To jeszcze Świnoujście, czy już Rio de Janeiro? Fot. Krzysztof Mączkowski
To jeszcze Świnoujście, czy już Rio de Janeiro? Fot. Krzysztof Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
689
BLOG

Pocztówki ze Świnoujścia [5]: Rio de Świnoujście

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Architektura Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Mam bardzo negatywne zdanie o szaleństwach większości deweloperów, którzy bezpowrotnie niszczą polskie gminy, miasta i krajobrazy. Za zgrozą obserwuję niszczenie gmin nadmorskich, tych zlokalizowanych na pojezierzach lub też gmin górskich. Nie jest to katalog zamknięty, ale tam dewastacja krajobrazu wygląda chyba najboleśniej…

Dzielnica Nadmorska w Świnoujściu była zawsze żywa – właściwie to tutaj skupia się większość wakacyjnych atrakcji miasta, to tu jest zlokalizowanych najwięcej obiektów turystycznych i wypoczynkowych, to tutaj bije wakacyjne serce miasta.

Znam ją od mniej więcej 1976 r. Widzę jakie zmiany tu nastały, w przeważającej mierze pozytywne. Niegdysiejsze zapuszczone pole namiotowe zostało zastąpione eleganckimi hotelami i apartamentowcami, powstają nowe restauracje, kawiarnie, punkty usługowe. Promenada pięknieje, wiele budynków zostało pięknie odnowionych. Jednak nie wszystko tu tak kolorowo wygląda.

Od pewnego czasu obserwuję postępującą dewastację pasa nadmorskiego, las ciągnący się od promenady w stronę wiatraczka Stawa Młyny jest regularnie wycinany. I zabudowywany. Wyrastają nowe budynki. Podejrzewam, że nowe hotele i apartamentowce. I tak spokojna Dzielnica Nadmorska coraz bardziej zapełnia się nowymi turystami, zwiększa się zgiełk, ruch samochodowy.

Szczytem wszystkiego – dosłownie i w przenośni – są najwyższe, jak na razie, budynki nowego hotelu Radisson usadowione na obecnym wschodnim krańcu promenady, przy samej plaży – właściwie koncepcja architektoniczna „wypuszcza” pewne elementy na samą plażę. Oczywiście z naruszeniem integralności tutejszych lasów, pewnego ładu przestrzennego i krajobrazowego. Jeśli bowiem cała Dzielnica Nadmorska, zaczynająca się na wysokości ulicy Małachowskiego na zachodzie, zachowuje określony ryt – kształt i wielkość budynków poza kilkoma wyjątkami są podobne – to powstałe wysokościowce Radissona zaprzeczają temu charakterowi i zaburzają pewien porządek, nawet w odniesieniu do dużych apartamentowców z sąsiedztwa.

Gdy się na nie spogląda, to ma się nieodparte wrażenie, że komuś w mieście zamarzyło się Rio de Janeiro nad Bałtykiem. Takie polskie Copacabana, gdzie wysokościowce stoją przy plaży.

Nie mam złudzeń – za nimi przyjdą następni i powołując się na niesławną zasadę „dobrego sąsiedztwa” (co jest jawną nazewniczą kpiną, bo odwołuje się do zasady odwzorowywania charakteru sąsiedniej zabudowy powodującej stawianie zazwyczaj kolejnych niewymiarowych budynków) będą występowali o zabudowę podobnie wysoką i podobnie absurdalną w tym miejscu. I nową, i nową, i nową. Aż po ujście Świny… Nie ukrywam, że boję się kolejnych lat i tego co wówczas ujrzę, bo kilkaset metrów dalej wykarczowano spory kawał lasu i już się coś buduje.

Jeden z projektantów dzielnicy „uspokajał mnie” mówiąc, że Świnoujście to miejsce, gdzie morze plaże oddaje, a nie zabiera. Marne to pocieszenie, skoro ten fakt jest wykorzystywany jako pretekst do dalszej nadmiernej rozbudowy tego fragmentu miasta.

Dewastacja, jaka następuje, to jeden z elementów szerszego problemu. Zaczyna się nadmierne przepełnienie miasta turystami. Planowana budowa podwodnego tunelu łączącego Świnoujście z Wolinem – o którym już pisałem – tę tendencję może tylko pogłębić – do miasta zjadą kolejne tysiące ludzi, których nie będzie już powstrzymywać uciążliwe czekanie na prom. Co ciekawe, kilka takich opinii usłyszałem od mieszkańców miasta. Boją się „powtórki z Międzyzdrojów” – miasta obecnie zadeptywanego w sezonie, które zaczyna być omijane ze względu na nadmierny hałas i tłum. Boję się, że podobny trend zacznie się w Świnoujściu, że będzie wypadało z katalogu fajnych wakacyjnych miejscówek, właśnie ze względu na dyskomfort pobytu w hałasie, mimo pięknych plaż.

Inna rzecz, że hotele o wysokim standardzie, z prywatnymi pewnie, grodzonymi plażami i wieloma atrakcjami będą separowały swoich gości od tłumów i nadmorskiego hałasu. Pojawia się jednak pytanie – dla kogo Świnoujście? Czy tylko dla bogatych Niemców, Skandynawów, czy także dla przeciętnego Polaka?

Władze miasta mają oczywiście prawo do kształtowania kierunków rozwoju miasta według swoich pomysłów i koncepcji i ja ich do zmiany nie zachęcę – a spodziewam się raczej pytania w rodzaju „co ten Mączkowski tu pierdoli?” – tym bardziej, że takie decyzje i takie obiekty przynoszą wymierne korzyści finansowe dla miasta w postaci podatków i pieniędzy dla miejscowych usługodawców.

Moje narzekanie niewiele więc da, tym bardziej, że jako fanatyk Świnoujścia sam przyjeżdżać tu nie przestanę, ale swoje napisać musiałem. Kocham Świnoujście, ale to powstające Rio de Świnoujście niespecjalnie mi się podoba…


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości