Zobaczmy, jakim językiem brukselscy komentatorzy opisują kryzys eurolandu.
"Eurolandowi grozi zapaść, jeśli szybko nie powstrzyma kryzysowego wirusa, który z Grecji przerzucił sięna Irlandię i Portugalię już w 2010 r., a teraz zagraża Włochom oraz Hiszpanom. Choroba atakuje też europejskie banki, które bez zastrzyku kapitału mogą wkrótce osłabić finansowy krwiobiegEuropy. I dobić pacjenta."
"Grecja mimo dziesiątek miliardów euro pomocy i drakońskich cięć budżetowych nadal nie tylko ciężko choruje, ale też wciąż zaraża rynki finansowe."
Rozumiecie? Kryzysem można się zarazić. :) Nie wspomina się o fatalnych skutkach zastosowania jednego systemu monetarnego i fiskalnego, o złym zarządzaniu administracją państwową, o fatalnej polityce kredytowej, tylko sugeruje się, że to morowe powietrze, ewentualnie zły urok wywołuje kryzys.
Dalej zresztą leci w ten sam deseń:
"Doraźny lekna kryzys jest znany, lecz bardzo kosztowny dla podatników strefy euro."
Kryzys jest jak AIDS lub kiła, wyleczyć się nie da, można jedynie powstrzymywać chwilowo objawy i rozwój tego choróbska. Wniosek jest prosty: kryzys jest wieczny, będziemy żyć w kryzysowej rzeczywistości, aż w końcu w niej zemrzemy. Zanim jednak opuścimy ten padół łez, kryzys wytrzepie nasze kieszenie do cna, bo wszak jest on "bardzo kosztowny dla podatników". I tu zaczynają się schody, nie wszyscy bowiem się godzą na przewietrzanie portfela, a szczególnie na obłożenie daniną (która i tak nie przyniesie trwałego, dobroczynnego skutku, bo kryzys - jak nam oznajmiono - trwa mać) za ten bardzo drogi lek przyszłych pokoleń, które miałyby spłacać dzisiejsze długi.
"Doraźny lek na kryzys jest znany, lecz bardzo kosztowny dla podatników strefy euro. To zwiększenie funduszu ratunkowego strefy euro (EFSF). Szczególnie niechętny jest niemiecki parlament."
Trzeba więc poszukać innych frajerów:
"Głównym pomysłem wczoraj w Brukseli było wciągnięcie do pomocy dla EFSF inwestorów prywatnych oraz spoza Europy.
Jak? Zarabialiby na pieniądzach zainwestowanych w pomoc dla eurolandu. A jednocześnie swymi inwestycjami wspieraliby uzdrowienie Starego Kontynentu, bez którego nie ma szans na stabilną gospodarkę globalną. - Może Chińczycy? Może kraje Zatoki Perskiej? - mówi wysoki urzędnik UE. Odnowiony EFSF miałby nawet do 1,5-2 bln euro mocy ratunkowej."
Już to widzę, jak Chińczycy tudzież Arabowie zadzierają kiece i gonią do nas z kasą. Na pewno się przestraszą groźby, że bez zdrowej Europy nie będzie stabilnej globalnej gospodarki. Zwłaszcza, że plany euroentuzjaści mają takie, że ho, ho:
"- Zgodziliśmy się, że trzeba rozpocząć dyskusję o zmianie traktatu UE - powiedział wczoraj premier Donald Tusk. Zmiana traktatu mogłaby polegać np. na wprowadzeniu prawa weta wobec planów budżetu konkretnych państw eurolandu."
Rozmawiałem swego czasu na fejsie z pewną Hiszpanką pracującą dla struktur unijnych finansów, zwolenniczką zwiększenia takiej kontroli. Kiedy jej napisałem, że źródłem obecnych kłopotów państw UE jest właśnie zdominowanie systemu bankowego przez administrację polityczną, zamilkła. A przecież wystarczy przypomnieć sobie, kiedy zaczęła narastać lawina złych kredytów hipotecznych w USA. Zaczęło się od dyrektywy rządu Clintona nakazującej bankom prowadzenie polityki kredytowej nastawionej na klientów nie posiadających wystarczających zabezpieczeń i skończyło się, jak się musiało skończyć, kiedy polityczne fantasmagorie zaczynają górować nad trzeźwym rachunkiem ekonomicznym. Myślę, że dokładnie to samo miało miejsce w Hiszpanii, czy w Grecji. Rządzący chcą uchodzić za dobrych wujków, toteż liczy się dla nich wyłącznie czas teraźniejszy. Demokracja podobnie jak komuna demoralizuje, demoralizuje wszystkich - i masy oczekujące cudów i wodzące je za nos polityczne elity.
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10523294,Kto_zaplaci_za_euro.html
P.S. Zdecydowałem się dopisać drobne uzupełnienie do zakończenia wpisu, nie dla każdego bowiem może być jasny związek pomiędzy kontrolowaniem banków przez instytucje polityczne i kontrolowaniem wydatków państw eurolandu przez organy UE. Otóż moim zdaniem każda instancja polityczna kontrolująca decyzje finansowe kieruje się zawsze przesłankami politycznymi, a nie ekonomicznymi, choć o czywiście zapodaje, że działa rozważnie i odpowiedzialnie. Dochodzi do tego następująca zależność: im bardziej instancja kontrolująca oddalona jest od miejsca, którego kontrola dotyczy, tym bardziej nierzeczowe jest rozpoznanie badanych kwestii i tym mniej decyzja organu kontrolującego jest trafna. Siłą rzeczy Bruksela pilnująca wydatków np. w Pcimiu musi stosować ujednolicone, bardzo ogólne kryteria oceny, a te jak wiadomo nijak się mają najczęściej do konkretnej sytuacji. Właściwa zasada powinna być następująca: o wydatkach niech decyduje ten, kogo one dotyczą. To w końcu jest element rzeczywistej demokracji, której dziś jak na lekarstwo.
linki do książki FYMa Czerwona strona księżyca: fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB ebook 147 MB Zwolennikom Platformy i Komorowskiego
Jestem poetą. To znaczy nazywam rzeczy imieniem:
na świat mówię - świat, na kraj - Ojczyzna,
czasem mówię chmurnie na durniów - durnie.
Tadeusz Borowski
Kiedy jednak długi szereg nadużyć i uzurpacji, zmierzających stale w tym samym kierunku, zdradza zamiar wprowadzenia władzy absolutnej i despotycznej, to słusznym i ludzkim prawem, i obowiązkiem jest odrzucenie takiego rządu oraz stworzenie nowej straży dla własnego przyszłego bezpieczeństwa.
Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych
Być może kiedyś będę zmuszony pragnąć klęski mego państwa, a to w przypadku, gdy przestanie całkowicie zasługiwać na dalsze trwanie, gdy nie może już być żadną miarą uznane za państwo sprawiedliwości i prawa - krótko mówiąc, gdy zaprzeczy swej naturze państwa. Ale taka decyzja jest decyzją przerażającą; nosi ona nazwę "obowiązku zdrady."
Paul Ricoeur "Państwo i przemoc"
kontakt: okolice@o2.pl
Discover the playlist Asa with Asa
NAJWIĘKSZY TEATR ŚWIATA
Siedzę na twardym krześle W największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Przede mną mroczna scena Nade mną wielka kurtyna A przedstawienie zaraz się zacznie Codziennie się zaczyna Tragiczni komedianci Od tylu lat ci sami Niepowtarzalne stworzą kreacje Zamieniając się znowu rolami Ten, który dziś gra króla Do wczoraj nosił halabardę A jutro będzie tylko błaznem Prawa tej sceny są twarde Premiera za premierą Pomysłów nie zabraknie Publiczność zna ich wszystkie sztuczki A jednak cudów łaknie Po każdej plajcie antrakt A po nim znów premiera I jeszcze większa plajta A teatr nie umiera Siedzę na twardym krześle w największym świata teatrze Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę A obok mnie w milczącym tłumie w cieniu tej wielkiej sceny Artyści cisi i prawdziwi Artyści niespełnieni Nie zagram w tym teatrze Nie przyjmę żadnej roli. A serce, a co z sercem A niech tam sobie boli I każdy nowy sezon Niech będzie jak pokuta Stąd przecież wyjść nie można Więc siedzę jak przykuta Do tego właśnie miejsca W największym świata teatrze. Patrzę i oczom nie wierzę Nie wierzę, ale patrzę Pode mną smutna ziemia Nade mną nieba kurtyna Więc czekam aż Reżyser Niebieski Ogłosi wielki finał. Nie wierzę, ale patrzę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka