Zbliża się wielkimi krokami 25 rocznica, czyli srebrne gody związku zawartego w 1989 roku między komuną i wyselekcjonowaną przez tę komunę, konstruktywną opozycją.
Trzeba przyznać, że pożycie przez te niemal ćwierć wieku układało im się świetnie, może z wyjątkiem małżeńskiej awantury zapamiętanej, jako afera Rywin-Michnik.
Oczywiście oceniając dorobek tej dobranej pary z jej punktu widzenia i siedzenia, jawi się on, jako całkiem okazały, ale nie mogło być inaczej, skoro przez cały ten czas nad trwałością związku czuwała ich kremlowska swatka, która do dziś posiada instrumenty cementujące ów związek. Chodzi mi o materiały dokumentujące skoki w bok małżonków jeszcze z czasów narzeczeństwa.
Jeden jest tylko problem. Ze związku bandyty z kolaborantką nie mogła powstać normalna i zdrowa rodzina. Stosunki, powiązania, zależności i uwarunkowania w III RP przypominają bardziej te panujące w zakładach karnych niż w demokratycznym państwie prawa czy rodzinie.
Czym bowiem jest tak zwany salon, czyli establishment III RP?
Do złudzenia zachowanie jego członków i traktowanie przez nich reszty społeczeństwa, przypomina więziennych „git-ludzi”, czyli tak zwanych „grypsujących”, którzy wszystkich pozostałych traktują jak „frajerów”, czyli „cweli”. Mogą być oni zupełnie bezkarnie poniżani i bici, jak gdyby byli podludźmi.
Jedyny sposób by zaskarbić sobie względny spokój ze strony git-salonu III RP i uzyskać dostęp do zwiększonych racji żywnościowych to wejście w upokarzająca rolę ich służących, spełniających dosłownie każdą zachciankę łącznie z dawaniem tej przysłowiowej wysmarowanej wazeliną „d..y”, na co najlepszym dowodem jest postawa i pozycja Tomasza Wołka czy Cezarego Michalskiego, którzy bardzo szybko przystosowali się do więziennych warunków i przeszli na upokarzającą służbę grypsującym salonowcom.
Jak wiadomo nawet wśród uprzywilejowanych „grypsujących” istnieje również pewna ściśle ustalona wewnętrzna hierarchia. Dyktują ten status najczęściej zatwardziali recydywiści, dla których więzienie jest drugim domem.
Takim widocznym znakiem pozycji poszczególnych git-ludzi są tatuowane na ramionach stopnie wojskowe odróżniające kadrę oficerską od podoficerów i szeregowców.
W git-salonie również można dorobić się awansu, lecz tu nie zostaje się takim na przykład wytatuowanym generałem niemającym nic wspólnego z wojskiem. Grypsujące elity III RP mogą na przykład zasłużonego sędziwego maturzystę mianować profesorem, a budzących respekt i szacunek zbrodniarzy awansować na ludzi honoru lub ojców demokracji.
Dużo łatwiej jest zostać przez git-ludzi z Czerskiej awansowanym na większy lub mniejszy autorytet, a już zupełnie bez trudu, bo podpisując tylko jeden lub dwa listy otwarte bądź apele zamieszczone na łamach Gazety Wyborczej zostaje się tak zwanym celebrytą, któremu wolno od tej chwili zabierać publicznie głos na tematy, o których nie ma on zielonego pojęcia.
Oczywiście w zakładach karnych funkcjonuje umundurowana służba więzienna, której zadaniem jest pilnowanie przestrzegania prawa i regulaminów, ale tajemnicą Poliszynela jest to, że podejście tak zwanych „klawiszy” do poszczególnych więźniów jest w dużej mierze uzależnione od tego czy osadzony jest „gitem” czy zwykłym „cwelem”.
Równość wobec prawa istnieje tylko na papierze, a w rzeczywistości „grypsującym” zawsze wolno dużo więcej.
W git-salonie III RP rolę klawiszy pełnią organy ścigania, wymiar sprawiedliwości i grypsujące media. Zasada jednak jest identyczna jak w kryminale.
Ukarać i skazać za byle co można tylko cwela i frajera zaś taki grypsujący „Miro czy „Zbycho” zawsze mogą liczyć na bezkarność.
Według specjalistów od więziennictwa najlepszym sposobem na resocjalizację osadzonych jest praca.
Do podobnych wniosków doszli ostatnio nadzorcy zakładu karnego o nazwie III RP. Właśnie jesteśmy świadkami rewizji naszych dotychczasowych wyroków i wydłużenia ich każdemu jak leci, aż do 67 roku życia.
Dla tych wszystkich zastanawiających się nad fenomenem bardzo dobrych wyborczych wyników Platformy Obywatelskiej w zakładach karnych wszystko chyba już staje się jasne.
Tam pod presją git-ludzi wszyscy oddają głos na „elitę”, czyli grypsujący i zastraszeni „cwele” wybierają tylko grypsujących.
Jak się okazuje także osadzeni w III RP nie mają odwagi wyprostować swoich frajerskich karków i glosują również pod dyktando „grypsujących” z Czerskiej i Wiertniczej.
Wielkim problemem dla niektórych rodaków jest zidentyfikowanie tych grypsujących git-salonowców III RP.
W tradycyjnym więzieniu nie ma z tym problemów, gdyż grypsujący znakują się sami tatuując pod lewym okiem kropkę, tak zwany cynkwajs.
Osadzeni w III RP mają tylko jeden sposób na bezbłędne rozpoznanie salonowych git-ludzi.
Posługują się oni, bowiem wypracowaną przez te niemal ćwierć wieku, bardzo charakterystyczną „grypserą”, czyli specyficznym językiem. Podam kilka przykładów.
Ujawnienie agentury to według nich polowanie na czarownice
Patriotyzm to nacjonalizm, albo szowinizm
Wiara w Boga i krzyż to obciach
Demonstrujący swoja wiarę to moherowe berety
Opozycja demokratyczna to pisowskie ścierwo
Mówienie prawdy to język nienawiści
Tchórzostwo to pragmatyzm
Zdrada to mniejsze zło
Złodziejstwo to przekształcenia własnościowe
Zamach to zwykła katastrofa
Ładunek wybuchowy to pancerna brzoza
Myślę, że na początek ten krótki instruktarz wystarczy do zdemaskowania, choć kilku git-ludzi trzęsących zakładem karnym o nazwie III RP.
Artykuł zamieszczony w tygodniku Warszawska Gazeta
Zachęcam do kupna mojej książki

www.polskaksiegarnianarodowa.pl
United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka