Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski
1173
BLOG

Jak zakneblować katoli. Golgota Picnic Paryż-Poznań, czyli…

Jacek Korabita Kowalski Jacek Korabita Kowalski Polityka Obserwuj notkę 17

 

 

… dlaczego jestem dumny z naszego arcybiskupa |

 

 

Sam-wiesz-kto pragnie nam (nie od dziś) zafundować układ, który panuje nie tylko we Francji. Tam każdy boi się napluć na symbole muzułmańskie, ale nikt już chyba nie boi się napluć na Chrystusa, na Krzyż, na biskupa, na Kościół, na katolików. Bo takie plucie nie wymaga odwagi – ale skutkuje publicznymi oklaskami za rzekomą odwagę, otwartość i tak dalej.

 

Francuski katolik wyraźnie boi się upomnieć się o swoje prawa. Boi się głośno powiedzieć, że pluć na Krzyż nie wolno, bo okazywanie pogardy Chrystusowi to tout court szerzenie pogardy w ogóle. A dlaczego się boi? Bo za publiczną obronę Krzyża można zostać medialnym „lefebrystą”. Czyli trędowatym. Obiektem publicznej nienawiści i pogardy oczywistej. Zadziwiające, jak wielki panuje we Francji lęk przed takim zaszeregowaniem. I zadziwiające też, jak przy pomocy tego lęku media neutralizują różne katolickie protesty i – ba - chrześcijańskie wartości, „kanalizując” je przy pomocy haseł „integryści”, „integrystyczny” etc.

 

| CASUS ROZEBRANY NA CZĘŚCI |

 

Pokazuje to dobrze casus spektaklu „Golgota Picnic”. Jego francuska premiera odbyła się jesienią 2011 roku, wpierw w Tuluzie, potem w Paryżu. Wcześniej różne antychrześcijańskie „wydarzenia artystyczne” budziły rozmaite protesty – ale Francuscy biskupi publicznie odcinali się od nich. Dopiero „Golgota Picnic” wywołał ostrą reakcję episkopatu. Niestety także i ta reakcja francuskich biskupów naznaczona była – mam przemożne wrażenie – obawą przed medialnym linczem. W rezultacie, zamiast połączyć siły, Kościół francuski rozmienił swój protest na drobne.

 

O mechanizmie medialnego niwelowania głosu biskupów poucza lektura prasowych doniesień znad Sekwany. Świeccy tworzący ruch „Wiara i kultura”, autorzy najbardziej „aktywnego” protestu, na wszelkie sposoby akcentują fakt, że „integrystami” nie są, podnosząc też cały czas, że ich protest jest pokojowy i milczący. A przecież i tak arcybiskup Paryża, który o „Golgota Picnic” ośmielił się wypowiadać bardzo ostro i jednoznacznie – nie wyraził publicznej solidarności z ich pokojowym protestem. Mimo że sam też zaprosił diecezjan do protestu – milczącej medytacji w katedrze Notre-Dame. Na jego wezwanie odpowiedziało 6-7 tysięcy ludzi, zatem co najmniej trzykrotnie więcej, niż zmobilizowali „integryści”.

 

Tym niemniej tytuły prasowe nie głosiły – jak można byłoby się spodziewać – „protestu diecezji paryskiej” – lecz stwierdzały: „protestowali nie tylko integryści”. Automatycznie powstawało wrażenie, że jakimś trzonem protestu są jednak działania integrystów. Kiedy zaś pewna pani polityk, niegdysiejsza kandydatka chadeków w wyborach prezydenckich, ostro skrytykowała sztukę Garcii, przy okazji musiała równie ostro odciąć się od protestów integrystycznych. W rezultacie tytuł prasowej notki odnosił się nie do potępienia sztuki, tylko do potępienia protestu lefebrystów… nic dodać, nic ująć.

| DLACZEGO JESTEM DUMNY Z MOJEGO ARCYBISKUPA |

No, bo właśnie znowu obejrzałem „Prymasa”. Niedawne dzieje: uwięzienie w Stoczku, manipulacje medialne, bojaźń episkopatu, strach i uległość contra odwaga i wiara jednego człowieka stanęły mi przed oczyma na nowo. Ale przede wszystkim stanęła mi przed oczami analogia. Sytuacja i metody inne, lecz jakże równoległe. Jeśli uda się złamać najsilniejszego z biskupów, reszta może ulegnie. A biskupi mają przede wszystkim (na razie) zamilknąć. „Katole, gęba na kłódkę” - tak też należy odczytywać, tłumacząc z lewackiego na nasze, aktualne wtedy i obecnie przesłanie, które podówczas generowali komuniści, dzisiaj zaś coraz silniej generuje GazWybor et consortes, w ostatnich dniach szczególnie przy pomocy dodatku poznańskiego.

 

Nakaz milczenia nie pojawa się wprost, ale przecież o to chodzi. O milczenie biskupów, milczenie bojaźliwe, podobne do tego, jakie już zapanowało gdzie indziej. Chrześcijanie mają potulnie egzystować w cieniu totalitarnej sekularyzacji, bluźnieryzacji, genderyzacji. Bez reakcji. Aż znikną.

 

Aby tak sie stało, potrzeba, żeby wartości głoszone przez Kościół zostały skutecznie wyśmiane, oplute i rozmyte w ślinie bluźnierczych tfurców. Potrzebna jest więc pełna swoboda, a nawet pochwała bezkarnego, uroczystego lżenia Krzyża, kapłanów i wiernych. Konieczny jest też brak akceptacji dla krytyki lewackich praktyk & wierzeń. Potrzebny zakaz nazywania po imieniu zboczeń – i niemożność zablokowania seksualizacji naszych dzieci. I jeszcze, aby odstępstwo od jedynie słusznej linii karane było grzywną, pozbawieniem praw rodzicielskich, więzieniem. Wtenczas dopiero chwatit.

 

I dlatego właśnie jestem dumny z postawy naszego arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. Miał odwagę powiedzieć wprost, co jest na rzeczy. Wezwać do modlitwy i do protestu – nie do przemocy. Miał odwagę nie bać się. I mam nadzieję, że nie uda się GazWyborowi odseparować Go od wiernych, wmówić, że wzywał do rozruchów, wmówić, że nie jest katolikiem, tylko, na przykład, fanatycznym integrystycznym głupcem i tak dalej. Trzeba powtarzać to, co powiedział w swoim ostatnim przed aresztowaniem kazaniu u św. Anny Prymas Tysiąclecia: "jeśli powiedzą, że [...] nie wierzcie".

Więc teraz - uwaga! - teraz wszystkiego należy sie spodziewać.

 

| SEKWENCJA WYDARZEŃ W POZNANIU |

Przypomnę. Najpierw w obliczu protestu różnych środowisk oraz listu samego arcybisklupa - pisze się nieprawdę o tym, że w Paryżu (cytuję dyrektora festiwalu Malta, Michała Merczyńskiego):

„większość protestujących (według policji francuskiej około 2 tysięcy osób) stanowili lefebryści.”[TU:http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36000,16164883,Dyrektor_festiwalu_Malta_odpowiada_na_list_arcybiskupa.html#ixzz35St5AcaK].

O tym, że to kłamstwo, bo w paryskim proteście wystąpiło wiele tysięcy katolickich, nieintegrystycznych manifestantów – przekonują doniesienia z prasy francuskiej [TU PO POLSKU: http://korabita.salon24.pl/591784,golgota-picnic-prasa-francuska-contra-manipulacje-gw], czy też francuska Wikipedia: 

Premiera paryska miała miejsce 8 grudnia [2011] w Théâtre du Rond-Point. Ze strony katolickiej manifestowało pod teatrem 250 osób z grupy “Wiara i kultura” […] powołanego przez parodystkę Frigide Barjot oraz dziennikarze katoliccy Thibault Dary i Jacques de Guillebon, a także Jehan de Chaillé, do których dołączył katolicki aktor Michael Lonsdale. Przeszli oni w pokojowym marszu, aby złożyć biały kwiat „jako znak zranienia i woli dialogu”. Delegacja manifestujących w osobach Frigide Barjot, Jacques de Guillebon, Jehan de Chaillé i Michael Lonsdale została przyjęta przez Jean-Michel Ribes’a, dyrektora Théâtre du Rond-Point, który zgodził się na zorganizowanie „okrągłego stołu” gromadzącego ludzi kultury i świeckich chrześcijan. Jednocześnie 60 kontrmanifestantów dzierżących flagi CGT [centrala związków zawodowych] i Alternative libertaire okazywała poparcie organizatorom przedstawienia. Nastepnie w paryskiej katedrze Notre-Dame od 4 do 7 tysięcy wiernych zebrało się na „czuwanie modlitewne i medytację nad Męką Chrystusa”. Michael Lonsdale wyraża żal wobec „owej jakże wyzutej z nadziei wizji religii”, podczas gdy Christophe Girard, odpowiedzialny za kulturę przedstawiciel paryskiego merostwa oklaskiwał „spektakl użalający się nad pewnym typem duchowości” uważając, że jego „temat nie jest religijny” [TU: http://fr.wikipedia.org/wiki/Golgota_picnic] [tłum. JK]

.Potem dyrektor fesitwalu Malta pięknie tłumaczy,   spektakl jest w zasadzie jakby prawie że katolicki - bo "reżyser piętnuje upadek współczesnego świata i broni wartości, które są Kościołowi bliskie. Dlatego wiele osób nazywa go moralistą. Sam mówi o sobie, że jest idealistą".[TU:http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36000,16164883,Dyrektor_festiwalu_Malta_odpowiada_na_list_arcybiskupa.html#ixzz35Sp8MMc4]

 

Potem komentator GazWyboru manipuluje słowami arcybiskupa, pisząc, że nasz pasterz w zasadzie wzywa do rozruchów. Kuria dementuje, a rednacz wyborczego dodatku dziwi się, nie zauważając jakiegokolwiek przekłamania w tekście opublikowanym przez jego organ. Więc choć wiadomo, że arcybiskup nie wzywał, ale wyszło, ze wzywał…

 

No a potem ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa aktorów i publiczności odwołuje się spektakl. I oddaje głos „artyście”, który oczywiście głosi, że grożono rozlewem krwi, ale że zagrożeniem dla spektaklu była tylko fanatyczna garstka udająca katolików. Ciekawe, że wedle Merczyskiego ów „moralista” broniący wartości bliskich Kościołowi wyraża się – cytuję GazWybor – jak następuje:

[…] [Rodrigo Garcia] ostro atakuje katolicyzm. Jego zdaniem [katolicyzm] to „schronienie dla tych, którzy są zdesperowani, nie kochają życia ani człowieka takiego, jakim jest, ze wszystkimi słabymi stronami. Nie akceptują kobiety i mężczyzny takimi, jacy są”. Z kolei Biblię nazywa „książką napisaną przez głupców i obłąkańców”, która – z wyjątkiem Księgi Koheleta – jest w dodatku źle odczytywana przez katolików i prowadzi do przemocy.[TU:http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,16191957,Rezyser__Golgota_Picnic___Zastraszyli_nas__To_cenzura_.html#LokPozTxt#ixzz35SpsSDfK]

 

Powyższe wypowiedzi Garcii dyskredytują go w oczach ludzi znających choć trochę katolicyzm. To miara tego, jakie głupoty można w majestacie "{kapłana sztuki" głosić publicznie na Zachodzie. "Artysta" operuje po prostu obiegowymi sloganami, taplając się w rzekomej głębi nie-przemysleń. Nie za bardzo widać, aby był osobnikiem, który „dużo przeczytał i wiele widział” (wedle jednej z recenzji). Może i tak, ale nic z tego co widział i przeczytał - nie zrozumiał. Nie szkodzi. Jego wypowiedzi będą za to stanowiły źródło natchnienia dla nowych antychrześcijańskich proroków w Polsce. I chyba tylko o to chodzi.

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka