Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
134
BLOG

1920

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 72

   Rosja jest niebezpieczna nie tylko dla nas, ale także dla Europy. Chociaż prawie nikt w Rosji nie wie, że najnowsze święto narodowe wypada na dzień wypędzenia Polaków z Kremla , to z czasem Rosjanie się dowiedzą, między innymi dzięki filmowi "1612". Rząd rosyjski prowadzi politykę historyczną. Czy polski rząd PO-PSL zdobędzie się na to samo?

   W ostatni weekend Rzeczpospolita wydrukowała mój artykuł na ten temat. Pozwalam sobie podać tu jego treść w nawiązaniu do wpisu Maćka Pawlickiego "Rosjanie i polski smok".

                                                                                                           

Nakręćmy film "1920”

   Premiera filmu „1612. Czas zamętu” kilka dni temu w Moskwie przypomina, że narodowe święto putinowskiej Rosji zostało wybrane w rocznicę wypędzenia wojsk polskich z Kremla na początku listopada 1612 roku. Był to koniec „smuty” i punkt zwrotny w walce z Rosją o rząd nad Słowiańszczyzną. Próba osadzenia na tronie carskim Władysława IV Wazy, syna króla polskiego nie udała się. Chyba ze stratą dla Rosjan, którzy musieli czekać jeszcze jedno stulecie na otwarcie kraju dla zachodniej cywilizacji przez cara Piotra I. Co byłoby dla nich lepsze w ostatecznym rachunku: triumf samodzierżawia, czy demokracja szlachecka?   

   Ruszyła na Zachód rosyjska lawa wolno lecz nieubłaganie. Dwieście lat po usunięciu Polaków z Kremla, królem polskim na resztkach ziem Rzeczpospolitej został car rosyjski. Ale nastąpił kolejny obrót wskazówek na zegarze stuleci i wahadło poszło w drugą stronę. W roku 1920 powstrzymaliśmy atak barbarzyństwa na Europę Zachodnią. Niestety, Europa o tym nie wie. Wiedzą Polacy, lecz wielu nie docenia wagi tego wydarzenia. Komunizm w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Beneluksie obróciłby je w taką ruinę, jaką okazały się Niemcy wschodnie po obaleniu muru berlińskiego. Stało się inaczej dzięki Polsce. Mało brakowało do spełnienia Orwellowskiego koszmaru całej Europy pod władzą komunizmu.

    Polska szuka sobie dzisiaj tożsamości w Unii Europejskiej. Nie da się jej stworzyć całkiem bez  historii. Byliśmy przedmurzem Zachodu. Propaganda komunistyczna celowo ośmieszała ten fakt przez dziesięciolecia. Zapewne dlatego w niby wolnym kraju jeszcze nie powstał film o bitwie warszawskiej, zwanej cudem nad Wisłą. Komuna niszczyła myślenie w kategoriach polskiej racji stanu niezależnej od Rosji. Jest to kolejny powód, że polscy twórcy wstydzą się zabiegać o interes kraju. W takim razie niech ich zastąpią politycy, którzy racją stanu zajmują się zawodowo.    

   Rząd Platformy Obywatelskiej zamierza poprawić stosunki z Niemcami i Unią Europejską. Przyda się w tym celu wzbudzanie sympatii. Proponuję obrócić historię w kapitał polityczny dla twardej walki o polskie wpływy w Unii. Zwróćmy się do europejskiej opinii publicznej przy pomocy kina. Rządy składają się na ogół z cyników ale zwykli ludzie docenią zasługi. Skoro historycy uważają bitwę warszawską w roku 1920 za jedną z kilku najważniejszych w dziejach świata, niech świat się o tym od nas dowie.

   Niech proeuropejski i proniemiecki rząd PO zamówi film „1920” o tym, jak Polska ocaliła siebie, Niemcy i Europę przed Rosją Sowiecką. Niech da na to pieniądze, jak podobno Kreml wyłożył na „1612”. Ukazanie naszej historycznej roli przedmurza Zachodu leży w interesie polskiej racji stanu. Dobrze to rozumie Radosław Sikorski. Będąc jeszcze ministrem obrony narodowej w rządzie PiS obiecał wydatną pomoc wojska przy takiej produkcji. Skoro dalej ma być w rządzie, ta idea będzie miała w nim mocnego sojusznika.

   Niech Polski Instytut Sztuki Filmowej rozpisze konkurs na scenariusz, podobnie jak uczynił z Powstaniem Warszawskim. Wygra tylko jeden autor, ale całe środowisko filmowe pobudzi do myślenia. Może wykluje się z tego nurt refleksji nad tożsamością polską we współczesnym świecie na szerszym tle historycznym. Taką refleksją zajmują się narodowe elity kulturalne w każdym kraju, który zamierza przetrwać jako byt niepodległy.

   Epicki film fabularny o bitwie warszawskiej winien ukazać prawdziwy obraz bolszewizmu. Zachód zna go głównie z propagandowych arcydzieł kina sowieckiego. Jednak rzeczywistość była inna i straszna. Pokażmy kawiarnianym lewakom, jak wyglądała  praktyka komunizmu. Będzie także konieczna refleksja historiozoficzna nad prawosławiem i katolicyzmem, skoro byliśmy przedmurzem Zachodu. I dalej jesteśmy, gdy Unia Europejska kończy się na Bugu. Na taki rozmach umysłowy stać Nikitę Michałkowa, autora „Spalonych słońcem” i „Cyrulika syberyjskiego”, który jest producentem „1612” na zamówienie Kremla.

   Tylko czy Polaków stać jeszcze na samodzielne myślenie o interesie kraju? Czy nasze kino stać na rację stanu? Czy znajdzie się polski pan, jak bojar Michałkow, czy zostali u nas sami wyzwoleńcy?

                       

 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (72)

Inne tematy w dziale Polityka