Niedawno telewizja nadała film Parę osób, mały czas, traktujący o przyjaźni niewidomej poetki Jadwigi Stańczakowej z Mironem Białoszewskim. Przyznaję, że takie fabuły raczej mnie nudzą i prawdopodobnie nie skusiłbym się na oglądanie tego obrazu; byłem jednak w towarzystwie osoby, która działa w Związku Niewidomych i niejako z powodów profesjonalnych chciała zobaczyć ten film. Po obejrzeniu kilku scen stwierdziła ona jednak, że Krystyna Janda, grająca rolę Stańczakowej, nie zachowuje się tak, jak naprawdę zachowują się osoby pozbawione wzroku. Dla ludzi nie obcujących regularnie z osobami ociemniałymi gra aktorki mogła wydawać się realistyczna, ale raziła swoją sztucznością tych, którzy spotykają się z nimi na co dzień.
Kiedy to usłyszałem, przypomniał mi się amerykański film Przebudzenie (Awakenings), opowiadający o pacjentach chorych na katatonię. Film ten oglądałem wspólnie z lekarzem psychiatrą, którego zachwyciła gra Roberta De Niro. W jego opinii, aktor perfekcyjnie pokazał typowe zachowanie katatoników. Zdaniem psychiatry, De Niro musiał spędzić ładnych parę dni (a może nawet tygodni) wśród osób cierpiących na tę chorobę, aby podpatrzeć ich gesty i odruchy, po czym odtworzyć je przed kamerą.
Zarówno Krystyna Janda, jak Robert De Niro są wybitnymi aktorami. Oba filmy pokazują jednak różnice w podejściu do wykonywanego zawodu. De Niro dokładnie „odrobił pracę domową” przed rozpoczęciem kręcenia, natomiast Janda, mimo że miała zagrać rolę kobiety ociemniałej, zlekceważyła konieczność dokładnego przyjrzenia się takim osobom. Stwierdziła zapewne, że ma wystarczający talent i doświadczenie, dzięki którym żmudna i niewdzięczna czynność obserwowania niewidomych nie będzie potrzebna.
Śmiem twierdzić, że takie różne podejścia są charakterystyczne dla ogółu Amerykanów i Polaków, a nie tylko aktorów. Miałem okazję obserwować mieszkańców USA w czasie mojego rocznego pobytu w tym kraju na stypendium naukowym. Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie zaszokowały, było bardzo rzetelne – czasami wręcz przesadne – przygotowywanie się do zadań, które każdy pracownik miał wykonać. Doszedłem wtedy do wniosku, że jest to nieodłączna cecha prawdziwego profesjonalizmu. Polacy często lekceważą fazę przygotowawczą i w zbyt dużym stopniu polegają na improwizacji.
Oczywiście czasami nie można się obejść bez improwizacji, ale jest ona guzik warta, jeżeli nie opiera się na solidnej podstawie. Potwierdzi to każdy jazzman, nieprawdaż?
Prawdaż.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura