Nawet Gomułka przeraziłby się, jakby żył, przerażającą siłą wywołanego przez siebie, ponad czterdzieści lat temu, żywiołu…
Miejsce akcji: slumsowata dziura o nazwie Haad Rin na wyspie Koh Phangan w Tajlandii (dla młodszych i niekumatych wyjaśniam - dawniej Syjam). Haad Rin znane jest z organizowanych raz w miesiącu frenetycznych Full Moon Parties. Niestety, grafik nie pozwolił mi załapać się na styczniowe lub lutowe FMP. Zresztą, jako stateczna i leciwa niewiasta, wstydziłabym się namiętnie i zmysłowo tańczyć do muzyki rave, pić mocny alkohol, zażywać twarde narkotyki i uprawiać wyuzdany seks w zapchlonych zaułkach z dużo młodszymi uczestnikami imprezy…
Czas akcji: dzisiaj rano, tj. kilka godzin temu
Moja reakcja na tę akcję: WTF??? Co Syjoniści robią tak tłumnie w Syjamie??? Aż wyjęłam z torby aparat i pstryknęłam parę fotek. I wrzucam je właśnie do salonu 24. Może mi ktoś wytłumaczyć o co kaman??? Na całej wyspie widziałam jedną jedyną ruską knajpę. Reszta to albo lokalne albo anglojęzyczne. Jakie jest rozwiązanie tej zagwozdki? Dlaczego Izraelczycy wybrali sobie za cel podróży Haad Rin a nie inną tajską dziurę. Kurde, coś związane z kabałą???
No i najważniejsze, zapomniałabym… Tajlandio, obudź się!
PS. Aha, jeszcze jedno wyjaśnienie. Zdjęcia przedstawiają szyldy napisane w języku hebrajskim. Od szyldów w języku tajskim różnią się dla osoby nieznającej żadnego z wymienionych alfabetów zupełnie niczym. No, może z wyjątkiem tego, że hebrajskie literki sprawiają wrażenie bardziej uporządkowanych. Napisy tajskie natomiast wyglądają jakby były pisane prawą ręką leworęcznego epileptyka.
Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości