Ostatnie wydarzenia i hałas związany z TVN powinien uświadomić politykom prawicy, że przyszłość tego wrogiego Polsce medium niewiele zależy od uchwalonych ustaw, bo w końcu zawsze podlegają one arbitralnej interpretacji kasty prawników, którzy za Polską nie przepadają. W istocie najważniejsza jest praktyka, w której liczy się to, co jest skuteczne – w tym przypadku ostracyzm, a mówiąc bardziej prosto, bojkot tej TV, to najbardziej właściwy sposób, by zgniła ona doszczętnie we własnym kręgu, tak jak już stało się z Gazetą Wyborczą. Jest oczywiste, że teraz nastąpił czas, w którym właśnie bojkot jest niezbędny. Kiedy zastanawiałem się, kto z polityków prawicy może tego nie rozumieć, pośród kandydatów zamieściłem senatora Jana Marię Jackowskiego, bo w TVN24 widziałem go bardzo często i to w nienajlepszych rolach.
Nie zdziwiłem się zatem, gdy we wtorek, 17 sierpnia o godz. 18-tej zobaczyłem go w pełnym blasku, mocno eksponowanego ujęcia ( zgodnie z aktualnymi potrzebami TVN24) pomiędzy prowadzącym program A.Morozowskim, a euro-posłem Andrzejem Halickim, znanym z uporczywych działań przeciw Polsce. Nie zdziwiłem się, bo od dawna zachowanie J.M. Jackowskiego wyczerpało moją skłonność do zdziwień.
Pamiętam pierwsze doświadczenie, które zasiało u mnie wątpliwości, kim jest autor książki „Bitwa o Polskę”. Bodaj w 2001 roku, gdy zakończyła się III kadencja Sejmu RP, byłem w Krakowie na publicznym spotkaniu z bp. Adamem Lepą i posłem AWS J.M.Jackowskim, którego tematem była analiza medialnych manipulacji. Po ciekawym wykładzie biskupa i mniej ciekawym wystąpieniu posła, zaproszono do dyskusji. Zgłosiłem się z następującym pytaniem do Posła JMJ: „Widzimy wszystkie te manipulacje na co dzień w polskich mediach, w tym także w telewizji publicznej i nic się nie zmienia. Przez całą kadencję Pan Poseł był Przewodniczącym Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, a prof. Krystyna Czuba była Przewodniczącą tej samej komisji w Senacie. Czy mógłby Pan Poseł wyjaśnić na czym polega trudność, że mimo piastowania tak ważnych funkcji w Sejmie i w Senacie przez osoby dostrzegające potrzebę zmian, niczego chyba nie udało się w tej materii zrobić?” Tu nastąpiła rzecz dla mnie zaskakująca. Poseł niezwykle agresywnie zaatakował mnie personalnie, nie dotknął nawet treści pytania, a zarzucił mi, że jestem awanturnikiem i on od dawna dostrzega moje destruktywne działania. Wróciłem na swoje miejsce, nie widząc powodu, by się bronić, patrzyłem tylko kątem oka na zakłopotanie biskupa. Ktoś z ponad setki uczestników spotkania wygarnął Jackowskiemu jego nieuzasadniony i skandaliczny atak personalny, a jednocześnie brak odpowiedzi na ważne pytanie. Dalszej dyskusji nie było i ten zgrzyt zakończył spotkanie.
Potem już bez zaskoczenia patrzyłem na różne wydarzenia, w których polityk Jackowski się pojawiał. Z przykrością patrzyłem na jego występ z trybuny sejmowej w stanie „po spożyciu”, bo to było bardzo drastyczne. Nie przywiązywałem wagi do oskarżeń, że dorobił się pięciu mieszkań w Warszawie, bo wiem, że dzisiaj wielu polityków służy ojczyźnie „pożytków swych nie zapomniawszy”. Śmieszyły mnie zarzuty, że gdzieś przyłapano go, chodzącego nago po plaży, bo plaża była dzika, a on jest „morsem”. O wiele więcej uwagi przywiązywałem do tego, co mówił publicznie, a mówił często i szczególnie często dla TVN. W czasie poprzedniej i tej kadencji, był parlamentarzystą najczęściej wałęsającym się po kuluarach sejmu, by podstawić się ekipom telewizyjnym i udzielić wypowiedzi na różne bieżące tematy. To były wypowiedzi mało oryginalne, często trywialne, a jeśli merytoryczne, to prawie zawsze nastawione na krytykę Zjednoczonej Prawicy. Resztę dopowiadał już jako chętnie zapraszany gość programów TVN, zwłaszcza programów Morozowskiego.
Wystarczy! Nie chciałem chłostać rózgą mało ważnego senatora, ale napisałem to wszystko, bo tym razem oburzyło mnie to, co powiedział w owym wspomnianym wyżej wtorkowym programie TVN. Chodzi tylko o jeden temat, do którego Morozowski nawiązał w końcowej fazie rozmowy, mianowicie o oskarżenia pod adresem marszałek Elżbiety Witek, kwestionujące przeprowadzoną przez nią procedurę reasumpcji głosowania w Sejmie RP. Nie wątpię, że każdy normalny, myślący człowiek, odczytujący proste zapisy regulujące tę procedurę, nie ma wątpliwości, że hucpa niektórych prawników nie wnosi niczego poza kolejną kompromitacją tego środowiska. Jednak senator Jackowski zapytany, czy głosowałby za odwołaniem E. Witek z funkcji marszałka, wymówił się stwierdzeniem, że jest senatorem i jego to głosowanie nie dotyczy. Nie pozostawił jednak wątpliwości, że głosowałby za odwołaniem, bo całe postępowanie z reasumpcją głosowania w sejmie określił jako „złamanie obyczajów sejmowych” i „nieuczciwe”. Euro-poseł Halicki skwapliwie potakiwał, a Morozowski nie krył satysfakcji.
Teraz już Jan Maria Jackowski jest dobrze przygotowany do wzmocnienia inicjatywy politycznej J. Gowina i jestem pewien, że z nim powinien przegrać kolejne wybory, bo na listach PiS mam nadzieję go nie będzie.