Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
1152
BLOG

Dzień po dniu tracę nadzieję...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 45

Mamy 16 lutego 2018 r., rocznicę zawarcia pokoju w Trewirze i zakończenia Powstania Wielkopolskiego. W roku 2018 obchodzimy stuletnią rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, setną rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Okoliczności do radosnego świętowania wiele.

Jednak dzień po dniu tracę nadzieję na to, że uda się te święta w kulminacyjnych dniach 11 listopada i 27 grudnia obchodzić we wspólnocie. Zamiast tego będziemy mieli do czynienia z beznadziejną walką beznadziejnych polityków, którym tylko wydaje się, że prowadzą spory o Polskę, bo w wielu przypadkach ojcom polskiej niepodległości nie dorastają nawet do pięt.

11 listopada 1918r. po 123 latach zaborów Polska wróciła na mapę Europy z całym dobrym polskim i złym porozbiorowym dziedzictwem, powróciła z nadzieją, że „teraz będzie już lepiej”. Mimo ogromnego wysiłku wielu Polaków ponoszonego na rzecz odbudowy państwa polskiego już po dwudziestu jeden latach, 1 września 1939 r., rozpoczęła się ponowna gehenna narodu polskiego, tylko na chwilę przerwana w 1945 r., by pełną wolność zacząć odzyskiwać dopiero po 1989 r.

Przyznam, że z wielkimi nadziejami czekałem na rok stulecia naszej niepodległości, bo miałem – naiwną, jak się okazuje – wiarę w rozsądek polskiej klasy politycznej i wolę tworzenia wspólnoty w obliczu nadzwyczajnej rocznicy.

Tymczasem karykatura klasy politycznej pogrążona w coraz większych zmaganiach między sobą za nic ma wyjątkowość 2018 r. Obchody będą – a jakże! – ale organizowane w sekciarskiej formule – każde środowisko we własnym gronie. Raz, że tych „onych” – wyzywanych pod zdrajców – nie będą chcieli zapraszać, a dwa, że każde z tych środowiskach „nie będzie sobie wyobrażać” przykładania ręki do „uwiarygadniania” obchodów organizowanych przez tych „drugich”.

„My-oni”, narracja kłótni, wzajemnych oskarżeń o zdradę towarzyszy polskiej polityce od dawna. Politykom żyjącym w tych klimatach trudno jest sobie wyobrazić robienie czegoś wspólnego. Nie chcą, a i pewnie też nie potrafią.

Nie ma w nich odwagi, dalekowzroczności i powagi Romana Dmowskiego, Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa, Ignacego Paderewskiego i innych. Tamci, mimo wielu prywatnych i publicznych pretensji do siebie potrafili współdziałać i się uzupełniać. A dziś?

Jaka idea dziś łączy Polaków? Konstytucja? Umiłowanie wolności? Wolne żarty! Jaka data jest w stanie połączyć Polaków we wspólnej myśli? 1944? 1945? 1956? 1968? 1970? 1976? A może 1980? 1981? 1989? No jaka?

Nie mam sił do nawoływania o jedność narodową, bo wychodzę na naiwnego durnia. Kto wierzy w jedność narodową? Co ona dziś oznacza? Nie wierzę już w opamiętanie polityków, bo nawet ci o profilu chrześcijańskim stają się zarzewiem konfliktów i podziałów. Za politykami w zacietrzewieniu idą dziennikarze, ludzie uniwersytetów, autorytety intelektualne i religijne. Wielu dokłada swą cegiełkę w gmachu nienawiści i niechęci.

Dzień po dniu tracę nadzieję, że w polskiej polityce może być normalnie. Nie widzę nikogo, żadnej idei, które mogły oprzeć się na budowie narodowego porozumienia. Nie ma dziś żadnej świętości – ni historycznej, ni współczesnej – które byłyby wolne od opluwań i pomówień.

Nie znam żadnej historycznej pracy, która odnosiłaby się do narodowych emocji w przededniu odzyskania niepodległości, ale śledząc decyzje polityczne, które doprowadziły do wybuchu Powstania Wielkopolskiego i powstań śląskich, można sądzić, że ówcześni Polacy chcieli być ze sobą razem i ciągnęło ich wszystkich do jednej Polski. Dziś, dla odmiany, widzę coś zupełnie odwrotnego…


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo