Wczoraj, 30 marca, swoje 75 urodziny obchodził jeden z gigantów muzyki rockowej – Eric Clapton. Nie będę tu o nim wiele pisać, bo ci, którzy interesują się rockiem, wiedzą o Ericu wszystko, natomiast osobom, dla których muzyka ta jest obca, nazwy takie jak The Yardbirds, Cream czy Blind Faith nic nie powiedzą. Dam tylko kawałek z solówką Claptona, która dla mnie jest najlepszym solem gitarowym, jakie kiedykolwiek słyszałem:
I jeszcze ciekawostka. Podobno kiedy w 1974 roku Mick Taylor odszedł z The Rolling Stones, jednym z kandydatów na jego miejsce był Clapton. Nie znalazł się jednak w zespole, gdyż obawiano się, że jego osobowość muzyczna jest zbyt silna i nie do pogodzenia z osobowościami Micka Jaggera i Keitha Richardsa. Stonesi potrzebowali znakomitego, ale nie genialnego gitarzysty. Eric zagrał jednak parę razy ze Stonesami:
Sto lat, Eric! Niech cię korona nie ruszy!
PS. Osoby, które czekają na kolejny odcinek sagi o rozmiarach Ziemi, proszę o wybaczenie. Jest on już w drodze!