kierdel kierdel
118
BLOG

O zdrajcy, agencie i sprzedawczyku, który został królem

kierdel kierdel Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Wszystkich zmęczonych konfliktami PO-PiS oraz prezydent-premier zachęcam do chwili odpoczynku, wzięcia głębszego oddechu i przeczytania poniższej, jak najbardziej autentycznej historii, a potem do krótkiego nad nią zastanowienia :)

 

Dawno, dawno temu, w pewnym kraju żył sobie  przesadnie ambitny człowiek. Już w młodym wieku został dowódcą wysokiej rangi i, trzeba przyznać, odznaczył się w kilku bitwach. Z faktu tego nie należy jednak wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Takich jak on było wtedy wielu; jeszcze więcej mogłoby zasłużyć się podobnie  - a może i lepiej! - ale przez niskie urodzenie nie dostąpiło dowódczych stanowisk w wojsku.

 

Po raz pierwszy nasz bohater swą prawdziwą twarz pokazał w momencie, gdy na jego kraj najechał potężny wróg. Nie wierząc w zwycięstwo nad nim dopuścił się haniebnej zdrady i przeszedł na stronę agresora. Fakt, że w ten sposób postąpiło mnóstwo innych dowódców, nie może być żadnym usprawiedliwieniem. Trzeba mieć przecież odpowiednie standardy moralne i, nie oglądając się na innych, wiedzieć co jest słuszne, a co nie!

 

Historia jednak kołem się toczy i po pewnym czasie wróg, który początkowo wydawał się nie do pokonania, zaczął przegrywać bitwa po bitwie. Bohater nasz zmienił więc ponownie front i bez cienia wstydu powrócił na stronę patriotów. Nie przyznał się otwarcie do błędu, nie złożył żadnej samokrytyki, nie poprosił publicznie o wybaczenie niewierności... Ergo: w żadnym wypadku nie należy mu wybaczyć zdrady, bo delikwent nie wyraził skruchy, koniecznej dla uzyskania rozgrzeszenia!

 

Wiarołomstwo, jakie popełnił, nie przeszkodziło mu w robieniu dalszej kariery. Ponieważ jego kraj prowadził wojny niemal bez przerwy, mógł wykazywać się na polach bitew i zyskiwać coraz większe uwielbienie wśród żołnierzy i całej szlachty. Nie była to jednak jedyna przyczyna wzrostu jego znaczenia, o nie! Nasz bohater ożenił się bowiem z cudzoziemką (powiedzmy to otwarcie: po wieloletnim, cudzołożnym i niegodnym katolika romansie!) i w sposób haniebny zaczął wysługiwać się jej krajowi, za co rząd tegoż państwa sowicie go opłacał. W pierwszym roku „współpracy" dostał 4800 liwrów, w następnym - 8000, a po kilku latach - już 20 000! Jak widać, usługi jakie wyświadczał, były bardzo cenne dla obcego mocarstwa...

 

Jego własne interesiki, a także interesy jego cudzoziemskiego protektora, kazały mu cynicznie związać się ze zdradzonym wcześniej królem (zagranicznego pochodzenia!), który chciał ograniczać gwarantowaną prawem złotą wolność, przez co był skłócony ze sporą częścią magnaterii. Tak więc magnateria, rzecz jasna kierując się wyłącznie dobrem ojczyzny, najzupełniej słusznie uznała króla i jego stronników za wrogów. Zniechęcony król w pewnym momencie zdecydował się na abdykację. Wówczas nasz bohater zaangażował się w popieranie kandydatów wygodnych dla swoich obcych mocodawców, którzy mu - przypomnijmy - płacili za takie usługi. Jednak jego niecne knowania nie odniosły zamierzonego skutku i nowym królem został prawdziwy patriota, nieodrodny syn swego narodu. Nic więc dziwnego, że nasz negatywny bohater znalazł się natychmiast w obozie antykrólewskim, po to oczywiście, by knuć i jątrzyć. Posuwał się nawet do obrazy majestatu, nazywając nowego monarchę małpą! Świadczy to nie tylko o jego całkowitym braku kultury, ale i o zbrodniczej pogardzie dla najważniejszego obywatela w państwie, który koronę otrzymał przecież z Bożej łaski i dzięki woli szlachty.

 

Trzeba przyznać, że oprócz politykierstwa zajmował się nadal wojaczką i odnosił spektakularne zwycięstwa. Niech ten fakt jednak nikogo nie zmyli. Można podejrzewać, że robił to tylko dlatego, aby zyskać poklask wśród nieuświadomionej politycznie szlachty. I to mu się rzeczywiście udało: kiedy panujący król przedwcześnie zmarł, szlachta, otumaniona sukcesami militarnymi odniesionymi przez naszego bohatera, okrzyknęła go nowym władcą.

 

Jako król nie zaprzestał służenia obcym interesom i wciąż prowadził działalność szkodliwą dla swojej ojczyzny. Kiedy wróg napadł na sąsiedni kraj, zebrał ogromną armię i wyruszył na pomoc swemu cudzoziemskiemu przyjacielowi - cesarzowi. Nie brał pod uwagę faktu, że broniąc sąsiednie państwo niepotrzebnie je wzmacnia, co może mieć w przyszłości katastrofalne skutki. Nie liczył się też z możliwością, że naraża na śmierć na obcej ziemi tysiące najwspanialszych synów swego królestwa...

 

Los zrządził, że wojska, na których czele stał król, odniosły ogromne zwycięstwo, co przyniosło mu wielką sławę w całej Europie. Tego już było stanowczo za wiele. Ten bezczelny człowiek sobie jednemu przypisał wiktorię nad poganami! Tylko sobie i nikomu innemu! A co z hetmanami, pułkownikami i rotmistrzami dowodzącymi poszczególnymi oddziałami? Czyżby ich rola była bez znaczenia?... A przecież to król przez całą bitwę siedział sobie wygodnie na koniu, a czarną robotę odwalali, walczyli, krew przelewali i ginęli jego rycerze!

 

Nic więc dziwnego, że widząc takie zarozumialstwo, magnateria rozpoczęła z władcą bezpardonową walkę. Król, zamiast ukorzyć się i zamilczeć, bronił się wykorzystując zaślepioną i ufającą mu szlachtę, a także próbując rozegrać na swoją korzyść „wojnę na górze", jaka toczyła się między rodami magnackimi. Na takich żenujących przepychankach upłynęło kilkanaście ostatnich lat jego panowania. Monarcha, nie potrafiąc ich wygrać, stawał się jeszcze bardziej małostkowy i chciwy. W końcu umarł, a jego kraj począł chylić się ku upadkowi i po stu latach zniknął na ponad wiek z mapy Europy... A ludzie czczą tego króla do dzisiaj, stawiają mu pomniki, tworzą filmy i widowiska obsadzając w jego roli najwybitniejszych aktorów, a nawet nazywają jego imieniem hotele i papierosy. Cóż za niemądry naród!...

 

Na szczęście dzisiaj taka sytuacja nie może się powtórzyć. Wszyscy dokładnie patrzą wszystkim na ręce i wyciągają na światło dzienne wszelkie przewiny z przeszłości - oczywiście nie w celu przywalenia politycznym przeciwnikom, a tylko i wyłącznie w imię prawdy historycznej... Dlatego z pewnością do władzy nie dorwie się już żaden karierowicz, a jedynie najuczciwsi i najmądrzejsi przedstawiciele narodu. Nieprawdaż?

 

Prawdaż. Niestety...

kierdel
O mnie kierdel

Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura