzie trwać jeszcze dekady i nie zmieni tego polityka „wypychania” czy choćby „niezatrzymywania” mniejszości. Podstawowy warunek jednak musi być taki: wszystkie narodowości Kazachstanu, mniejsze i liczniejsze grupy etniczne, są naprawdę, w praktyce, traktowane w ten sam sposób – bez specjalnych przywilejów, ale i bez szykan. Na dziś wydaje mi się, że to warunek nie do spełnienia.

Ostatni akapit

No a wracając do Julii Horodeckiej i jej słów o „zgodnym pożyciu” – niby drobnostka, ale głoszenie takich tez przynosi więcej szkód, niż pożytku. Po pierwsze, nie ukazuje realnego obrazu sytuacji – a przecież adresaci tych słów mają prawo do rzetelnego rozpoznania stanu rzeczy. To z myślą o nich działa instytucja, którą reprezentuje pani Horodecka. Po drugie takie stawianie sprawy działa demobilizująco na społeczeństwo i władze kazachstańskie. Jeśli bowiem świat - potencjalni partnerzy biznesowi - nie dowie się, jak jest, to jeden z czynników mobilizujących obywateli i rząd do działania i zmiany postaw, nie będzie miał szansy zaistnieć. A spółka Skarbu Państwa ukazuje się w tym wszystkim jako instytucja wpisująca się w oficjalną „sielankową”, choć nie bardzo prawdziwą, narrację rządu Kazachstanu. Ale może właśnie o to chodzi…

Darek O.
O mnie Darek O.

Dariusz Olejniczak - #socjologia #polityka #repatriacja #Kazachstan #AzjaŚrodkowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka