PROSZĘ OBEJRZEĆ TEN FOTOREPORTAŻ ZAMIESZCZONY (plon kilkunastominutowej wędrówki po Rynku w tę środę). A TU NIŻEJ KOMENTARZ.
Rzadko zdarza mi się występować ze sprawami regionalnymi bieżącymi – tak bzdurnymi. Jednakowoż skala skandalu, na który brak reakcji służb i władz – zmusza, żeby coś napisać. Ostatecznie mieszkam tutaj – w Kórniku. A SKORO WCZORAJ ZAALARMOWAŁA ogół MIEJSCOWA GAZETKA, WYDAWANA PRZEZ SAMORZĄDOWE WŁADZE (czyżby bezsilne wobec sytuacji?) umieszczając na fejsbuku obszerny foto-reportażyk z „rewitalizacji” [TUTAJ DO WGLĄDU, tutaj jedno ze zdjęć z tegoż cyklu" KÓRNICZANINA"]– to znaczy, żestan podwyższonej konieczności przekroczył już chyba... no właśnie. Co przekroczył, skoro nadal nic się nie dzieje?
To się oficjalnie nazywa „rewitalizacja” rynku. Pominę sprawę projektu i fatalnej jakości wykonawstwa – powiedzmy sobie, że ogólna idea mogłaby być słuszna.Skandalem natomiast jest to, że firma wykonująca prace w SAMYM CENTRUM przez ostatnie tygodnie bezkarnie „oswaja” obywateli z NIEZABEZPIECZONYMI okopami, wykopami, kładkami (które prowadzą często do miejsc niedostępnych inaczej) i koparkami , które kluczą sobie pośród ludzi – bez zabezpieczeń. Pośrodku rozgrzebanego Rynku (Plac Niepodległości) dzieci jeżdżą na rowerkach lub bawią się obok owych niezabezpieczonych wykopów (tych płytszych na szczęście, ale i tak nogę można by w nich złamać).
Ludzie, którzy chcą np. dotrzeć do przejścia dla pieszych pośrodku Rynku (chodzi o przejście obecnie od strony pieszych nieoznakowane, bo brak mu "zebry") do niedawna musieli kluczyć pośród wystających drutów i mało widocznych sznurków, ponad betonem (niegdyś świeżym, dziś już nieświeżym). Teraz sterczące druty chyba już znikły, pozostały "tylko" wilcze dołki, rury, wystające studzienki kanalizacyjne itp. Powtarzam: w samym centrum miasta! Na linii głównego ruchu obywateli pieszych.
A INFORMACJI dla obywateli – o sposobie przejścia, obejściach itp. – BRAK. Jakiejkolwiek.Można oczywiście wyjść w ogóle z Rynku i okrążyć tenże na azymut, nadrabiając kilkaset metrów i licząc na to, że trafimy na właściwe przejście. "Licząc", bo plac budowy jest „żywy” (choć – przyznajmy – niesłychanie niemrawy) i wykopy poczynionewpoprzek chodnikalubią pojawiać się znienacka, z dnia na dzień. Dłużej używane a obrane spontanicznie trasy przekształciły się w wydeptane przez plac budowyścieżki.
Robi to wszystko firma, która podjęła się „rewitalizacji” Rynku wygrywając przetarg (podobno najtańsza zgłoszona do przetargu, wygrała tenże w drugiej turze, czyli po odwołaniu się).
Mieszkańcy skarżą się. Prywatnie powszechnie; czy urzędowo też? ponoć też, jak słyszę. I co z tego? Nic. Burmistrz, policja i straż miejska dawno już powinni byli wstrzymać prace z uwagi na brak zachowania podstawowych standardów bezpieczeństwa. Firma powinna była zostać wykopana, a co najmniej zapłacić jakieś mandaty i oznakować teren. Ale urzędnicy z Ratusza twierdzą podobno, że nic nie da się zrobić, że nie ma bata. Czyżby?
Mam nadzieję, że jakieś radio publiczne, jakaś gazeta, wreszcie któryś komendant którychś służb (spoza miasta, taki, który ma władzę większą…) obejrzy na fejsbuku zdjęcia z „Kórniczanina” albo niniejszy wpis – i zainterweniuje skuteczniej.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo