Partia Waldemara Pawlaka - obecnego wicepremiera i ministra gospodarki, a także "pierwszego strażaka Rzeczpospolitej" - zawsze miała parcie na władzę. "Obrońcy polskiego chłopa" mają poparcie rzędu 5-7%, ale są niezwykle wpływowi. Sztukę politycznego lawirowania opanowali jak mało kto. Byli dwukrotnie przybudówką SLD, teraz lawirują przy PO. Koalicji z PiS nie wykluczają, trzeba się przecież zabezpieczać na przyszłość. Są zupełnie bezideowi, ale czy to wyjątek na poskiej arenie politycznej? Rządzić będą nawet do spółki z diabłem, byle być zawsze na powierzchni i nie spaść w polityczny niebyt.
1. Eugeniusz Kłopotek - wschodząca gwiazda mediów.
Pan Gienek jest jednym z ciekawszych dzialaczy PSL. Jak to wyraził się o nim partyjny kolega, Stanisław Żelichowski: "Gdy zobaczy kamerę, zachowuje się jak mój pies, gdy zobaczy drzewo". Nie wiem, kiedy panu Kłopotkowi starcza czasu na pracę parlamentarną, jako, że tydzień upływa mu na codziennym bieganiu, od rana do wieczora, po wszystkich możliwych stacjach telewizyjnych. Tam w koło opowiada te same fantazmaty. U Rymanowskiego w TVN powinien rozbić sobie namiot. Ale wrażenie robi sympatyczne, swój chłop, chciałoby się rzec.
2. Demagogia publicznego rozdawnictwa.
Jak to każdy socjalistyczny aktyw, panowie z PSL lubują się w rozdawnictwie nie swoich pieniędzy. Niedawno zasłynęli projektem ustawy o wcześniejszych emeryturach dla rolników. Jeśli nie ma pomysłów na systemowe rozwiązanie problemów rolnictwa, to oczywiście najwygodniej jest szastać populizmem. 800 miliardów długu publicznego nie bardzo ich zajmuje. Od siebie próbują jeszcze dołożyć 600 milionów na rzeczone emerytury. O tym, że to sytuacji wsi nie uzdrowi, już jakoś nie wspominają. Bo i po co? Pochylić się nad problemami, mieć jakąś wizję na lata? Nie, to zbyt wiele zachodu, a do tego nie jest to dostatecznie popularne. A przecież trzeba trwać u konfitur. A żeby trwać, potrzeba mamić mniej zotrienowaną część społeczeństwa. Problemy wsi nawarstwiają się od lat, co jest związane i z UE, i ze zmianami cywilizacyjnymi. Ale jakoś PSL-owcy do tej pory nie przedstawili ani jednego konkretnego pomysłu wyjścia z tej sytuacji. Wolą rozdawać pieniądze publiczne, przecież nic ich to nie kosztuje. Nie są w tym odosobnieni. Kontynuują jedynie "chlubną" tradycję wszystkich socjalistów pozostających u władzy od dwudziestu lat. Bankrutująca Grecja to dla nich żadna przestroga. Oni przecież wiedzą lepiej.
3. KRUS: ubezpieczeniowa stajnia Augiasza.
KRUS ma jeden podstawowy atut. Ubezpieczenia rolnicze są niskie i proste. W tym kierunku winna iść reforma podatkowa całego systemu, ZUS należałoby wzorowac na KRUS-ie. Jednak wesołe grono rozmaitych "znawców" marzy aby ulżyc niedoli tym dojonym przez ZUS, i ku ich lepszemu samopoczuciu, okraść również rolników. Współczesne janosiki mają wyraźny problem z liczeniem i zdrowym rozsądkiem: "jak łupić to wszystkich po równo". Argumenty racjonale słabo do nich przemawiają. Wszak "sprawiedliwość społeczna" podpowiada "jedynie słuszne sposoby" rozwiązania problemu.
Poza tym, instytucja ta jest jedną wielką patologią, głównie za sprawą peeselowskich obronców status quo, którzy od wielu lat rzadzą KRUS-em. Patologia prawna dopuszcza do ubezpieczeń rolniczych kolejno: taksówkarzy, hodowców rybek akwariowych, szwagrów z miasta, którym "po rodzinie" wydierżawiono kawałek ziemi i jeszcze całą paletę ludzi, którzy z wsią nie mają nic wspólnego. Potem - jako lekarstwo na tę patologię - głosi się brednie o "likwidacji KRUS:" albo "upodobnieniu go na wzór ZUS". Nie bardzo rozumiem, jakim prawem przeciętny rolnik ma ponosić osobistą odpowiedzialność za państwową patologię. Ta patologia sprawia, że budżet dokłada do KRUS-u 16 miliardów rocznie, ale "znawcy" nie rozumieją, że to nie szary chłop jest tego przyczyną, ale ci, którzy swą durną polityką uczynili z KRUS żerowisko.
No i standardowo: biurokracja. Jak we wszystkich polskich urzędach, i tutaj siedzi armia darmozjadów zajmujących się radosną twórczością. Ale PSL za nic w świecie nie pozwala ruszyć tego szamba, bo wylazłby na wierzch smród nepotyzmu i koterii, których to nieczystości peeselowcy są głównym autorem i beneficjentem. Trzymanie łapy na KRUS-ie jest jednym z fundametów ich wlaściwej polityki. Do tego dochodzą takie anachroniczne relikty jak Agencja Rynku Rolnego, Agencja Nieruchomości Rolnych. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, i jeszcze parę innych. PSL obrósł te instytucje, na nich żeruje, tam pakuje swych aktywistów i miernoty partyjne, te zaś miernoty załatwiają tam posady dla rodziny i znajomych. Gdyby łaskawie zlikwidować te zbędne molochy, racja politycznego bytu PSL stanęłaby pod znakiem zapytania. Ale hasła są jakże szczytne: "obrona interesów wsi polskiej". Niestety, to właśnie pawlakowi lawiranci wyrządzili rolnictwu największe szkody.
Jeśli można im zapisać coś na plus, to jedynie dość konsekwetną walkę w negocjacjach unijnych, o wyższe dopłaty i limity dla naszych rolników. Tu oddam im sprawiedliwość. Oczywiście, wszelkie limity i dopłaty są absurdem sprzecznym z logiką rynkową. Ale jeśli nie mamy wpływu na unijną politykę rolną, to przynajmniej trzeba walczyć w granicach realizmu, o to, co da się uzyskać.
4. Polityka, biznes i stołki.
Dziś wpływy bogatego chłopstwa z PSL są znacznie większe bo - oskarżany niegdyś o nepotyzm i koterie towarzysko - rodzinne - Waldemar Pawlak, szef PSL, dzierży tekę ministra gospodarki i wicepremiera. Więc PSL poszerzył wpływy na inne dziedziny, niż tylko te, krecące się wokół tematu wsi. Dochodzi "apolityczna" Telewizja Publiczna, gdzie PSL zawsze miał duże wpływy poprzez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Ci ludzie są dość dobrze umocowani w rzeczywistości gospodarczej i medialnej, tworząc jeden z trzonów rządzącej Polską dynastii.
Jeśli chodzi o ordynację wyborczą, PSL nie odstaje od reszty towarzystwa z Wiejskiej. Jest zagorzałym wrogiem jednomandatowych okręgów wyborczych i systemu większościowego. Tutaj, cała rządząca Polską kasta przejawia zadziwiającą zgodność interesów. O to nigdy się nie kłócą.
Dygresja: demokratyczna farsa wyborcza.
Dobrze wiedzą, że gdyby uchwalić system większościowy, likwidując obecne, proporcjonalne oszustwo, większość z nich zostałaby wymieciona z polityki za pomocą kartki wyborczej. A polityka to dla większości z nich sposób na życie, to przywileje i władza. Z tego łatwo się nie rezygnuje. Więc utrzymują oszukańczy system wyborczy, aby nie dopuścić do udziału w rzeczywistości politycznej zewnętrznej konkurencji.
A my ganiani jesteśmyy do "wyborów" i każe się nam głosować na jakieś partyjne miernioty, z których większość znalazła się na listach dzięki włażeniu w dupę liderom na górze. Nie mamy możliwości zagłosować na tego, kogo byśmy chcieli widzieć w polityce. Mamy głosować na partyjniactwo podstawiane nam pod nos jako, podobno, "kandydaci najlepsi z możliwych". Wystarczy spojrzeć, co się dzieje przed każdymi wyborami, zażarta bitwa o miejsca na listach zawsze przybiera na sile.
I to jest demokracja? Może i tak, ale dla ślepych i głuchych. Jak mam brać udział w tej demokratycznej farsie, to wolę iść na piwo. Przynajmniej nie będe się denerwował.
Tak, że w tej materii "chłopy" od Pawlaka nie różnią sie od innych. Polityka dodatkowo ułatwia im prowadzenie interesów, bo wielu z nich posiada ogrom ziemi i faktyczne przedsiębiorstwa rolne wszelkich specjalności. Władza zawsze pomagała w biznesie a biznes ułatwia drogę do władzy. Ten zaklęty krąg jest podstawowym prawidłem świata władzy, biznesu i układów oraz rozmaitych koterii.
Warunkiem jakichkolwiek, głębszych zmian w naszym kraju jest likwidacja oszukańczego systemu wyborczego i przerwanie błędnego koła negatywnej selekcji do polityki. Zakończenie ordynacji proporcjonalnej, która generuje jedynie samo zło i zapewnia niezachwiane trwanie u władzy wciąż tej samej grupy oportunistów, partyjniaków i ich aktywistów. Z nielicznymi wyjątkami.
5. Klub Bogatych Chłopów.
Gdyby chociaż połowa polskich rolników mogła się poszczycić takimi majątkami jak ludzie z PSL-u, bylibyśmy oazą wiejskiego dobrobytu na cały świat. Przyjrzyjmy się panom "obrońcom biednego chłopa". Bo oni biedni nie są. Portal Bankier.pl wyliczył, iż statystyczny majątek jednego posła PSL wynosi pół miliona złotych.
Waldemar Pawlak
Jeszcze kilka lat temu Pawlak był jednym z bardziej majętnych polityków, dziś jest najuboższym członkiem gabinetu Donalda Tuska. Jak bowiem wynika z jego oświadczenia majątkowego, Waldemar Pawlak posiada teraz tylko 27-hektarowe gospodarstwo rolne oraz sześcioletnią skodę fabię - pisze dziennik "Polska" . Dziennik podkreśla, że jeszcze kilka lat temu Pawlak był jednym z bardziej majętnych polityków. W 2001 roku miał na koncie 200 tysięcy złotych, 15 tysięcy euro, 5 tysięcy dolarów i papiery wartościowe za kolejnych 15 tysięcy złotych. Miał też warte 10 tysięcy złotych udziały w prywatnej spółce, dwa samochody, komputer wart ponad 10 tysięcy oraz dom o powierzchni 200 metrów kwadratowych.
Jarosław Kalinowski
Majątek Kalinowskiego stanowią środki pieniężne w wysokości 30 000 zł, dom o powierzchni 300 m kw. wart 400 000 zł, mieszkanie (38 m kw.) warte 200 000 zł oraz 28-hektarowe wielokierunkowe gospodarstwo rolne. Gospodarstwo przyniosło wicemarszałkowi w 2007 r. 71 438 zł przychodu. Parlamentarzysta posiada również dwie działki (2300 m kw. i 1600 m kw.) warte w sumie 500 000 zł, trzyletnią skodę octavię, ciągnik z 2007 r. i drugi dom w gospodarstwie.
Eugeniusz Kłopotek
Kłopotek posiada majątek odrębny (małżeńska rozdzielność majątkowa). W jego skład wchodzą jednostki funduszy inwestycyjnych na kwotę 4000 zł, lokata terminowa w wysokości 5000 zł, citroën C5 z 2007 r., a także nieruchomości: dom o powierzchni 150 m kw. i działka (1045 m kw.) warte w sumie 250 000 zł (połowa własności) oraz działka niezabudowana (1128 m kw.) warta 20 000 zł.
Jan Bury
Do Burego należy dom o powierzchni 350 m kw. wart 700 000 zł oraz trzy grunty rolne (1,19, 2 i 1,5 ha) warte w sumie 100 000 zł. Oprócz tego poseł posiada 39 000 zł oszczędności, 7500 akcji Makarony Polskie SA (żona 12 860 akcji), 120 807 akcji Agro-Technika SA (żona 15 000 akcji) oraz udziały w spółce Agromis Sp. z o.o.Parlamentarzysta jeździ pięcioletnim citroënem xsarą. Łączny dochód Burego w 2007 r. wyniósł 136 000 zł. Jego źródłem była przede wszystkim działalność sejmowa.
Eugeniusz Grzeszczak
Majątek Grzeszczaka stanowią 150 000 zł oszczędności, dwa samochody: sześcioletnie audi A6 i trzyletni volkswagen polo, a także liczne nieruchomości. Do posła i jego żony należą: dom o powierzchni 220 m kw. wart 350 000 zł, mieszkanie (47 m kw.) warte 126 000 zł (cena zakupu), młody las i grunt pod uprawę polową (4,55 ha w tym 1,35 ha dzierżawa) warte w sumie 150 000 zł, garaże, budynki gospodarcze oraz działka rekreacyjna (0,11 ha) warta 10 000 zł. Z tytułu działalności w Sejmie parlamentarzysta otrzymał 132 817,44 zł uposażenia i 28 928,82 zł diety, z tytułu pracy w ministerstwie — 7761,30 zł, z tytułu nadpłaconych składek z ZUS-u — 1911,14 zł. Gospodarstwo przyniosło mu 3050 zł przychodu (dochód 0 zł).
Informacje dotyczące majątków wymienionych wyżej polityków zebrałem z portalu Bankier.pl oraz Gazety Podatnika, nr. 80/2011.
Łukasz Grysiak
Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka