Kampania "Solidarność. Not for sale". Zdjęcie z Tygodnika Solidarność - K.Mączkowski
Kampania "Solidarność. Not for sale". Zdjęcie z Tygodnika Solidarność - K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
753
BLOG

"Solidarność", 40 lat później...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Najważniejszym polskim osiągnięciem od 40 lat jest „Solidarność”. Wywarła wpływ nie tylko na polską politykę, ale dzięki tej polskiej rewolucji zmiany dokonały się w całej Europie.

Jakąkolwiek miarę do niej przyłożyć – polityczną, ideową, społeczną, gospodarczą, a nawet religijną – wychodzi, że „Solidarność” była i jest dla polskiej drogi do wolności i dla kształtu wolnej Polski doświadczeniem najważniejszym. Nie deprecjonuję w ten sposób wcześniejszych doświadczeń, wskazywanych latami 1956, 1968, 1970 i 1976, bo każde z nich wniosło niezwykle dużo do doświadczenia wolnościowego ruchu „Solidarności” w latach 80 i je wzmocniło, ale to właśnie „S” stała się przełomem w polskiej historii.

I nie zgadzam się z poglądem, że „S” okazała się tylko trampoliną do politycznych karier na początku lat 90., bo to wina poszczególnych ludzi, a nie „S” jako takiej. Bo jeśli mieć do kogokolwiek pretensje, to można je mieć do tych wszystkich, którzy tak dawniej, jak i obecnie próbują wykorzystać „S” do swoich celów. Różnica jest taka, że kiedyś „S” zabrała swój znaczek ruchowi komitetów obywatelskich, gdy uznała, że sytuacja zaczyna wymykać się Związkowi spod kontroli, a dziś „S” ostentacyjnie wspiera jedną partię. Ze szkodą dla samej siebie.

Choć winnych jest wielu.

Mam ogromne pretensje do polityków obecnie rządzących, którzy kwestionują zasady państwa, które jest dziełem wielkiej rewolucji „S”, jaka wydarzyła się w latach 80. i 90. XX wieku. Bo jeśli zgadzam się z tym, że „S” z lat 1980-1981 jest tym samym Związkiem, co ten reaktywowany w 1989 r. i tym samym, który działa do dziś, to trzeba mieć świadomość tego, że Okrągły Stół i wybory 4 czerwca 1989 r., tworzenie III RP i późniejsze konsekwencje (np. reformy AWS) są dziedzictwem tej samej „S”. Nawet, jeśli dla wielu to czas i decyzje kontrowersyjne.

Owszem, można i trzeba mieć pretensje za wszystkie złe decyzje i zaniedbania, które stały się udziałem politycznych elit „S”, i trzeba państwo reformować, ale nie można tego wszystkiego, co się wydarzyło w ostatnich kilkunastu latach XX wieku w krytykować w czambuł.

Pretensje mam też do polityków PO, którzy odwołując się do dziedzictwa Sierpnia’80, w pewnym momencie kompletnie bezmyślnie zniechęcili do siebie licznych zwolenników „S”. Mam żal do senatora Jana Filipa Libickiego, mojego dawnego przyjaciela (pozdrawiam chorego i życzę wiele zdrowia!), który stał się twarzą antyzwiązkowej histerii, która owocowała propozycjami legislacyjnymi mającymi na celu ograniczenie roli związków zawodowych. Związkowcy „S” uznali to za atak na siebie i swe nadzieje zaczęli pokładać w PiS. Nie będzie zatem wielką przesadą twierdzenie, że w dużej mierze to właśnie PO pchnęła „S” w ręce prawicy.

Dziś już niewielu pamięta o co Platformie chodziło, ale przeświadczenie, że PO chce zaszkodzić „S” pozostaje żywe do dziś. Pewną szansą na zmianę tego przekonania być może będzie idea Nowej Solidarności rzucona przez Rafała Trzaskowskiego, ale trudno dziś cokolwiek wyrokować. Więcej o jej szansach napiszę w najbliższy piątek.

Jest w końcu i sam Piotr Duda, któremu dwukrotnie kibicowałem w wyborach na szefa Związku i broniłem go, gdy atakował go Newsweek za „aferę hotelową”. Okazał się szefem Związku, który ma udział w deprecjonowaniu idei „S”. Wydaje się, że bezsensownie pcha „S” w stronę partii rządzącej uzależniając Związek od jej siły i jej przyszłych losów. Jeśli bowiem rządy prawicy się skończą, wówczas kłopoty mieć będzie i „S”. Pomijam już, że takie przyklejenie źle się kojarzy jeszcze z czasami „związków prorządowych”. No i nie za bardzo jest zgodne z pierwszym postulatem Porozumień Sierpniowych mówiącym o akceptacji niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych…

Smutnym objawem takiej służalczej postawy było zachowanie Tadeusza Majchrowskiego, wiceprzewodniczącego „S”, który w trakcie ubiegłorocznych strajków nauczycielskich publicznie w ostrych słowach krytykował przedstawicieli „S” oświatowej z Wielkopolski, która strajki gremialnie poparła i się w nie angażowała.

Krytyka wielu związkowców „S” pod adresem Lecha Wałęsy, że kierował „tylko” półtoramilionowym Związkiem na początku lat 90. XX wieku (a taki zarzut pojawił się kilka lat temu) brzmi karykaturalnie zważywszy na obecna liczebność NSZZ „Solidarność” kształtuje się na poziomie ok. 700 tysięcy. Pomijam już fakt, że przed stanem wojennym „S” pod wodzą Wałęsy miała prawie 10 milionów członków.

Wiele konfliktów na początku XXI wieku to echo dawnych sporów na łonie „S” („karnawał” i lata podziemia). Nie miejmy złudzeń, „S” w pierwszych latach swojego istnienia też była areną sporów i kłótni, które najbardziej widoczne były w miesiącach I Krajowego Zjazdu Delegatów „S” w 1981 r., potęgowane atmosferą wolności słowa. I one też rozpalały solidarnościowy parlament do czerwoności.

Jednak idee zawarte w 21. Postulatach Porozumień Sierpniowych i licznych dokumentach programowych Związku, idee zawarte w wydawnictwach solidarnościowego podziemia, ślady po dyskusjach i tarciach programowych wynikłe już w czasach Komitetu Obywatelskiego „S”, to rzecz trwała.

Dzięki temu, po męczących latach stanu wojennego i niepewnej sytuacji politycznej z pierwszych lat wolnej Polski, „Solidarność” przetrwała. Nie tylko jako związek zawodowy, ale również jako siła polityczna, która nadała polskiej polityce obecny kształt.

Przecież to „etyka Solidarności”, ruch komitetów obywatelskich „S”, czasy AWS, wszelka polityczna aktywność Związku dały efekty widoczne do dziś. Liczne reformy polityczne, społeczne, ustrojowe z samorządem na czele (w tym roku obchodzimy 30-lecie odrodzenia samorządności terytorialnej) to przecież efekt aktywności Związku i wysiłku milionów jej członków! Nie da się tego zapomnieć i temu zaprzeczyć.

Jeśli popularne stało się dziś kwestionowanie przełomu 1988-1990 z Okrągłym Stołem na czele, to wiadomo, że to nic innego jak przyporządkowywanie historii bieżącej polityce. Inaczej mówiąc, normalnym powinny być w „S” głosy popierające Okrągły Stół, jak i krytykujące ten moment w historii, ale nie wyobrażam sobie, że ktoś próbuje wymazać ten fragment z dziejów „S”.

Jeśli słyszę totalną krytykę Lecha Wałęsy, człowieka znanego na całym świecie, który stał się kolejnym symbolem pokojowych zmian, to wiem, że to próba pisania historii „Solidarności” na nowo. Ze szkodą dla niej samej. 

Upieram się, że dziedzictwo „S” jest najważniejszym w najnowszej historii Polski również dlatego, że był to ruch łączący różne nurty polskiej myśli politycznej – od socjalistycznej po konserwatywną. I jeśli dzisiaj ktoś to kwestionuje lub twierdzi, że jest jedynym depozytariuszem idei „S” jest albo cynikiem, albo chce wykorzystać symbol „S” wyłącznie dla swoich celów politycznych.

Dość przypomnieć, że korzenie solidarnościowe mają niegdysiejsze ROAD, PC, ZChN, PChD, RS AWS, PK, SKL, UD, UP, SP, UW (pamiętacie, co oznaczają te skróty?), jak i obecne PiS, PO. Nawet obecne PSL to efekt połączenia ZSL i PSL „Solidarność”. Każde z tych środowisk wnosiło do „S” swoją cząstkę, tworząc jej wielkość i różnorodność. Nikt z nich nie ma monopolu na ideę „S”.

„Solidarność” w roku swego 40-lecia istnieje i nadal jest znaczącym podmiotem na polskiej scenie politycznej. Jej głos jest nadal słyszalny. Ma dużo do powiedzenia. Ale będzie karłowacieć, jeśli szefostwo Związku będzie wiązać jej wielkość z jedną partią (mniejsza w tej chwili o nazwę). Przyklejenie „S” do jednej partii spowoduje, że liczebność Związku będzie się ograniczała tylko do zwolenników tej jednej partii bez szans na rozwój.

Całkiem niedawno „S” prowadziła kampanię „Solidarność. Not for sale”. No właśnie, nie chciałbym, by „S” sama zaprzeczyła swojej historii i tożsamości i rozprzedała swoje dziedzictwo, bo wtedy rzeczywiście stanie się przystawką, z którą liczyć się będzie z czasem coraz mniej ludzi w polityce. A na to nie zasłużyła.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka