Najpierw Jan Nowak Jeziorański i jego książka „Kurier z Warszawy", ze wspomnieniem o łączniczce„Juli", czyli Barbarze Wolskiej, która w pierwszych dniach powstania dokonała bohaterskiego czynu. Wysłana z misją - wpadła w ręce kilku Niemców, którzy uciekłszy ze spalonego czołgu, schronili się w gmachu PKO w centrum Warszawy:
[...] Zaczęła im perswadować: jesteście otoczeni, nie macie żadnych szans. Za chwilę przyjdą nasi. My nie jesteśmy żadni bandyci. Oddajcie broń, a włos wam z głowy nie spadnie. [...] Tłumaczenie skutkuje. Żołnierze oddają dziewczętom broń i granaty. Posłusznie, z podniesionymi rękoma, pozwalają się wyprowadzić z budynku. [Jan Nowak Jeziorański,„Kurier z Warszawy"]
Dzisiejsze wspomnienie, zapisane na kasecie magnetofonowej 35 lat temu – też dotyczy „Juli", ale nie tylko; sięga osób niegdyś bardziej niż powszechnie znanych, a konkretnie: prócz „Juli", także jej siostry, „Grety", samego Nowaka-Jeziorańskiego i Tadeusza Żenczykowskiego (ps. „Kania”, „Kowalik”).
Obaj panowie spotkali się wpierw w kierownictwie ruchu oporu, a po wojnie – w Radiu Wolna Europa. Kiedy podczas okupacji żona Tadeusza Żenczykowskiego została aresztowana, Żenczykowski musiał opuścić swoje mieszkanie. Przez jakiś czas opiekowały się nim wspomniane dwie łączniczki, które przybyły do Warszawy z Krakowa – Jadwiga Wolska ps. „Greta” (1917-1999) i jej starsza siostra Barbara, ps. „Jula” (1915-1944). Podczas powstania „Greta” poślubiła Jana Nowaka (7 IX). „Jula” też miała narzeczonego – był nim Jan Kostrzewski (ps. „Zając”). Niestety nie zdążyli się pobrać, bo „Jula” zginęła.
Wspomnienie Autora – mego Dziadka, Stanisława Michałowskiego (patrz notka biograficzna na końcu), bliskiego kolegi i współpracownika Tadeusza Żenczykowskiego w KG AK–odnosi się właśnie do ostatniej misji wykonywanej przez „Julę" w dniu 16 sierpnia 1944, kiedy to została śmiertelnie ranna, nazajutrz zaś zmarła.
Tu drobny komentarz. Pamięć nie do końca Autorowi dopisywała. Wspominał, żeznacznie młodszą od siebie „Julę” poznał jeszcze przed wojną – z działalności w tej samej organizacji akademickiej. Nie wiem jednak, czy nie miał na myśli jej nieco młodszej siostry „Grety”– bo zdaje się, że ich po prostu nie rozróżniał. Pozostałe szczegóły zgadzają się dokładnie z opowieściami Jana Nowaka Jeziorańskiego i jego małżonki, czyli właśnie „Grety”, zawartymi w książce "Kurier z Warszawy"; Autor opowiada jednak z innej perspektywy, dodając okoliczności, których w książce nie znajdziemy.
Zaznaczam, żeksiążka „Kurier z Warszawy" wyszła po raz pierwszy w Londynie w 1978 roku, a zatem mniej więcej na rok przed rejestracją opowieści Autora, któremu nie mogła być znana (chyba, że czytano ją w Radio Wolna Europa, nie wiem, nie pamiętam).
[Jula] Była łączniczką ZOR-u przy Tadeuszu Żenczykowskim. Często się z nią spotykałem; bo często ona mnie, albo ja jej przekazywałem jakieś dokumenty. Serdeczny kontakt wynikał i stąd, że [przed wojną] należeliśmy do tej samej organizacji akademickiej; studiowała w Krakowie polonistykę.
W czasie powstania nadal pracowała przy Żenczykowskim – on był głównym wojskowym szefem od spraw prasowo-propagandowych, raz po raz odwiedzałem go, no i wzajemnie. Będąc w kręgu szefostwa jednej organizacji wymienialiśmy informacje. Szedłem zwykle po południu, kiedy obstrzał się zmniejszał.
Tu przypominam, że Autor mieszkał w Śródmieściu Południowym, a Tadeusz Żenczykowski – kwaterował w Śródmieściu Północnym. Droga pomiędzy ulicami mieszkaniem Autora przy ulicy Żurawiej a ulicą Jasną (bo zdaje się tam, w okolicach kwatery dowództwa mieszkał Żenczykowski) prowadziła wpoprzek Alei Jerozolimskich, które były pod ciągłym ogniem i obserwacją nieprzyjaciela. Sławne, jedyne przejście przez Aleje - urządzone na zachód od Brackiej - pochłonęło wiele ofiar.
Pewnego popołudnia idę – i ona też tam była. Przychodzi, podaje nam herbatę, jemu i mnie (mieli nawet herbatę! – napić się herbaty, to był wtedy luksus!) i zaraz odchodzi, zabiera się. Mówię – „Słuchaj, dokąd ona idzie?” – „A, idzie, bo żona Rzepeckiego, Irena (Rzepecki to był szef VI oddziału KG AK) ma przejść z Mokotowa na naszą stronę.”
Między Mokotowem a nami był [taki] teren [po części niczyj:] pola, ogrody, można się było przeczołgać pomiędzy krzakami. Aha, więc Jula idzie podjąć Irenę, żeby ją zaprowadzić do męża. Mówię: „I po co to?” – i lecę za nią, wołam: „Jula, po co ty tam łazisz, po co ci to, siedź tutaj!”. A ona na to zawraca i mówi: „Wiesz, bo Tadeusz (tak mówiliśmy na Żenczykowskiego) ma czasami takie sprawy z tym Rzepeckim, takie jakieś nieporozumienia – i chce mu zrobić taką uczynność – że ja z polecenia Tadeusz podejmę Irenę”. – „Ale daj spokój, przecież ona [sama też] przejdzie, ktoś jej drogę pokaże”.
Poszła – i nie wróciła. Zginęła. Blisko Politechniki, chociaż po południu nie było wielkiego obstrzału… ale padały rykoszety - no i właśnie... A następnego dnia miał być ślub jej z kimś, kto pracował w radiostacji „Błyskawica”.
„Jula” wyszła po „Elę”, czyli Irenę Rzepecką, małżonkę Jana Rzepeckiego, ps. „Prezes” (1899-1983). Rzepecki to była ważna postać w Komendzie Głównej AK; właśnie on – wbrew antysanacyjnym nastrojom dowództwa – zaangażował Tadeusza Żenczykowskiego na kierownicze stanowisko w BIP-ie i, jak się okazało, była to decyzja wyjątkowo celna. Wedle Autora – wyjście „Juli” po „Elę” było motywowane także pewnym ukłonem Żenczykowskiego w stronę Rzepeckiego, w związku z ich wcześniejszymi zadrażnieniami. Natomiast siostra „Juli”, „Greta”, pisze, iż motywem tym była przede wszystkim słaba kondycja fizyczna „Eli”. Cytuję:
„Ela” […] chora na gruźlicę, po makabrycznych przeżyciach na ulicy Filtrowej w pierwszych dniach Powstania uratowała się i usiłuje przedostać się do nas, ale jest zbyt słaba, by dojść o własnych siłach i przeskoczyć Aleje Jerozolimskie. Poszła po nią „Jula". Było to 16 sierpnia późnym popołudniem. [Jan Nowak Jeziorański, „Kurier z Warszawy”]
Dalej nastepuje dramatyczna opowieść „Grety” o poszukiwaniach Juli i następnie o jej śmierci – nie od rykoszetu, jak sugerował Autor, tylko od kuli niemieckiego snajpera, który trafił ją w brzuch. Miało to jednak miejsce nie przy przejściu przez Aleje, lecz na rogu Lwowskiej i Koszykowej, w sąsiedztwie Politechniki, czyli właśnie około owych „ogrodów”, którymi „Ela” miała się przekradać z Mokotowa, jak to wspomina Autor. Ranną przeniesiono do szpitala, była operowana, otrzymała tez ostatnie namaszczenie.
Tymczasem „Ela", o ile dobrze rozujmiem, przedostała się do kwatery sztabu i nazajutrz przyszła z wieścią o ranieniu "Juli" do Żenczykowskiego (w ralacji Nowaka-Jeziorańskiego jest to „Elżbieta" - ale podejrzewam, przyznaję, że bez większych poszukiwań, że chodzi o tę samą osobę - proszę mnie skorygować, jeśli ktoś jest na bieżaco). „Greta" natychmiast pobiegła do wskazanego szpitala, ale, niestety, nie zastała już „Juli" przy życiu.
Wieczne odpoczywanie!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Autor: Stanisław Michałowski (Kórnik 1903 – Kórnik 1984), przed ‘39 m.in. wiceprezydent Grudziądza, poseł na sejm i działacz Związku Zachodniego; podczas wojny w podziemiu, do 1944 roku oficer KG AK (m.in. w Biurze Informacji i Propagandy), w powstaniu – żołnierz-wywiadowca radiostacji „Anna”, w roku 1945 podsądny „Procesu szesnastu” w Moskwie ‘45, w PRL więziony w latach 1948-1952, po 1970 wrócił do rodzinnego gospodarstwa, w latach 1980-1981 założyciel i działacz NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
Opracowano: na podstawie maszynopisu pt. „Osobiste sprawy życia mego” oraz nagrań zarejestrowanych w ostatnich latach życia Autora przez jego wnuka, czyli niżej podpisanego; wszystkie powyższe materiały są tegoż podpisanego własnością i w części dotyczącej powstania (prócz kilku drobnych fragmentów przywoływanych w internecie) nie były jeszcze publikowane. Wybór, którego tu dokonałem, jest arbitralny i niekoniecznie respektuje kolejność oryginału. Wszelkie opuszczenia zaznaczam trzykropkami w nawiasach kwadratowych; teksty umieszczone w takowych nawiasach są moimi uzupełnieniami & objaśnieniami; drobniejszych poprawek redakcyjnych nie sygnalizuję; zastrzegam, że z aparatu krytycznego zrezygnowałem, przeważnie nie sprawdzam, na ile autora wspomnień zawiodła pamięć – z wyjątkiem wybranych szczegółów. | Jacek Kowalski
Inne tematy w dziale Kultura