kokos26 kokos26
155
BLOG

Michnik walczy o dobre imię swojego ojca

kokos26 kokos26 Polityka Obserwuj notkę 17

 

Myślę, że to jest powinność każdego syna wobec ojca. Wałczyć należy, z tym, że Adam Michnik tak się już zagalopował w wytaczanie procesów wszystkim i za cokolwiek, że może czekać go wielkie rozczarowanie i śmieszność.

 Wszystkie  źródła historyczne i co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości jednoznacznie podają, że Komunistyczna Partia Polski i jej wszystkie przybudówki były całkowicie podporządkowane Moskwie i przez nią finansowane. Wiadomo również, że partia, do której należał i był aktywnym działaczem Ozjasz Szechter, ojciec Michnika, prowadziła działania propagandowe, szpiegowskie i sabotażowo-dywersyjne, skierowane przeciwko Państwu Polskiemu. Jeżeli do tego dodamy takie postulaty jak:

 

- zrzeczenie się Górnego Śląska i Pomorza Nadwiślańskiego na rzecz Niemiec

- zrzeczenie się terenów etnicznie mieszanych byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów na wschód od tak zwanej linii Curzona na rzecz Rosji Sowieckiej

- utworzenie Polskiej Republiki Rad w granicach Kongresówki i Galicji Zachodniej w ramach europejskiego związku republik sowieckich.

-  opowiadała się za przyłączeniem południowo-wschodniej części Polski do ZSRR

 

To naprawdę o to „dobre imię” będzie bardzo trudno. Ozjasz Szechter to nie był ot taki sobie działacz, a bardzo aktywny komunista i członek bojówki tej partii we Lwowie.

Według źródeł IPN był zastępcą członka KPZU oraz brał udział w operacji szpiegowskiej NKWD przeciw Polsce pod kryptonimem „Koń Trojański”(w Obszarze C - Zachodnim).

Być może, zręczni adwokaci doprowadzą w jakiś sposób do wygrania procesu, ale nie przywróci to na szczęście dobrego imienia ojcu Adama Michnika. Oczywiście KPP zrehabilitowano w 1956 roku i tego mogą trzymać się sprawni mecenasi Michnika

Myślę – może zbyt optymistycznie - że dla większości rodaków, ktoś, kto walczył o likwidację Państwa Polskiego za sowieckie pieniądze w ramach nielegalnej w II Rzeczpospolitej strukturze, nie zasługuje na dobre imię w Wolnej Polsce, lecz na hańbę i potępienie. Wywlekając tą sprawę Michnik otworzy  niechcący dyskusję na temat

 

 „, Jaki wpływ przeszłość rodzinna ludzi związanych z Gazetą Wyborczą miała  na ich późniejszą postawę polegającą na usprawiedliwianiu i zatrudnianiu donosicieli, rehabilitacji takich zdrajców jak Kiszczak czy Jaruzelski oraz, czy miało to jakiś wpływ na olbrzymią niechęć tego środowiska do historycznych rozliczeń?".

 

Tak naprawdę to w środowisku tym może panować do dziś duma z działalności przodków, jak było i jest w rodzinie Kuroniów. Przypomnę tu fragment mojego wpisu z lata ubiegłego roku.

 

                                               Władek bohaterem był i basta

     Już sto lat pielęgnowana jest w klanie Kuroniów pamięć o bohaterze i chlubie rodziny, Władysławie Kuroniu pseudonim partyjny "Julek".
Podziwiał go Jacek Kuroń, jego ojciec. Dzisiaj pałeczkę przejął syn Maciej.
Oto, co I-szy kucharz RP mówi o swym przodku:

" Władek Kuroń był bohaterem. Podobno rzucił kiedyś rozgrzanym żeliwnym piecem w carskich żandarmów."

Do tego niewątpliwie bohaterskiego czynu można dorzucić kilka mniej znaczących epizodów z życia Władka.
Oprócz licznych napadów rabunkowych z bronią w ręku dziarski chwat zastrzelił podczas strajku dyrektora kopalni "Reden" (Reden to dzisiaj dzielnica Dąbrowy Górniczej). Kolejnym wyczynem było zamordowanie katolickiego księdza za krytykę z ambony metod lewackich bojówkarzy. Żywot zakończył na stryczku, gdyż nie doceniono wówczas bohaterskich dokonań dzielnego Władka.
Trzeba dzisiaj rozstrzygnąć, który to Kuroń powinien patronować ulicom i szkołom?
Moim zdaniem Władek.
Ten to był dopiero kozak.

Podobny wstydliwy rodzinny epizod miał ojciec salonowego profesora prawa i bardzo wpływowej postaci Marka Safjana.

Oto fragment mojego starego wpisu p.t. „Donosy”


“Jako młody partyzant niejednokrotnie narażałem swoje życie, walcząc z odwiecznym wrogiem. (…) Proszę Pana Generała o darowanie mi życia, gdyż mam dopiero 21 lat i dotąd tylko uczyłem się, poświęcałem dla ogółu. Jeżeli mam już zginąć, to, chociaż żeby z korzyścią. Proszę mi zezwolić na szukanie śmierci na Polu Chwały”.

To dramatyczny list z prośbą o łaskę skierowany przez młodego żołnierza LWP, byłego akowca Jana Nesslera do generała Karola Świerczewskiego. Niestety, prośba została odrzucona, a słynny sędzia wojskowy Dancyg wydał wyrok śmierci, który 11 lutego 1944 roku wykonano.

Jaką zbrodnie popełnił? Cóż takiego się stało, że młody 21 letni chłopak został rozstrzelany?

Cała historia opisywana i udokumentowana w Arce (“Arka”, nr 6 z 1993 r., s. 168) znana jest nielicznym.

Jan Nessler padł ofiarą donosu swojego „przyjaciela” oficera LWP Zbigniewa Safjana, zagorzałego komunisty, znanego pisarza i scenarzysty. Donos w języku rosyjskim zawiadamiał rosyjskiego oficera informacji Romanowskiego, że„“Jan Nessler był członkiem AK, starał się nawiązać kontakt z AK i kontynuować robotę”.

Krótko po tym donosie Safjan awansował na politruka kompanii rozpoczynając błyskotliwą karierę trwającą aż do późnego PRL-u.

Jeżeli dzisiaj ktoś twierdzi, że takie rodzinne czarne historie nie miały wpływu na późniejsze postawy wielu „autorytetów” to ja pozwolę sobie być odmiennego zdania.

kokos26
O mnie kokos26

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka