Nikt życia nie dał i nikt nie może odebrać-czyli o karze śmierci
O Korwinie można mówić wiele: ma sporo wyznawców w internecie(pewnie na kontrowersjach znalazłaby się ich cała drużyna), ale przez wielu UPRowców uważany jest za szkodnika, który marnuje pracę wielu ludzi wyskakując z dziwnymi tekstami przed wyborami. Niektórzy określają go nawet jako agent. Jednego mu nie można odmówić: umie budzić kontrowersje.
Jest on jak kameleon: potrafi trafnie zripostować, widać że posiada dużą wiedzę, ale JKM umnie też dodać swoje ,,mądrości” jak np. te o ,,zarażaniu” zdrowych dzieci.
Wracając jednak do tematu. Cała masa wszelkiej maści przeciwników kary śmierci wyznaje zasadę: ,, nikt życia nie dał i nikt nie może odebrać”. Mocne wyznanie wiary/dogamt, ale czy na pewno?
"Jeśli ktoś planuje mord i obowiazuje KS, to wkalkulowuje również to, że za to grozi kara śmierci...
...tu odwołam się do porównania. Przez las biegnie linia kolejowa. Kowalski wie, że w południe przejeżdża nią pociąg. Kładzie mimo to głowę na torach. Ok. 12 00 machina parowa przejeżdża po szynach i tę głowę mu ucina... Czy powiemy, że zawinił maszynista? albo budowniczy kolei? Nic: powiemy, że Kowalski chciał, by mu głowę cięto - i tyle.
Nikt, poza Kowalskim, nie jest za to odpowiedzialny
Dokładnie to samo jest z karą śmierci: Kowalski wie, że za morderstwo grozi kara śmierci? Wie! Mimo to z zimną krwią morduje. Rusza machina sprawiedliwości - i mu głowę obcina. Koniec dyskusji: ani kat, ani sędzia, ani prokurator nie są temu winni...
Można powiedzieć, że morderca mógł liczyć, że go nie schwytają. .. Można! Kowalski też mógł liczyć, że dziś akurat pociąg nie przejedzie - albo, że maszynista zdoła go wyhamować... Ale nic z tego nie wynika."
Janusz Korwin-Mikke