Obraz pędzla Aleksandra Płonczyńskiego pokazuje, że pałacyk przy ul. Lubicz tonął niegdyś w zieleni – mówi Anna Lohn z Muzeum UJ, fot. Jacek Kozina/Muzeum UJ
Obraz pędzla Aleksandra Płonczyńskiego pokazuje, że pałacyk przy ul. Lubicz tonął niegdyś w zieleni – mówi Anna Lohn z Muzeum UJ, fot. Jacek Kozina/Muzeum UJ
Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
342
BLOG

(LXIII) Kasyno w pałacu

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W dawnym pałacu Wołodkowiczów w Krakowie będzie kasyno. Dawni właściciele nie grywali jednak w ruletkę.

Budynek od 2015 r. znajduje się w rękach spółki prywatnej. Niegdyś należał jednak m. in. do prof. UJ Macieja Brodowicza, znanego lekarza oraz Piotra Moszyńskiego, sybiraka i dobroczyńcy. Teraz jest remontowany. Potem zaś znajdą się tu eleganckie sklepy, tzw. aparthotel oraz...kasyno gry.

Wielu krakowian i przyjezdnych wstępowało tu niegdyś „na pocztę”, ale mało kto zna historię tego XIX-wiecznego budynku przy ul. Lubicz 4, z herbem Radwan nad wejściem.

W miejsce chat zaniedbanych

Pałac Wołodkowiczów ma bardzo ciekawą historię. Nie zawsze stał w kamiennym otoczeniu placu im. Jana Nowaka Jeziorańskiego oraz znajdujących się wokoło niego budynków: dawnego Dworca Głównego PKP, hotelu i Galerii Krakowskiej. Nie zawsze też przed jego wejściem rozpościerał się jedynie niewielki skwerek - niegdyś otaczał go bujny ogród „w guście angielskim”, gdzie rosły aż 3 tys. drzew i była murowana figarnia! W sąsiedztwie były też 3 ha ziemi ornej.

W 1829 r. pierwotne mury pałacu, „w miejsce chat zaniedbanych”, dla znanego krakowskiego lekarza prof. Macieja Brodowicza (1790-1885), zaczął wznosić wg projektu Augusta Pasquewe wiedeński budowniczy von Pierret. Teren, na którym rozpoczął prace, był położony na tzw. Strzelnicy, należącej do wiejskiego przedmieścia Wesoła.

Pałacyk miał kształt klasycystyczny. Nakrywał go czterospadzisty „dach z gontów po wierzchu na czerwono jak dachówka upokostowany”. Wiemy jak wyglądał, dzięki namalowanemu ok. 1843 r. obrazowi pędzla Aleksandra Płonczyńskiego, przechowywanemu dziś w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prof. Brodowicz wyposażył go luksusowo. W środku były m.in. salony ozdobione malowidłami ściennymi i wielki gabinet właściciela, wypełniony książkami i obrazami.

W 1844 r. teren wraz z pałacykiem Brodowicza kupiło Towarzystwo Kolei Krakowsko-Górnośląskiej, które na tej samej działce zbudowało obok pałacu piękny budynek kolejowego Dworca Głównego. Od 1847 r. budynek należał do Piotra Moszyńskiego (1800-1879), sybiraka, znanego dobrodzieja i kolekcjonera.

 

Pałacyk na posag

 - Po przebudowie, dokonanej przez von Pierreta, Moszyński udostępnił dla publiczności swój bogaty trzynastotysięczny zbiór biblioteczny składający się m.in. z cennych starodruków polskich, rękopisów, dokumentów. W jego skład wchodził też słynny album z autorskimi rękopisami wierszy Mickiewicza, który Moszyński otrzymał niegdyś od przyjaciela poety. Kilkaset najcenniejszych starodruków przechowywano w dziesięciu szafach na parterze – mówi prof. Piotr Biliński, historyk z UJ, znawca dziejów rodziny Moszyńskich.

– Kolekcja Piotra Moszyńskiego nie ograniczała się jedynie do książek i rękopisów. Był w niej również bogaty zbiór dawnych militariów, przechowywany obecnie w krakowskim Muzeum Narodowym, liczne obrazy pędzla malarzy polskich oraz cenne wyroby rzemiosła artystycznego, m.in. zegar należący niegdyś do króla Jana Kazimierza i puchar ofiarowany przez krakowskich mieszczan niemieckich królowi Zygmuntowi Staremu – dodaje prof. Biliński.

W pałacyku przy ul. Lubicz powstał słynny portret Moszyńskiego pędzla Jana Matejki, przedstawiający go siedzącego w stroju polskim na tle starej zbroi, szabli i renesansowej strzelby norymberskiej z XVI w.

W 1875 r. Piotr Moszyński sprzedał pałacyk za 125 tys. zł reńskich Józefowi Jaroszyńskiemu, by mieć pieniądze na wypłatę sumy posagowej dla córki Heleny (1849-1907), która wyszła za mąż za Joachima Rostworowskiego. To ona została później matką słynnego dramaturga Karola Huberta Rostworowskiego. W umowie sprzedaży Moszyński zastrzegł sobie jednak prawo „dożywotniego używania i użytkowania pomieszczenia, obejmującego całą połowę dolną domu po lewej stronie od wejścia frontowego tej realności, tudzież kuchni, kredensu i piwnicy”.

 

Sąsiadem był słynny „Smok”

W 1883 r. pałac kupił Władysław Wołodkowicz, bogaty ziemianin polski z Ukrainy.

– Przy okazji przebudowano go gruntownie pod kierunkiem architektów Tadeusza Stryjeńskiego i Władysława Ekielskiego w stylu eklektyzmu francuskiego. W takiej formie przetrwał do dziś – mówi Jarosław Kazubowski, krakowski historyk sztuki i publicysta.

Bywał tu m. in. pisarz Henryk Sienkiewicz, który był narzeczonym, a potem krótkotrwałym mężem przybranej bratanicy Władysława Wołodkowicza, Marii Romanowskiej-Wołodkowiczówny.

– Zofia Wołodkowiczowa po śmierci męża i syna stała się jedyną spadkobierczynią majątku. Została okrutnie zamordowana w 1900 r. w pociągu, którym wracała z Odessy do Krakowa. W testamencie nakazała sprzedaż pałacu przy ul. Lubicz i przekazanie większości sumy krakowskim siostrom sercankom. Już wcześniej była ich dobrodziejką, fundując m. in. klasztor sercanek przy ul. Garncarskiej – przypomniała Bożena Kostuch z Muzeum Narodowego w Krakowie, znawczyni biografii Zofii Wołodkowiczowej.

Później właścicielem budynku był m.in. książę Bogdan Ogiński, a od 1926 r. należał on do Gminy Miasta Krakowa. Użytkował go m.in. Polski Związek Turystyczny, mieściły się tu również zbiory Muzeum Etnograficznego. W 1935 r. w ogrodzie otaczającym pałac wzniesiono „barak wypoczynkowy Komitetu Budowy Kopca Józefa Piłsudskiego”.

Pałac po 1945 r. znalazł się w posiadaniu Skarbu Państwa, która przekazał go we władanie Poczcie Polskiej. Przez ten czas zmieniało się otoczenie tonącego dawniej w zieleni pałacyku. W 1966 r. na terenie dużej części ogrodu zbudowano ciąg pawilonów handlowych i słynny bar samoobsługowy „Smok”. Potem zaś, w 1970 r., wyburzono oficynę, by zrobić dostęp do przebijanego przejścia podziemnego.


W 2004 r. otoczenie pałacu Wołodkowiczów zmieniło się ponownie. Na jego tyłach rozpoczęto bowiem budowę szkaradnego hotelu i handlowej Galerii Krakowskiej. W 2015 r. Poczta Polska sprzedała budynek, zastrzegając sobie prawo prowadzenia nadal w jego części działalności pocztowej. Nabywca kupił  gmach z dużymi, dobrze udokumentowanymi tradycjami. Niektóre z nich są wciąż częścią tradycji rodzinnej współczesnych krakowian. Pałac przy ul. Lubicz stał się bowiem inspiracją do napisania książki.

 

Mroczna izba

– Gdy w 2000 roku zaczęłam pracować w Akademii Ekonomicznej, idąc na zajęcia dwa razy w tygodniu mijałam budynek Poczty Dworcowej, czyli dawny pałacyk Moszyńskich, w którym wychowywała się moja prababka Helena. Myślałam wtedy o niej i o jej życiu, w tym jakże zmienionym od tamtej pory otoczeniu – wspomina Maria Rostworowska, romanistka, wnuczka Karola Huberta Rostworowskiego, praprawnuczka Piotra Moszyńskiego.

Zastanawiała się na przykład, jak ów dom mógł wyglądać w tamtym czasie. – Z tych rozmyślań oraz częstych tam wizyt, gdy załatwiałam „sprawy pocztowe”, zrodziła się myśl, żeby napisać książkę, taką bardzo własną, o prababce Helenie – dodaje. W rezultacie powstała ciekawa publikacje „Historia całkiem możliwa”, która ukazała się w 2009 r.

Marii Rostworowskiej udało się dokładnie zwiedzić zachowane salony na I piętrze, od strony ul. Lubicz. „W pierwszym z nich na każdej ze ścian były dawniej wielkie lustra w złoconych ramach. Takie lustrzane salony ogląda się teraz w muzeach, w kinie, albo czyta się o nich w powieściach z wyższych sfer. Tutaj wszystkie ramy są, ale zachowały się tylko dwa lustra. W rogu jest duży kominek z białego marmuru, no i oczywiście wszędzie gdzie się da – złocone sztukaterie. Ten salon był pewnie miejscem spotkań eleganckiego towarzystwa... Następny salon (dziś sala konferencyjna) wygląda wręcz na salę balową, w której mogłoby tańczyć nawet pięćdziesiąt par” – opowiada autorka, wkładając zdania pod pióro jednej z narratorek książki.

Weszła również do pomieszczenia na parterze. „Zobaczyłam mroczna izbę, sklepioną, może nawet nie przebudowywaną od XIX wieku, z kominkiem z czarnego marmuru i jednym niewielkim zakratowanym oknem, wychodzącym na dworcowe targowisko. I tu pierwszy raz mogłam sobie wyobrazić starca z portretu Matejki, jak pochylony nad stołem coś pisze. Mógłby to być pokój Piotra Moszyńskiego z ostatnich lat jego życia, kiedy wiek i kalectwo nie pozwalały mu już chodzić po schodach, zresztą na piętrze mieszkali już wtedy Windisch-Graetzowie” – relacjonuje narratorka Helena.

Chwile spędzone w tym domu wspominała niegdyś księżna Matylda z Windisch-Graetzów Sapieżyna. „W pierwszym okresie pobytu rodziców w Krakowie, w latach 1874-1880, mieszkaliśmy w domu Moszyńskich koło dworca kolejowego. Był to bardzo przyjemny dom jednopiętrowy, z wielkimi tarasami i rozległym ogrodem, w którym spędzaliśmy lata dziecinne jak na wsi. Stary pan Piotr Moszyński, sybirak, jeszcze żył i mieszkał, pamiętam go na fotelu na kółkach, a potem jego pogrzeb” – pisała.

Jak będą zapisywane kolejne rozdziały historii pałacu Wołodkowiczów przekonamy się po zakończeniu remontu.

Zmieniona wersja tekstu ukazała się niegdyś na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”


 


Zobacz galerię zdjęć:

Pałac jako siedziba poczty - 2015 r., fot. Bogdan Gancarz
Pałac jako siedziba poczty - 2015 r., fot. Bogdan Gancarz Pałac w remoncie - 2018 r., fot. Bogdan Gancarz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura