Funkcjonariusze mediów od wielu lat łowią zbitki słów wypowiadanych mniej lub bardziej przypadkowo przez polityków, których nie lubią i wykorzystują je, by tych polityków ośmieszyć, a nawet pogrążyć. Profesjonaliści w tworzeniu takich manipulacji starają się w rozmowie z politykiem sprowokować go do wypowiedzenia słów w sposób niekontrolowany, aby wyciąć je z kontekstu i wielokrotnie później użyć, jako narzędzi ataku. Czasem mogą to być słowa sprzed wielu lat, jednak wielokrotnie powtarzane długo służą bieżącym potrzebom walki politycznej. Niewielu pamięta sytuację, w której Jarosław Kaczyński jasno określił kogo ma na myśli mówiąc o „gorszym sorcie”, ale przeciwnicy wrzucają te słowa bez miary prawie w każdej polemice, mimo że nie było tak wyrazistego uogólnienia na konkurencyjną partię, jakie wprost zdefiniował Grzegorz Schetyna, mówiąc o „strząsaniu szarańczy”.
Pamiętam, że w dawnych czasach jakiś parodysta Władysława Gomułki pokazał jak to można robić, gdy we fragmencie jego przemówienia przytoczył słowa: Kennedy na wyspach Bahama powiedział, cytuję: „Nie!”, koniec cytatu. Potem nawet papież westchnął, cytuję: „Mój Boże!”, koniec cytatu.
Nie trzeba niczego wyrywać z kontekstu, przypisywać prowokacji, skracać, czy koloryzować, wystarczy dokładnie powtórzyć słowa jakie wypowiedziała M. Kidawa-Błońska na konwencji Koalicji Obywatelskiej w przygotowanej przemowie kandydatki na prezydenta RP, pewnej zwycięstwa w prawyborach. Powiedziała o swoich wysiłkach w prawyborczej kampanii: "Przemierzyłam Polskę wzdłuż i wszerz, cały rejon podolski i lubelski. Rozmawiałam nie tylko z naszymi zwolennikami, rozmawiałam też z Polakami".
Małgorzata Kidawa-Błońska dobrze wie, jaki jest podział w Polsce i nie mam wątpliwości, że jej szczere i wieloletnie uznanie dla Donalda Tuska nie zrodziło się w nieświadomości tego, że w każdym swoim działaniu szkodził on Polsce i służył interesom Niemiec. Można jednak śmiało założyć, że z powodów oczywistych nie chciała ujawniać prawdy tak niewygodnej dla kogoś, kto stara się o wybór na najważniejszy urząd w Polsce i trzeba przyjąć, że jej się to mimo woli wypsnęło, albo skróciło w zakończeniu o słowo „ z innymi”. Ale jednak się wypsnęło, albo skróciło i nie ma co jej folgować, należy to dobrze zapamiętać i w stosownych momentach używać, wzorując się na praktyce stosowanej przez politycznych przeciwników. Na przykład można zadawać pytania: Czy na spotkania z Panią przychodzą też Polacy, czy tylko ludzie sympatyzujący z Pani partią? Czy wśród waszych zwolenników nie ma Polaków? Co Pani czuje, gdy rozmawia z Polakami, a nie z waszymi zwolennikami. Czy z waszymi zwolennikami rozmawia Pani używając polskiego języka? Nie może być litości dla bezlitosnych przeciwników.
Komentarze