Od dawna wszyscy wiedzą, że podział społeczeństwa polskiego jest tak głęboki i dotyczy tak ważnych różnic, że żaden kompromis nie jest dziś możliwy. Rozstrzygnięcie, kto ma rację, przyniesie dalszy bieg wydarzeń. Tylko jedna strona może wygrać, albo Polska będzie, albo rozpłynie się jako terytorium z zanikającym narodem i likwidowanym państwem w myśl tej części polskich wyborców, którzy wspierali realizację samobójczego unicestwiania polskiego państwa, a dopiero w 2015 roku ta destrukcja została zatrzymana. Przy tak zasadniczo odmiennym podejściu nie ma miejsca na dialog obu stron i nikt już nie podejmuje, ani nie oczekuje merytorycznej rozmowy z oponentami, dla których Polska nic nie znaczy. Nie ma sensu rozmowa, w której fakty są traktowane równoprawnie z fikcją, bez żadnych hamulców odrzucane są wartości dotychczas niepodważalne, a naciągana logika, może raczej sofistyka, nie pozwala na rozstrzyganie sporów w najbardziej oczywistych i jednoznacznych sprawach.
Ten ponury wniosek o bezsensie politycznego dialogu w dzisiejszej Polsce wynika z obserwowanej praktyki, a taki stan rodził się w długim czasie i w wielu miejscach. Skutek widzimy we wszystkich mediach, gdy ”rozmawiają” ze sobą politycy. Najbardziej merytoryczna argumentacja nie ma żadnego znaczenia, a dziennikarze prowadzący programy sami mówią najwięcej i rozmawiają pojedynczo z kolejnymi uczestnikami spektaklu przy biernej postawie całej reszty. Tym bardziej zjawisko zanikania dialogu widać w obficie różnorodnych tzw. mediach społecznościowych, gdzie wolność słowa sprowadzono do tak wyuzdanej tolerancji dla destruktorów rozmowy, że trudno się dziwić wstrzemięźliwości innych uczestników, którzy rezygnują z wypowiedzi, choć w normalnych warunkach mieliby coś do powiedzenia i są przygotowani do prowadzenia dialogu.
Historia portalu Salon24 pokazuje jak szybko proste otwarcie technicznych możliwości przez inicjatorów portalu uruchomiło niezwykle ciekawą platformę wymiany myśli, przyciągającą wielu piszących, a jeszcze więcej czytających. Raz po raz S24 wzbogacony był pojawianiem się nowych blogerów z ciekawymi tekstami, które czasem skłaniały do ostrej polemiki, ale często budziły chęć uzupełnienia tematu własnymi przemyśleniami. Nie pamiętam przez ile lat wcześniej wpisywałem w S24 swoje nieregularne komentarze, ale łatwo sprawdzam, że własny blog założyłem pierwszą notką dopiero w sierpniu 2014. Nie nadużywałem portalu częstymi notkami, bo średnia ok. 3.6 notek na miesiąc to bardzo umiarkowane uczestnictwo, zwłaszcza w porównaniu z natrętami, którzy potrafią wstawić 4 notki dziennie, bezmyślnie zaśmiecając portal tekstami, których prawie nikt nie czyta. Z biegiem czasu portal jednak zmieniał się na niekorzyść. To był efekt dziwnej i niezrozumiałej polityki właścicieli, którzy zaczęli coraz wyraźniej sterować preferowaną tematyką, promować teksty, które wcale na to nie zasługiwały i „spuszczać do piwnicy” notki prawdziwie zasługujące na uwagę. Ludzie tłumaczyli to sobie potrzebami biznesowymi właścicieli, czy kryterium klikalności, ale wielu odczytywało to wprost jako ujawnianie prawdziwych, a mało atrakcyjnych poglądów politycznych zespołu adminów. Powoli zaczął się systematyczny odpływ blogerów, którzy wynieśli portal w pewnym okresie na wyżyny, a ten ubytek coraz częściej był poszerzany naturalnymi odejściami do wieczności blogerów, których ceniliśmy i z wielkim żalem żegnaliśmy jako nieformalna wspólnota S24. Pojawiali się nowi, wśród nich wielu takich, którym dialog wcale nie był potrzebny, wreszcie ordynarni trolle, wykonujący zadanie niszczenia każdej dyskusji.
Przełomowy był czas zasadniczej zmiany formatu i sposobu działania S24, gdy wprawdzie nie udało się właścicielom przeforsować obowiązku rejestracji przez „facebook”, ale udało się otworzyć główne miejsce dla super-blogera, którym został zespół dziennikarzy Salon24news zajmujący od tej pory główne miejsce na SG portalu. Tym zabiegiem podyktowano tematykę, którą powinni się głównie zajmować piszący komentarze. Udało się to znakomicie, patrząc na rekordowe liczby odsłon i komentarzy pod tymi notkami. To był zabieg edukacyjny na miarę nowych czasów, pokazujący, że można uczestniczyć w rozmowie, która jest wyłącznie jałowym zbiorem wypowiedzi wyrażających odpowiednio agresywnie dowolny pogląd na zadany temat, bez żadnej argumentacji, bez odpowiedzialności i bez respektu dla prawdy.
Po zmianie właściciela, S24 jeszcze szybciej i sprawniej dąży do likwidacji wszelkiego dialogu, gdy główny nurt coraz szczelniej wypełniają „dziennikarze” sygnujący swoje teksty inicjałami. Autorzy tych tekstów w ogóle nie są zainteresowani reakcją komentatorów, rezygnują z polemiki, nie czują się zobowiązani do uzasadnienia swoich poglądów, najzwyczajniej nie reagują, kasują pieniądze i przygotowują kolejne teksty według politycznych zamówień. Można na „chybił-trafił” wybrać dowolną taką notkę i przyjrzeć się temu czemuś, co z rozpędu tylko nazywane jest „dyskusją”. Znajdziemy prawie wyłącznie mniej lub bardziej dosadne eksklamacje wpisujących, którzy starają się dopiec przeciwnikom bardziej rozpoznawanym na podstawie znanych już wcześniej nicków, niż w związku z treścią sygnowanych wypowiedzi. Bez żadnej myśli przewodniej, bez kontroli biegu dyskusji, bez dbałości o rację, za to z wtrętami coraz liczniejszych nowicjuszy, którzy zwykle nie skrywają nawet swojej ignorancji i lubią język z soczystymi wulgaryzmami. Kasowanie własnych komentarzy jest też coraz częstszym zjawiskiem, które dodatkowo przekreśla sens dialogu.
Zdarzają się dzisiaj głosy namawiające do dialogu, do szukania pojednania, a w tych dążeniach niektórzy gotowi są tolerować każdego trolla i nie zrażać się żadnymi wypowiedziami, które niszczą te wysiłki. To budzi skojarzenie ze znaną piosenką Wojciecha Młynarskiego: „Po Krakowskim w noc majową”,
https://www.youtube.com/watch?v=4qSZs1RF5To
w której gołębie krążą wokół pomnika Prusa i kwilą kusząco zwracając się do pisarza: „Nawiąż dialog! Nawiąż dialog! Nawiąż dialog!” Piosenka wtedy ośmieszała wysiłki ekipy Jaruzelskiego, który chciał rozpocząć jakąś komunikację ze społeczeństwem. Jej pointa pasuje jednak dobrze do dzisiejszej sytuacji: „trudny dialog z kimś, kto wciąż ci sra na łeb”.
Podano informację, że od 14 lipca 2021 Bogna Janke została powołana na Sekretarza Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dudy i pełni merytoryczny nadzór nad Biurem Dialogu i Korespondencji.
Prezydent przekazał słowa: „Potrzebujemy dziś kogoś, kto weźmie na siebie sprawy społeczne w znaczeniu społ. dialogu, umiejętności rozmawiania z ludźmi o różnych poglądach i problemach. Pani Minister Bogna Janke ma cechy, które są ku temu niezbędne, więc postanowiłem przekazać ten dialog w Pani ręce.”
Umiejętności rozmawiania z ludźmi o różnych poglądach i problemach? Widzę ciemność i nic więcej nie powiem.