Nie ma podstaw, by zmieniać termin prezydenckich wyborów – przekazał tydzień temu światu pan prezes Kaczyński, czym doprowadził do dziczy całą opozycję. Jej liderzy miotają się więc w politycznej klatce, tocząc pianę jak pitbull przed walką na śmierć oraz życie. Nie przez koronawirusa im bliżej do śmierci, a prostackie metody, których się chwytają. Wódz rządzącego trójporozumienia jest scenarzystą i reżyserem sceny, gdzie nawet próby samodzielnych działań pana Prezydenta równa z piaskownicą. Więc parlamentarna opozycja może jedynie błysnąć szczerbatym uśmiechem swoich liderów do żelaznego elektoratu. Ten i w tak określonej sytuacji rzuci się solidarnie na siatkę zastawionej przez PIS pułapki. Już dziś rano wicepremier Gowin puścił próbny balon, który mówi, że 10 maja nie jest terminem przesądzonym. Przecieki z Pałacu oraz na Wiejskiej sygnalizują stan wyjątkowy. Zapewne Budka i Kidawa krzykną, że to ich determinacja rozmiękcza Kaczyńskiego. Ale co mu ma rozmiękczyć, jeśli Duda według wszelkich znaków nieba i ziemi wybory wygra już w pierwszej turze. Pan Prezes gra więc na Pana Prezydenta, a za kolejny tydzień nikt już nie wspomni o twardych słowach z ust reżysera. Do września lub może nawet i października lato ujarzmi koronawirusa, samorządy wierne Tuskowi opadną z sił i wiary, rząd naprostuje gospodarkę pakietami, stan wyjątkowy zaś zamieni się w wyjątkowy …. ale humor PIS-u naczelnika. km
