kultura głupcze kultura głupcze
634
BLOG

Kulturalny kraj-obraz Polski

kultura głupcze kultura głupcze Kultura Obserwuj notkę 38

Szanowni,

Co prawda tutejszy Salon zdaje się żyć głównie polityką i kwestiami narodowo-wyzwoleńczymi, ale ja jestem od kultury, więc tego typu tematykę będę "potrącał" tylko przy specjalnych okazjach, np. w sytuacji, gdy zapadnie decyzja o upamiętnieniu obeliskiem tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego. Dlaczego akurat wtedy ? Ano dlatego, że o rzeźbieniu jeszcze nie pisałem, a tym bardziej o odlewaniu, a mam niejasne  przeczucie, że rzeźba jednak zostanie raczej odlana niż wykuta, bo trzecia opcja - pomnika pustego w środku chyba w tym przypadku nie wchodzi w grę, zważywszy na fatalną symbolikę takiego rozwiązania, jakże boleśnie odczuwaną w pobliżu monumentu w Świebodzinie.

Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że kutura to to temat "niszowy" w takim miejscu i w takim czasie, ale ponieważ samo miejsce też jest przecież "niszą" więc specjalnie mnie to nie peszy. Tym bardziej, że jak się niedawno przekonałem, pisują tu również pasjonaci, którym wcale nie przeszkadza, że co trzecia ich notka ma zerową ilość komentarzy,  a pozostałe sporadycznie tylko przekraczają pułap dzięsięciu, oczywiście wliczając w to odpowiedzi autora. I to mimo tego, że bloger o którym wspominam to prawdziwy omnibus, z równą swadą piszący o zielarstwie, jak muzyce współczesnej, czy dajmy na to o... bobrach.

No ale niech pisze w pokoju, nie będziemy się tutaj przecież zajmować każdym, komu brakuje w domu mydła.

Przechodzię więc do meritum, czyli do kulturalnego krajobrazu Polski.

Osoby skupione na czytaniu i na pisaniu blogów być może nie zauważają, jak zmienia się kulturalny krajobraz Polski. A szkoda, bo mamy się czym pochwalić. Póki co głównie na poziomie infrastruktury, ale od czegoś przecież trzeba zacząć. Oczywiście kulturę można "uprawiać" nie tylko w pomieszczeniach zamkniętych, gdyż piękne okoliczności przyrody aż się o to proszą, a place i otwarte przestrzenie wciąż oczekują na nowe tęcze i na swojego Mitoraja, który akurat niedawno był umarł, ale w dość "nieszczęśliwym" dla własnej sławy momencie, gdyż akurat w tym samym czasie zmarła popularna aktorka serialowa. Co prawda jeszcze nie posiada własnego pomnika, ale wszystko przed nią, choć akurat niestety już nie w życiu doczesnym. Póki co są podobno plany ogłoszenia "Roku Anny Przybylskiej", co wydaje się ciekawym pomysłem, mogącym teoretycznie  konkurować z dajmy na to "Rokiem Kultury Ukraińskiej" , że nie wspomnę o innych kulturach, z którymi często jesteśmy na bakier. Za to seriale to nasza pasja narodowa, więc nie dziwota, że niektórym zupełnie już palma odbija na tym tle.

Jednak Mitoraja szkoda, bo może by się zgodził na propozycję wzięcia udziału w konkursie na rzeźbę prezydenta tysiąclecia i mielibyśmy Lecha Kaczyńskiego w stylu "klasycznym", z lekka tylko naznaczonym piętnem artysty, choć akurat właśnie rzeżby tego twórcy często są w środku puste, więc z pewnością wykorzystano by to jako argument na nie.

Ale wracam już do "materialnych" dowodów na ekspansję kultury w naszym  pięknym kraju nadwiślańskim, w drugiej dekadzie XXI wieku,

Jak grzyby po deszczu powstają centra sztuki wszelakiej i to na najwyższym, światowym poziomie - zarówno w skali "makro" jak np. filharmonie, czy rózne muzea,  jak i w "mikroskali"  gdzie dobrym przykładem są miejskie czy dzielnicowe domy kultury. Przyspieszenie w tym zakresie jest ogromne i można go dość trafnie porównać do postępu w budowie infrastruktury drogowej, choć w przypadku instytucji kulturalnych raczej nie słychać o przekrętach i o tym, żeby nowe obiekty wymagały remontu, zanim jeszcze na dobre zaczną działać. Wyjątkiem może być np. niewielki amfiteatr w Konstancinie, no ale to mały pikuś, lokalne zmartwienie władz samorządowych.

Powstają też imponujące "kombajny" wielofunkcyjne, jak np. hale sportowe i wstydem jest, że Stolica nie dorobiła się jeszcze takiego obiektu. Oczywiście inwestują też w kulturę osoby prywatne, budując chociażby profesjonalne studia nagrań, z których kilka reprezentuje absolutnie topową, światową klasę. Co prawda niektórzy właściciele twierdzą, że to tylko hobby i że nakłady raczej się nie zwrócą, ale uważam, że to raczej biadolenie na użytek konkurencji, albo Urzędu Skarbowego.

Co prawda wciąż istnieją "białe plamy" w tym zakresie i wiele miast i miasteczek nadal czeka na lepsze czasy, ale podobno lepsze już były, choć niekoniecznie za rządów  poprzedniej ekipy, której zasługi w dziedzinie kultury sprowadzają się głównie do propagowania poezji przez pana prezesa i do zaincjowania budowy Muzeum Powstania przez jego brata. No ale to znów temat  zahaczający o politykę i to niekoniecznie kulturalną, a ja polityką w ogóle się nie zajmuję - ani zawodowo, ani prywatnie nie zaprzątam sobie nią głowy.

Ktoś mógłby powiedzieć, że  to tylko budynki i wyposażenie,  a gdzie wsparcie artystów ? Jak to jest możliwe, że mało znany pisarz może sobie bez problemu pozwolić na odrzucenie oferty 5 tys. zł za jeden występ w telewizorni, a przedstawiciel innej muzy, muzyk młodzieżowy (choć w latach)  podobno nie ma na papierosy ? 

Gdyby istniała solidarność wsród twórców kultury, to ten pisarz wystąpiłby w telewizji, a część honorarium przeznaczyłby na niedopalonego i być może głodnego grajka, ale solidarności nie ma, bo być nie może. Każdy stara się zagarnąć jak najwięcej pod siebie i ci, którym się przelewa, po prostu tyją, a ci drudzy chudną i to jest w zasadzie naturalna kolej rzeczy, w którą jedni wstępują i spijają śmietankę, a inni tułają się po obrzeżach, żebrząc.

Z tym, że oczywiście sama tusza w żaden sposób nie może świadczyć o poczytności, słuchalności czy oglądalności danego twórcy, bo po pierwsze w przypadkach ekstramalnych brzuch może puchnąć z głodu, a z drugiej strony nadmierna szczupłość może być np. spowodowana nadmierną konsumpcją mydła, które zbyt ładnie pachnąc i zbyt naturalnie wyglądając, co poniektórych może po prostu zmylić, w sensie użycia właściwego otworu do "konsumpcji".

Oczywiście są również  tacy, którzy uważają, że to państwo powinno wesprzeć owego muzykanta, choćby z uwagi na jego zasługi. No ale przecież nasze państwo nie wspiera nawet artystów o dużo bardziej znanych nazwiskach, o czym niedawno mogliśmy się przekonać, choćby na podstawie doniesień prasowych o nędzy emerytalnej gwiazd naszej estrady.

Faktem jest, że emerytura pani Rodowicz nie starczy z pewnością nawet na opłacenie ogrodnika w jej posiadłości, a emerytura pana Rosiewicza nie pokryje nawet połowy kosztów miesięcznego ogrzewania jego domu w sezonie zimowym, ale czy to oznacza, że nasze państwo się w tym zakresie nie sprawdza ?

Otóż niekoniecznie, albowiem artysta to wolny zawód i wolno mu przecież zbierać pieniążki choćby do skarpety i większość te skarpety posiada (choć czasem dziurawe) ale inni poszli z torbami, bo gdy zarabiali, to nie myśleli o tym, że kiedyś może koninktura się odwróci, albo że po prostu nikt ich już nie będzie chciał słuchać, czytać czy nawet oglądać, niezależnie od tego, jak bardzo udało się "zakonserwować" dawne wdzięki, albo nie stępić pióra.

Zupełnie inną kwestią jest wspieranie młodych talentów, czy generalnie rzecz biorąc inwestowanie w kulturę na poziomie podstawowym, podobnym do tego, jaki powinien mieć miejsce w przypadku sportowców. Tutaj jest jeszcze wiele do zrobienia, choć warto wiedzieć, że w "państwowym" domu kultury płaci się np. za naukę gry na instrumencie nawet 10x mniej, niż kosztują lekcje prywatne. Tyle, że chętnych za wielu nie ma, bo młodzież woli dziś grać na komputerze niż na gitarze, choć oczywiście są wyjątki.

Dla niektórych szczytem intelektualnej perwersji jest obejrzenie i przeczytanie komiksu i dlatego co bardziej pomysłowi pisarze wchodzą w tę działkę, mając nadzieję, że dzięki temu wzrośnie im sprzedaż "pakietu podstawowego", czyli po prostu książek. Oczywiście moda na Kapitana Żbika i inne tego typu "kultowe" postacie to już tylko relikt minionej epkoki, więc wymyśla się np. różne "alternatywne" wersje historii i tymi banialukami karmi się czytelników, przy okazji dająć zarobić trzeciorzędnym rysownikom. I biznes jakoś się kręci, choć z kulturą ma to bardzo niewiele wspólnego, nawet z plebejską jej odmianą.

Niemniej jednak takie działania i tak są lepsze, niż publiczne roztrząsanie "debaty" nad dolą artysty pozbawionego środków do życia, które raczej nie sprzyjają propagowaniu sztuki i nie zachęcają do jej uprawiania, podobnie jak smędzenie niesprawnego warsztatowo i pozbawionego talentu pisarza raczej nie zachęca do prób literackich, chyba, że na zasadzie przekory:  jeśli ktoś taki może, to dlaczego nie ja ?

Pisać, grać, malować, śpiewać, tańczyć może dzisiaj każdy, a że nie każdy może z tego wyżyć, to zupełnie inna kwestia. Na szczęście podobno wracają do łask szkoły zawodowe, bo artystów mamy jakby w nadmiarze (choć ilość nie przechodzi jakoś w jakość ), a ślusarzy, tokarzy, elektryków itp. brakuje.

Dlatego uważam, że państwo powinno wspierać kulturę, a artyści dadzą sobie radę sami, choć oczywiście nie wszyscy, ale nigdzie na świecie tak nie ma, żeby każdy miał wg zasług, nawet tych rzeczywistych, a nie tylko domniemanych.

I tą refleksją kończę, bo i tak długa notka mi wyszła, a przecież nie w długości tkwi siła przekazu, tylko w odpowiednim jego wypromowaniu, bez użycia środków czystości.

Chociaż nie, jeszcze jedno: 

Świetny jest już sam w sobie tytuł, bo ten myślnik rozdzielający znaczenia  to majstersztyk, prawda ?

K.G

 

www.pantryjota.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura