kazimierz.marchlewski kazimierz.marchlewski
159
BLOG

Transformacyjny strzał w stopę Macieja Gduli

kazimierz.marchlewski kazimierz.marchlewski Polityka Obserwuj notkę 14

Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem tytuł ostatniego artykułu autorstwa najciekawszego moim zdaniem publicysty „Krytyki Politycznej”: „Lewica musi rozliczyć się z PRL”. Nareszcie – pomyślałem.

Czy kolejny punkt na drodze do budowania projektu wspólnotowego, o którym pisałem w kolejnych częściach tego tekstu został osiągnięty? Mimo że zgadzam się z wieloma elementami narracji proponowanej przez Gdulę, dominuje we mnie zawód.

Główne tezy Gduli można streścić w sposób następujący: lewica potrzebuje wyciągnąć wnioski z najnowszej historii, wnioski inne niż „budowniczy postkomunizmu”, ale także antykomunistyczna prawica. Czyli: ani sofistyka usprawiedliwień, „historycznych konieczności” i „ludzi honoru”, ani narracja oparta na agenturze i „zdradzie narodowej”, wyrażająca się w sporach o lustrację i dekomunizację. Refleksja lewicy musi kłaść szczególny nacisk na – z jednej strony – na niedemokratyczną formułę przemian politycznych i gospodarczych, której źródłem była w mniejszym stopniu chęć zysku, a w większym – strach elit (komunistycznych i solidarnościowych) przed społeczeństwem, przed utratą sterowności (jak w 1980-81 roku). Kolejne, brakujące elementy objaśnienia transformacji i charakteru państwa postkomunistycznego, to sojusz elit z hierarchią kościelną, wyrażający się w przyjęcia przez kościół roli pośredniczącej – najpierw między opozycją a komunistami w drugiej połowie lat 80., później między nowymi elitami a społeczeństwem (w tej ostatniej fazie można wręcz mówić o pozycji swoistego rzecznika władzy: wzywającego do spokoju w obliczu rosnącej frustracji). W zamian – powiada Gdula – strona kościelna otrzymała od elit III RP m. in. korzystne ustalenia reprywatyzacyjne, aborcyjne i konkordatowe, oraz religię w szkołach.

Dlaczego jestem zawiedziony? Pod większością z powyższych diagnoz mógłbym się podpisać. W niektórych przypadkach dodałbym tylko „adnotacje”, dotyczące np. roli Kościoła w PRL przed okresem „transformacyjnym”, a także terroru wobec niepokornych księży (Popiełuszko, Suchowolec, Niedzielak, Zych). Sam wątek dwuznacznej roli kościelnej hierarchii w ostatnich latach PRL-u wydaje mi się jednak ważny, także jako przekroczenie pewnego tabu prawicowej publicystyki rozliczeniowej.

W swojej wyliczance pominąłem litościwie jedynie sugestię Gduli, że „wielki deal transformacyjny” zawierał w sobie także „paragraf płciowy” (czego dowodem fakt, że w Magdalence nie było kobiet). W Polsce istnieje oczywiście problem dyskryminacji kobiet, ale ta, absurdalna w swojej dosłowności próba wpisania go w historiografię końca komunizmu zaskakuje w artykule pióra poważnego autora (i naukowca!), w poważnym piśmie.

Główna przyczyna mojego rozczarowania leży jednak gdzie indziej. Gdula, jak mało kto w publicznej debacie, świadomy jest wagi metapolityki: konstrukcji podziałów politycznych, „odzyskiwania” i „zawłaszczania” nazwisk, symboli czy poglądów. „Krytyka Polityczna” w dużej mierze na tych właśnie umiejętnościach zbudowała swoją dzisiejszą pozycję. Artykuł Gduli jest – w stosunku do dotychczasowej linii KP, która cały pakiet „prawicowej” krytyki transformacji wyrzucała na śmietnik, jako nieistotny – krokiem naprzód. Jest to jednak krok rozczarowująco niewielki, a granica pomiędzy „naszym” a „nie-naszym” („prawicowym”) rozumieniem najnowszej historii – niezrozumiała i nie pomocna w zbudowaniu całościowej narracji dotyczącej przemian. Dlaczego mówić o strachu elit przed społeczeństwem, a nie o chciwości poszczególnych osób (jedno wszak drugiego nie wyklucza!)? Dlaczego mówić o „zmowie elit”, ale nie o agenturze i nomenklaturze, która w znacznej mierze ją umożliwiła, a także o pozycji, jaką w jej skutek uzyskała w pierwszej fazie przemian? Warto zwrócić także uwagę, że jednym z głównych elementów mapy odniesienia dla Gduli pozostaje „lewicowość” jako wspólny język „reformatorów z PZPR” i tzw. „lewicy solidarnościowej” (gdzie w tym układzie ląduje PPS-RD?). Gduli, a więc jednemu z najtrzeźwiej myślących ludzi KP (wystarczy wspomnieć jego udział w „Systemie 09”), udaje się przekroczyć znaczną część stereotypów na temat „lewicowego spojrzenia na PRL”, a jednak – niestety – nie wyrywa się w pełni spod władzy utartych schematów i etykiet debaty o polskiej transformacji.

Trochę lewak, trochę prawak. Nieregularniak. kontakt: kazimierz.marchlewski@gmail.com  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka