Rozważanie o potencjalnym wyborze Jarosława Kaczyńskiego na Prezydenta ma charakter całkowicie probabilistyczny. Nikt z nas nie wie, co zdecyduje Prezes PiS. Wszyscy jesteśmy przerażeni.
Nie wiem tego i ja. I nie jest tak bym nie miał wątpliwości. Jednak oceniam, że sytuacja jest szczególna. Oceniam, że zdarzenia z 10 kwietnia nie mogły stać się dziełem przypadku - obserwuję jak wielka idea Solidarności przede wszystkim społecznej, której moje pokolenie oddało młodość została zmarnotrawiona ze szczętem.
Jesteśmy dziś po prostu jako społeczeństwo sfrustrowani, zadłużeni. W sumie niewiele bardziej syci lecz duchem znacznie biedniejsi. Coraz gorzej wykształceni, rozproszeni po świecie. Powstały ogromne stratyfikacje społeczne. Na przemianach zyskała niemal wyłącznie klasa osób, które czy to dysponowały zasobami finansowymi pozyskanymi w czasach komunizmu czy to umiały w sposób daleki od uczciwości korzystać z tzw. transformacji ustrojowych.
Dotyczy to dziennikarzy w równym stopniu jak nauczycieli czy lekarzy. Na przełomie lat 1999 - 2005 nawet i to, co osładzało pierwsze lata ubóstwa: poczucie wolności i swobody skończyło się bezpowrotnie. Potwierdziły się diagnozy Jaroslawa Kaczyńskiego, w które szczerze przyznam w 1994 roku nie do końca wierzyłem.
Znam bowiem Prezesa lat już bez mała dwadzieścia. Krótko - w 1990 roku był w "Tygodniku Solidarność" moim szefem. Zostawiano mi sporą swobodę jako Kierownikowi Działu Kultury,
choć nie obyło się bez sporów.
Jeszcze klika lat temu, choć Kaczyński stał się w międzyczasie najdalszym dziennikarstwu enfant terrible dla prasy - miałem odruch zwracać się doń per Panie Redaktorze.
Oczywiście wszyscy pamiętamy jego słowne wpadki. Wypowiadane w zdenerwowaniiu niezręczności. Niezbyt chyba fortunne zawołanie Premiera wołającego,"My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO!!!". Niedotrzymaną obietnicę, że "nigdy więcej rozmów z ludźmi o marnej reputacji".
Ale jednak w rezultacie z powodu reputacji koalicjantów decyzję o przyspieszonych wyborach podjęto. I to pewnie jeszcze okazało się jeszcze większym błędem. Stąd machiaweliczne wyznanie, iż "Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli".
Brzmi to źle. Ale takie są fakty. Formacja braci Kaczyńskich była przez dwadzieścia lat spychana do rogu przez cynicznych i silnych aferzystów i politycznych graczy. Ci którzy mieli wszystko: zachowali majątek wielkich partii z czasów komuny i ci co przejęli związkową Gazetę by zyskać Rzą Duszd - starali się zohydzić każdy wykonany przez partie Kaczyńskich wysiłek umożliwiający finansowanie działalności politycznej innej niż koncesjonowana przy Okrągłym Stole
Na dużo mniejszą skalę przyszło mi z tego mechanizmu doświadczyć. Obserwowałem jak pewni siebie profitenci warszawskiego układu będą tak długo, publicznie w oczy mówili mi androny, odmawiali wykonywania poleceń czy stosowali obstrukcję czekając aż pozbawiony oparcia szef straci wreszcie cierpliwość i coś palnie.
Czekałem na pierwsze publicznie wypowiedziane słowa Prezesa po Smoleńskiej Hekatombie. Jego udział wpogrzebie Marszałko Putry dowiódł, że jest to czlowiek ze stali.
Teraz przypomniałem jedną z niewielu dłuższych, dających szansę pełnej wypowiedzi, a przecież nie pozbawiona trudnych pytań rozmowę jaką 4 czerwca 1994 roku jaką miałem okazję przeprowadzić z Jarosławem Kaczyńskim w "Nowej Telewizji Warszawa".
Było to w czasie, gdy po rozwiązaniu przez Wałesę Sejmu jego ugrupowanie znalazło się poza Parlamentem. Jeśli mamy serio się zastanowić czy temu człowiekowi, który nie znalazł w życiu czasu na przyjemności, kobiety i zabawy, któremu całe ciepło dostarczał dom brata można powierzyć Los Zagrożonej Ojczyzny - warto może porównać co mówił niegdyś i jak dziś przemawia.
Ktoś napisał, że Jaroslaw Kaczyński nie jest wodzem na te czasy. Ktoś inny, że naród nie powierzy stanowiska Prezydenta człowiekowi, który nie może poszczycić się fotografią przed domkiem z żoną i trzódką dzieci.
To prawda. W Ameryce byłoby to nie do pomyślenia . Ale amerykański prezydent gra w golfa w czasie gdy gruziński dociera do nas ze Stanów by pochylić sie nad trumną Prezydenta Rzeczypospolitej i tablicą upamiętniającą jego współpracowników: z Marszałkiem Semu Rzeczypospolitej Krzysztofem Putrą, który - osierocił ośmioro dzieci !
Nie, to nie jest normalny czas. Dziś Polska potrzebuje Wodza. Może nawet nieco fanatycznego i ascetycznego. Jeśli zatem chcemy przetrwać jako Naród musimy przypomnieć sobie znaczenia kilku zupełnie zapomnianych słow:
Wierność, Lojalność, Honor.
O to wszystko 18 lat temu Jaroslawa Kaczyńskiego pytałem. Słuchajcie i Państwo ... Wieszcza Niemylnej Przestrogi:.
Inne tematy w dziale Polityka