Postępek mecenasa Rogalskiego daje do myślenia. Po kilku samobójstwach i paru innych wydarzeniach - jego nagły wybuch szczerości zdaje się niczym spodziewane mruganie od dawna zapalonej czerwonej lampki.
Bo rzeczą normalną jest, że jakiś adwokat przestaje uczestniczyć w sprawie, która mu nie pasuje. Przestaje uczestniczyć dlatego, że się zniesmaczył, albo dlatego, że przestał wierzyć w sens swego działania, albo się z klientem poróżnił,albo zwątpił w klienta swego uczciwość,albo w jego zdrowe zmysły, czy też obaj uczynili to z wzajemnością.
Jednakowoż normalny adwokat nie komentuje swego rozstania z klientem - wypowiadając słowa bijące w tegoż klienta, z którym ledwie się pożegnał. A już zwłaszcza takie słowa, jak te, które usłyszeliśmy ostatnio.
Jeśli zaś komentuje, no, to coś zdaje się nie w porządku.
Czyżby mecenas Rogalski był jednym z ostatnich możliwych do uruchomienia narzędzi Stowarzyszenia Pancernej Brzozy (uwaga: świadomie nie piszę o sekcie)? - Może.
Jakkolwiek by jednak nie było, czerwona lampka zaczęła mrugać, a zachowanie mecenasa to reakcja na owo mruganie.
W związku z tym pewne jest, że wypowiadane przezeń ostatnio słowa nie są godne zaufania. Co do słów wypowiadanych wcześniej - kwestia pozostaje otwarta. Szeroko.
- - - - -
tekst lekko zmodyfikowany po godzinie 10:18
Komentarze