Szukanie okazji do budowy narodowej jedności to obecnie strata czasu. Reprodukcja plakatu NSZZ "Solidarność".
Szukanie okazji do budowy narodowej jedności to obecnie strata czasu. Reprodukcja plakatu NSZZ "Solidarność".
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
241
BLOG

1 Maja, 2 Maja, 3 Maja... I co z tego?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Zwyczajowo o tej porze roku, przy okazji świąt majowych, miałem zwyczaj wstawiać historyczne grafiki „Solidarności” pokazujące, jak Związek w trudnych latach stanu wojennego świętował 1 Maja i 3 Maja (o 2 Maja w ogóle nie marząc). I zwyczajowo pisałem o tym, że może to jedyna okazja, by Polacy o różnych poglądach – lewicowych i prawicowych – wspólnie spojrzeli na różnorodną historię naszego kraju i wspólnie uznali wkład jednych i drugich w budowę wielkiej Polski (bez nacjonalistycznych konotacji, spokojnie). 


Ale dziś nie będzie żadnego apelu o wspólne refleksje, żadnego nawoływania do jedności. Nie będzie żadnego pisania o kondycji polskości i jej różnych tradycjach politycznych. 

Robiłem to przez wiele lat i więcej tego robić nie będę. To nie ma najmniejszego sensu. Rozchybotany okręt o nazwie „Polska” jest zakładnikiem załogi wzajemnie skłóconej, która podzielona na dwie grupy robi sobie wzajemnie na złość, co chwila zmieniając kurs – w zależności od tego, jaka grupa dorwie się do sterów – i oskarżając „tych drugich” o zdradę i sianie zamętu. Nawet polska bandera, łopocząca nad tym okrętem, jest już wyblakła, brudna i poszarpana. 

Najwyraźniej Polacy nie chcą być jedno. Nie zależy nam na zasypywaniu wzajemnych podziałów. Polacy nie chcą / nie potrafią szukać jedności. Co chwila słyszę, że „ze zdrajcami nigdy nie znajdą wspólnego języka” lub „że tamtym nigdy nie podam ręki”.  
Nie ma sensu przekonywać jednych i drugich, że głupio gadają, że są w błędzie, bo nigdy tego nie pojmą. Filozofia wojny totalnej wyklucza zrozumienie dla drugiej strony. Wszyscy uczestnicy tej wojny uznają zrozumienie za przejaw słabości i uległości. 

Gdyby Polacy pragnęli jedności to momentalnie pojawiłaby się siła polityczna, która wciągnęłaby to na sztandar swojego programu. Gdyby Polacy aktywnie działali na rzecz jedności, to i PiS, i PO zaczęłyby „różnić się pięknie”. Nie ma zgody narodowej, nikt jej nie potrzebuje. Nie ma nikogo kto miałby być ewentualnym rozjemcą. 

Emisariuszem zgody narodowej nie będzie żadna partia, nie jest to w ich interesie; nie będzie Kościół katolicki, głęboko zaangażowany w politykę. Nie będzie nim też – ku mojemu wielkiemu ubolewaniu – NSZZ „Solidarność”, który – mam nadzieję, że chwilowo – coraz mocniej rezygnuje z roli strażnika dziedzictwa Sierpnia’80. Idee Sierpnia jako spójnik narodowej jedności nadają się idealnie, ale „S” woli orientować się na jedną z partii. 

Prezydent Polski już wiele razy stracił okazję do określenia swojej roli jako rozjemcy w naszych narodowych kłótniach. I tyle razy tę szansę porzucił. Widzę w nim tlące się skłonności do bycia peacemakerem, ale sam je w sobie dusi. 

Skoro więc nie ma zgody na zgodę, to i ja będę siedział cicho… 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura