ROMANS POLSKI - część trzecia
Dział: Kultura Temat: Literatura
Zygmunt Jan Prusiński
Korzenie, soki, panna młoda
Przymierzam się tylko, dźwięk leży na ziemi
buduje mały cień. Z drugiej strony niebieska
fontanna nabiera wody; aniołowie płaczą...
Szkli się jedwab włosów u młodej panny,
zwilgotniałej od namiętnych poczynań. –
Nie wątpię, „w dolinie orzechowych gajów”
zapachy są stałe. Tylko ruchy mówią o tym,
że warto wstąpić i tam zasnąć.
13.01.2008 – Ustka
Rżnięcie głupa jest w modzie
Wejdź do Kurnika Sejmowego -
oglądaj posągi rzeźbione.
Każdy do siebie podobny,
nawet mają te same usta...
Zapytaj się w kącie pająków,
kto tak naprawdę pracuje?
Zaśnięty powstań ludu z ziemi,
przyszedł czas na miecz i tarczę.
6.01.2010 - Ustka
Ja słyszę twoją gitarę
Pamięci Henryka Serafinowicza: (1948 – 2008)
Przecież to tak niedawno; ponad dwa miesiące temu,
odszedłeś wirtuozie „Duetu Gitar Klasycznych”...
Co z tego że teraz będę mówił i pisał, jak ty śpisz.
Świder w sosnach, na twoim podwórku, stałeś w progu
z akustyczną gitarą Gibson’a, przyglądałem się Heniu
twoim długim palcom, dbałeś o nie najbardziej.
Byliśmy tacy młodzi – rycerskość w nas kwitła.
Tu Andrzej Pokropiński tam Andrzej Dąbrowski,
to był lot orłów – uwodziliśmy muzycznie dziewczyny.
Pierwsze dancingi w kawiarni „Adrii” – w sercu
miasta głosiliśmy w tonach i w słowach radość
z muzyki, tamtą znaną z radia „Luksemburg”!
Bujni i butni. Z czuprynami, wąsami, pejsami –
a ty z tą brodą czarną byłeś charakterystyczny,
do dziś pamiętam improwizacje z „The Kinks”.
Heniu, na chwilę odchodzę, wrócę niebawem;
ktoś musi zapisać naszą w wierszach prawdę!
24.03.2008 - Ustka
Żeby napisać wiersz
(40-lecie śmierci poety)
Żeby napisać wiersz,
nie potrzeba dużo miejsca,
nie potrzeba deszczu,
w ogóle żadnych pór roku. –
Nie jestem policjantem,
nie jestem politykiem –
szarą eminencją w dyplomacji.
Niech tak będzie jak kurz
na półce z książkami,
wiem że dzisiaj jest przedostatni
dzień stycznia – zwykła data,
jak ten ożywiony wiersz
szuka swojego miejsca w kącie,
czeka na tancerkę w przebraniu.
Wczoraj w nocy czytałem
wiersze Włodzimierza Szymanowicza –
skazanego za błazenady władzy,
za te jasności w ciemności – bo nigdy
nie doszedł do komfortu w środku.
Tylko tyle i aż za dużo słów:
„którędy pójdą dzicy święci”...
Ja takich kieruję do knajpy.
I tam w modlitwach własnych
piją za samobójców poetów,
bo są warci każdego liścia na drzewie w raju.
30.01.2008 - Ustka
Wiersze z książki „Romans Polski”