Krzysztof Osiejuk promuje swoją nową książkę. O rock'n'rollu. Czy warto ją przeczytać? Ja uważam, że nie. Dlaczego tak twierdzę, chociaż jej nie znam? Bo znam niektóre poglądy Toyaha na temat muzyki.
Proszę, oto próbka jego
opinii:
Karin Stanek była dobra. Podobnie jak Chochoły lub Polanie. The Who to pomyłka. Nawet na sprzęcie "high end". Kate Bush? Mam jedną płytę. Dostałem w prezencie. Bardzo dobra. Wolę Karin Stanek.
Kiedy to przeczytałem, pomyślałem że to zwykły żart, jakaś szatańska ironia czy cóś. Ale nie.
Toyah całą notkę (napisaną zresztą w sposób straszliwie rozwlekły) poświęcił
grupie The Who Jedyna myśl, jaka pojawia się w tym tekście jest taka, że – zdaniem
Osiejuka – grupa ta stworzyła tylko jedną piosenkę wartą zapamiętania, mianowicie
My Generation.
Tak kosmicznych bzdur nie słyszy się często nawet w naszym parlamencie. The Who wypuścili cały szereg świetnych albumów, z których aż 7 znalazło się na stworzonej przez kilkuset muzyków, producentów i krytyków liście 500 albumów wszech czasów magazynu Rolling Stone (więcej pozycji na tej liście mają tylko Beatlesi, Rolling Stonesi, Bob Dylan i Bruce Springsteen). Różne piosenki tej grupy pojawiły się na ścieżkach dźwiękowych dziesiątków filmów, a ich covery nagrywali Van Halen, Elton John, David Bowie, Rush i wielu innych artystów.
No ale może wszyscy ci muzycy coverujący utwory The Who i krytycy głosujący na albumy grupy to zwykli idioci, a rację ma pan Osiejuk? Proszę ocenić samemu:
Zaiste, zespół jednego przeboju!...
Przejdźmy teraz do muzyki, którą Toyah uważa za dobrą. Czy ktoś pamęta jeszcze grupę Chochoły? Wątpię. No to przypomnijmy sobie:
Ludzie, przecież przy tym czymś dzisiejsze disco polo wydaje się być 5. Symfonią Beethovena!
Żeby nie było, że wybrałem jakiś szczególnie nieudany kawałek, oto kilka innych „osiągnięć”
Chochołów:
Kocham ją,
Naście lat,
Może mnie kochasz – chociaż osobiście odradzam ich wysłuchanie. Jeśli jednak ktoś się na to zdecyduje, ja nie biorę żadnej odpowiedzialności za koszmarne sny, jakie mogą później wystąpić.
Dla mnie The Who i Chochoły to niebo i ziemia. Dla Toyaha chyba też – tyle że odwrotnie. Ale czy nie ma on prawa nie cierpieć The Who, a lubić Chochoły? Oczywiście, że ma! (Ja także nie trawię pewnych rzeczy, uważanych przez znawców za znakomite). O gustach się nie dyskutuje. Ktoś mógłby nawet woleć np. Rubika od Chopina i obnosić się z tym – jego sprawa.
Problem polega na czym innym. Pan Osiejuk nie dostrzega ogromnego znaczenia zespołu The Who dla rozwoju muzyki. Oni skomponowali sporo standardów rockowych, stworzyli nowy gatunek zwany rock-operą, ale – co najważniejsze – położyli także podwaliny pod całego punk rocka. Pete Townshend wraz z kolegami to z pewnością muzycy, którzy wywarli ogromny wpływ na innych. To, że Toyah tego nie wie, dyskwalifikuje go jako znawcę rocka.
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura