KazimierzBadura KazimierzBadura
306
BLOG

Recenzja Filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei (2013)"

KazimierzBadura KazimierzBadura Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
"Wałęsa" to film, który stoi jednym aktorem. Podobnie jak kilka innych produkcji, które dotyczyły znanych osobistości. "Żelazna Dama" z Meryl Streep, czy "Diana" z Naomi Watts. W przypadku tamtych obrazów również warto było poświęcić swój czas na seans wyłącznie dla kreacji aktorskich. I tak samo jest z dokonaniem Andrzeja Wajdy - "Wałęsa" nie istniałby gdyby nie genialna rola Roberta Więckiewicza.

Zanim skupie się na recenzji filmu warto przypomnieć kilka faktów z  życia Lecha Wałęsy:

Za co Lech Wałęsa otrzymał pokojową nagrodę Nobla

Czym była Solidarność oraz dlaczego Polacy zaczęli protestować w 1980 roku

Obsada Filmu:

reżyseria: Andrzej Wajda
scenariusz: Janusz Głowacki
aktorzy: Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowska, Maria Rosaria Omaggio, Zbigniew Zamachowski, Cezary Kosiński, Mirosław Baka
muzyka: Paweł Mykietyn
zdjęcia: Paweł Edelman
montaż: Milenia Fiedler, Grażyna Gradoń

Recenzja Filmu:

 Ten nie dość, że perfekcyjnie gra Wałęsę, oddając w pełni jego gestykulację, sposób mówienia, specyficzne zachowanie, to jeszcze pokazuje ewolucję jaką przeszedł - od zwykłego elektryka, po prezydenta kraju.  Tę przemianę bohatera najbardziej widać dzięki scenom wywiadu, jaki Wałęsa udziela Orianie Fallacci.  Wtedy Więckiewicz nie tylko gra swojego bohatera, ale wciela się w człowieka, który zdaje sobie sprawę z tego kim jest, i który sam gra swoją rolę, korzystając ze swojego wizerunku, przyjmując pewną wypracowaną przez lata pozę.  Pozostali aktorzy nie mają z nim tutaj żadnych szans i nawet jeśli pojawiają się na dłużej na ekranie i tak służą jedynie za tło dla głównego bohatera.  Blado wypada nawet Agnieszka Grochowska w roli Danuty Wałęsy, ale tylko gdy pojawia się sama na ekranie.  Wszystkie sceny w których pokazane są jej bezpośrednie interakcje z filmowym mężem wypadają niezwykle naturalnie.  Udaje się stworzyć kilka prostych ale znaczących scen, które ukazują jak jedno bez drugiego nie dałoby sobie rady.
   Sam film już tak rewelacyjny niestety jednak nie jest.  Ale nie jest to nic dziwnego, bo z założenia nie mógł się udać.  Temat był zbyt wielki, obejmował zbyt długi okres czasu, a i wydarzenia w nim ukazane miały miejsce relatywnie niedawno temu, przez co nie zdarzyły się jeszcze na dobre przetrawić.  Znalezienie złotego środka między 'szczegółowo i zdecydowanie za długo', a 'w przystępnej formie ale po łebkach' było zadaniem wręcz niewykonalnym.  Stąd też najnowszy film Wajdy to film nijaki, dłużący się chwilami okrutnie, ale jednocześnie będący za krótkim, bo wyrywkowo i mało konkretnie przywołuje minione wydarzenia, tracąc tempo, a jego drugi akt jest przesadnie rozciągnięty.  Trzeba jednak przyznać, że twórcy mieli choć pomysł na to jak podejść do tak złożonego i wielowątkowego tematu.  Oparli swój film na wywiadzie jaki Wałęsa udzielił Orianie Fallaci i wychodząc od tej ożywionej rozmowy cofają się wstecz o kilka, kilkanaście lat, przypominając najważniejsze chwile z życia bohatera.  Od początku lat 70', aż do wystąpienia w Kongresie USA pod koniec lat 80'.  Dzięki tej wędrówce we wspomnienia jaka odbywa się w czasie rozmowy, wyrywkowe skakanie po historii nie jest specjalnie rozczarowujące.  Nie jest opowiadaniem historii po łebkach, a unaocznionym wywiadem.  Przez to niektóre wspomnienia bohatera są zdecydowanie za długie, inne zdarzają się za szybko i trwają za krótko.  Tak jak chociażby pojawienie się Henryki Krzywonos, które wydarza się tak nagle, bez jakiegokolwiek wstępu i wyjaśnienia, że chyba tylko Ci, którzy wiedzą co się tak naprawdę wtedy stało, będą w stanie zrozumieć tę scenę.  A takich skrótów myślowych jest tu niestety więcej.  
   Całe szczęście filmowy "Wałęsa" nie jest ani podniosłym pomnikiem dla byłego prezydenta, ani również filmem który traktuje go niepoważnie czy bez odpowiedniego szacunku.  To w miarę obiektywne, a przynajmniej spoglądające z ciekawością, spojrzenie na jednego z najbardziej znanych na świecie Polaków.  Dzięki (znów) Więckiewiczowi ale i również dzięki scenariuszowi, który choć nie jest idealny, nie pomnikuje bohatera, nie pokazuje go w skrzywionym świetle.  Nic więc dziwnego, że sam Wałęsa po seansie tego filmu był odrobinę zawiedziony swoją filmową wersją, buntując się przeciw dość widocznej zarozumiałości swojej osoby.  Poza tym jak na film tego typu, scenariusz jest zadziwiająco lekki, sporo w nim zabawnych scen, przemycanych tu i ówdzie sławnych powiedzonek Wałęsy, które po pierwsze portretują bohatera, po drugie dodają lekkości tej produkcji, nie pozwalając jej się przesadnie napuszyć.  Szkoda tylko trochę, że nie czuć tu bardziej zagrożenia ze strony władzy, że atmosfera tego filmu jest przez cały seans raczej lekka, przez co nie czuć powagi całej sytuacji, ani wielkiej stawki o jaką toczy się gra.  Prócz genialnego portretu nie udaje się tu również wyjaśnić fenomenu Wałęsy, przybliżyć do odpowiedzi na pytanie co spowodowało, że to właśnie za tym człowiekiem poszły tłumy?  Choć może tak to już jest, że pewnych fenomenów nie sposób wyjaśnić i znaleźć na nie odpowiedzi?  One po prostu się zdarzają. 





Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura