Konserwatysta z Krakowa Konserwatysta z Krakowa
6162
BLOG

Kulisy krytyki PiS przez prof. Andrzeja Nowaka

Konserwatysta z Krakowa Konserwatysta z Krakowa Polityka Obserwuj notkę 142

Czemu nikt nie doczytał w pierwszych zdaniach przemówienia, że tekst powstał po rozmowie z samym Jarosławem Kaczyńskim?

Wszyscy baliśmy się wymówić to głośno, aż zrobił to za nas krakowski historyk Andrzej Nowak.

Jarosław Kaczyński skończy w 2016 r. 67 lat. Tyle ile miał Marszałek Piłsudski w chwili śmierci. Roman Dmowski był w tym wieku już od kilku lat faktycznym emerytem politycznym 

– napisał profesor. Prosta konstatacja nie bolałaby tak bardzo gdyby nie dopisek:

Obok niego [Andrzeja Dudy jako kandydata na prezydenta – KzK] warto już teraz wskazać nowego kandydata do roli premiera. Nie zostawionego tak haniebnie na odstrzał:, jak to zrobiono ze znakomitą, merytoryczną kandydaturą profesora Piotra Glińskiego, i nie wybranego z tak fatalnym skutkiem przypadkowego zastępcy, jak to miało miejsce w przypadku pana Kazimierza Marcinkiewicza 10 lat temu.

Tekst naukowca w pierwszej kolejności opublikował portal wpolityce.pl, następnie na stronie facebookowej zarekomendował go „Profesor Andrzej Nowak” poprzedzając osobistą refleksją i prośbą o rozpowszechnianie. Dziennikarz onet.pl omówił artykuł na głównej stronie swojego portalu, co wywołało lawinę komentarzy – ten odnośnik podał m.in. fanpage Tygodnika Lisickiego.

Co chciał osiągnąć krakowski historyk takim prowokacyjnym tekstem? Przecież wiek prezesa nie jest jakimkolwiek kryterium. Konrad Adenauer swojej natrudniejszej misji podjął się w wieku 79 lat – negocjował z Sowietami w dobie największego napięcia Zimnej Wojny o zwrot jeńców niemieckich – tak karkołomnych misji polskiemu premierowi nie przyjdzie spełniać w ciągu najbliższych dekad. Gen. Charles de Gaulle powrócił do władzy majac lat 69 i to w obliczu autentycznej groźby wojny domowej między Francją kontynentalną a francuską Algierią. Wcześniej wielki Francuz (odwrotnie do Jarosława Kaczyńskiego mierzył ponad 190 cm wzrostu!) przesiedział poza władzą lat 14, a jego polityczne próby kończyły się na poparciu rzędu 20% (czyli mniej niż PiS). Ronald Reagan miał tyle samo lat co generał, gdy rozpoczynał swoją dekadę panowania nad supermocarstwem, wraz z którym rzucił wyzwanie Sowietom i ich wpływom na całym świecie.

Mamy zresztą XXI wiek, człowiek siedemdziesięcioletni nie musi być stary.

Opinia profesora Nowaka zaskoczyła wielu wyborców PiS, w komentarzach pojawiły się – aż za częste na prawicy – oskarżenia o prowokację albo o agenturę. Jerzy Targalski (ps. Józef Darski), który jest analitykiem Europy Wschodniej i problemów agenturalnych skwitował ten tekst stwierdzeniem, że to element gry Grzegorza Biereckiego (senatora PiS, sponsora portalu wpolityce.pl), który rozpoczął walkę o władzę w partii. Inni orzekli, że profesor Andrzej Nowak jest już skończony albo że zrobił to z zazdrości, że Andrzej Duda został nominatem PiS na prezydenta, a nie on sam. Wielu komentatorów podpisuje się pod tekstem Andrzeja Nowaka, ale z jego tezami nie utożsamia się żaden znany prawicowiec: polityk ani dziennikarz. Co chciał osiągnąć profesor Nowak?

Czemu nikt nie doczytał w pierwszych zdaniach przemówienia, że tekst powstał po rozmowie z samym Jarosławem Kaczyńskim?„W czwartek zadzwonił do mnie jeszcze wyższy (może nie wzrostem, ale znaczeniem) i równie przeze mnie szanowany przedstawiciel PiS” – pisze Nowak we wstępie. Kto czyta lub słucha znanego sowietologa powinien wiedzieć o jego subtelnej grze słów i ironicznym humorze, a jaki może być cel sformułowania o wzroście rozmówcy, jeśli właśnie nie wskazanie na Prezesa? Poza tym kto mógłby nalegać na Profesora, mimo jego infekcji (o której wspomina w artykule), by jednak wystąpił na konwencji PiS, jeśli nie sam Kaczyński?

Zestawmy to z osobistą wypowiedzią profesora na spotkaniu w Centrum Kultury Ruczaj sprzed tygodnia: https://www.youtube.com/watch?v=mrH0WNUI5zM#t=6170

to pytanie które jest złośliwie zadawane Prawu i Sprawiedliwości staje sie coraz mniej złośliwe (...) Ile razy można przegrać wybory majac takie argumenty w ręku? Ile razy można powoływać się na słabość mediów, skoro nasze media są z każdym rokiem i każdymi wyborami silniejsze a nie słabsze? (...) W tym roku nie widzę możliwości tworzenia jakiegoś alternatywnego ruchu wbrew Prawu i Sprawiedliwości przed tymi wyborami, ale jesli PiS nie zmobilizuje się do takiego poziomu jaki potrafił osiągnać w roku 2005 to znaczy że nie ma prawa być moją reprezentacją, a każdy odpowie na to pytanie po swojemu . To jest ostatnia szansa Prawa i Sprawiedliwości. Nie Polski, bo Polska będzie trwała.

Ponowna lektura tekstu niedoszłego wystąpienia Andrzeja Nowaka pozwala wykazać podobieństwa w przemówieniu opublikowanym na wpolityce.pl jak i w wypowiedzi sprzed tygodnia.

Andrzej Nowak i Jarosław Kaczyński

Przypomnijmy, że z Jarosławem Kaczyńskim Andrzej Nowak związany jest intelektualnie przynajmniej od połowy lat 90.-czyli od dwudziestu lat, o czym zaświadczają wywiady z prezesem (por. A. Nowak, Intelektualna historia III RP, s. 259). Był we wszystkich możliwych komitetach poparcia Lecha i Jarosława Kaczyńskiego, sam też nie mógł się zbratać z systemem, skoro jako promotor Pawła Zyzaka, obnażał agenturalną przeszłość lwa salonowego Lecha Wałęsy. Skoro Jarosław Kaczyński rozważał kandydaturę Nowaka na prezydenta, to znaczy, że go ceni i mu ufa. Nowak nie może być też zazdrosny o kandydaturę Andrzeja Dudy, bo przecież w swoim artykule nie atakuje Dudy, ale atakuje brak drugiego, młodego, „Dudy”, który mógłby zostać premierem.

Jeśli odpadają możliwości: zdrady, agentury, szaleństwa (Nowak jest właśnie w szczytowej formie intelektualnej, w ostatnim roku wydał trzy książki, udzielił dziesiątek wykładów w Polsce, USA, Kanadzie i Australii), pozostaje opcja najstraszniejsza z możliwych.

Najstraszniejsze z możliwych

Andrzej Nowak wybrał drogę dyskusji publicznej nad kondycją Prawa i Sprawiedliwości, bo zawiodły wcześniejsze próby zreformowania partii opozycyjnej. Mało kto pamięta, że 4 lata temu Nowak opublikował tekst swojego totumfackiego Jana Filipa Staniłko, wówczas eksperta Instytutu Sobieskiego, pt: „Szkic do strategii Prawa i Sprawiedliwości do 2015 roku”. Plan młodego analityka zakładał udemokratycznienie partii w celu wyzwolenia energii i potencjału konserwatywnych działaczy w całej Polsce. Reforma partii miała dać zwycięstwo w roku niniejszym, ale też stworzyć zaplecze do szybkiego reagowania na kryzysy w państwie – reakcja PiS byłaby inna na nadużycia wyborcze w 2014 r., gdyby opozycja miała w sobie dynamikę naturalną dla oddolnie budowanej struktury a nie funduszu emerytalnego setek członków partii. Profesor zatem, po fiasku wspierania PiS od wewnątrz, mając świadomość doniosłości roku wyborczego 2015 (jakże podobnego do tego sprzed dekady) wybrał drogę tak dramatyczną jak debata publiczna. Zawiodła nawet ostatnia telefoniczna rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim. O wszystkich jego uporczywych usiłowaniach rozmów z Prezesem i tak się pewnie nie dowiemy, jak nie dowiemy się o zakulisowych tarciach między reformatorami a betonem partyjnym. Gdy eksperci PiS widzą, że kampania prezydencka rusza wedle schematu przegranych dotąd wyborów a główny opozycyjny kandydat od miesiąca traci energię na przekonywanie przekonanych w powiatach różnych części Polski, co ma robić człowiek, który dobrze zna Jarosława Kaczyńskiego i jest zaangażowany w utrącenie obecnej władzy? Udawać, że wszystko idzie według planu – nie byłoby to godne naukowca, który tyle razy ujawniał fakty, choćby bolesne dla czytelników.

W dyskusji wokół PiS przeraża jednak co innego. Partia, która chce przywrócić Polsce standardy dobrej demokracji, równowagę w mediach, silne instytucje… nie potrafi przyswoić tak oczywistej techniki demokratycznej jaką jest debata. Bez krytyki własnych działań, bez otwartej dyskusji, burzy mózgów i pomysłów ze strony elit i osób zaangażowanych nie da się zbudować zaplecza do wygrania wyborów. Prawda jest smutna jeszcze bardziej, gdy skonstatujemy jak często pobłażaliśmy członkom PiS we własnym regionie, jak rzadko na nich naciskaliśmy, by zorganizowali porządną kampanię, by dobrze prezentowali się w sejmie albo forsowali interesy, na których nam zależy. Syndrom oblężonej twierdzy umożliwił utrzymanie PiS w ryzach, jednak kosztem skuteczności opozycji. A miesiąc temu znów mówił o tym prof. Andrzej Nowak:

Niestety odnoszę wrażenie, że wielu z członków PiS zostało wytresowanych przez ten system, w którym wolno pozostawać opozycji w swoim bezpiecznym getcie.

Tylko że za to ostatnie stwierdzenie odpowiada każdy z nas. Zanim rzucimy się z krytyką na Nowaka, Kaczyńskiego czy partię policzmy ile razy byliśmy w biurze poselskim czy na spotkaniu z politykiem PiS domagając się jego aktywności w terenie, większej niż przedwyborcze spotkania. Ile osób zorganizowaliśmy wokół siebie, by wywierać presję na radnych i parlamentarzystach, by robili coś więcej niż marketing polityczny. Jaka była skuteczność naszej presji? Zatem jeśli zgodziliśmy się na opozycję przybierającą nimb męczenników atakowanych przez media, to teraz chociaż nie blokujmy dyskusji politycznej w standardzie demokratycznym.

Dołącz do dobrej debaty, polub, obserwuj, dyskutuj:

https://www.facebook.com/konserwa.z.krakowa

https://twitter.com/z_krakowa

80% faktów, 20% opinii.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (142)

Inne tematy w dziale Polityka