Coraz częściej nie rozumiem ludzkich poglądów i postaw w odniesieniu do spraw szacunku dla środowiska. Nigdy nie zrozumiem zawziętości w niszczeniu środowiska.
Za każdym razem, gdy jeżdżę po Polsce zachwycam się pięknem polskiej przyrody, pięknem polskiego krajobrazu kulturowego. I jestem dumny z tego, jak piękne jest to nasze dziedzictwo przyrodnicze. I za każdym razem nie rozumiem powodów, dla których Polacy to bogactwo niszczą.
Polska jest na tyle dużym krajem, że zmieszczą się u nas lasy gospodarcze i objęte ochroną; że będzie miejsce na jeziora zabudowane ośrodkami wczasowymi i takie, które będą tonęły w ciszy…
Kilka miesięcy temu, gdy w Polsce wdrażano prawo po umowną nazwą LexSzyszko, Polacy rzucili się do cięcia drzew na swoich posesjach, „bo można”. Jeden z prawicowych aktywistów powiedział mi wprost: „wyciąłem, bo mogłem, choć pierwotnie nie miałem takiego zamiaru”.
Nie rozumiem tej bezmyślności, która pcha ludzi do zatruwania rzek, jezior i powietrza. Nie rozumiem masowych wycinek drzew w miastach, zabudowywania każdej wolnej od urbanizacji przestrzeni. Przecież każdy taki gest jest aktem wrogim wobec ludzkości. Nikt nie chce oddychać skażonym powietrzem, a jednocześnie nie reaguje, gdy widzi sąsiada palącego odpady emitujące szkodliwe związki chemiczne. Nikt nie wyobraża sobie pić skażonej wody, a nie przejmuje się bezkarnością przemysłu odprowadzającego ścieki do rzek, z których finalnie pobierana jest woda do picia.
Nawet bezmyślna urbanizacja powoduje – lub potęguje – wielkie powodzie, wielkie susze, które także szkodą człowiekowi. To człowiek w bardzo dużym stopniu odpowiada za zniszczenie swojego otoczenia.
Myślę, że po części to efekt rozpaczliwego odwracania się od środowiska i lekceważenia jego spraw. To efekt niezrozumienia wzajemnych zależności w świecie przyrody i miejsca człowieka jako jednego z elementów natury.
Całkiem niedawno usłyszałem na jednej z dużych konferencji gospodarczych, od człowieka o znaczącym dorobku naukowym, że środowiskiem naturalnym człowieka nie są miejsca, w których „przebywają żabki, ptaki i gdzie szumią jodły”, a środowisko informatyczne i miasta.
Taki – całkowicie nieprawdziwy – pogląd „wyrywa” człowieka z jego naturalnego środowiska i próbuje pokazać, że człowiek zależy na dobrą sprawę tylko od tego, co sam sobie stworzył. Prawda jest jednak taka, że bez względu na to, jak bardzo, jako ludzie, jesteśmy miejscy i jak bardzo osadzeni w środowisku informatycznym, bez czystej wody, czystego powietrza i słońca nie przeżyjemy.
„Wyrywanie” człowieka ze środowiska nie tylko jest niezrozumiałe, ale także niebezpieczne. Bez względu na to, czy robią to ideolodzy, czy uznani naukowcy.
Nie wyrywajmy człowieka od natury!